~5~

965 197 16
                                    

Wstałam wraz z budzikem i szybko przygotowałam się do szkoły. Zeszłam na dół po drodze napotkałam tatę, ale nie miałam ochoty na rozmowę, więc odwróciłam głowę w drugą stronę ignorując go. Zjadłam śniadanie i przejrzałam się w lustrze. To chyba najwyższy moment aby przedstawić swój wygląd.

Jestem ciemną blondynką. Mam długie, kręcone włosy do pasa, niebieskie oczy, szczupłą sylwetkę i metr sześćdziesiąt osiem wzrostu.

Nie jestem nadzwyczajna. Powiedziałabym bardziej, że jestem jakaś przeciętna, a przez niektórych uważana za brzydotę. Było tak w gimnazjum tam nie byłam lubiana przez większość osòb. Takie życie nic na to nie poradzisz. W tym roku się trochę zmieniłam. Zaczęłam się malować i mój aktualny styl też się różni od poprzedniego.  

Moje przemyślenia przerwała siostra, która trzasnęła mocno drzwiami wejściowymi. Chyba powinnam już wyjść do szkoły, bo jeszcze się spóźnię.

Akurat zdąźyłam na pierwszą lekcję, którą była fizyka. Szłam jak na skazanie. Nienawidzę fizyki! Te wszystkie wzory i cyferki z różnych stron to nie moja bajka.

Na przerwie podszedł do mnie Davy. Już się tego spodziewałam. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze z nim rozmowa.

- Hej, możemy pogadać? - zapytał Davy, a ja słyszałam lek w jego głosie.

- Jasne, jeśli chodzi o wczoraj to się nie martw nic nikomu nie powiedziałam i nie powiem, słowo -  uśmiechnęłam się, a w jego oczach widziałam ulgę.

- Dziękuję, to jest dla mnie bardzo ważne - w tym momencie spojrzał na mnie swoimi pięknymi zielonymi oczami, naprawdę mu ich zazdrościłam - Nie wiem czemu, ale czuję, że mogę ci zaufać, a teraz bez takich smentów, może wybierzemy się gdzieś do kawiarnii to fajnie by było się lepiej poznać, prawie nic o tobie nie wiem! - powiedział Davy, ale już o wiele weselej niż wcześniej.

- Chętnię, to może dzisiaj od razu po szkole? - zaproponowałam.

- Jak sobie życzysz - powiedział z gracją, a ja tylko się zaśmiałam.

Po krótkiej rozmowie poszłam do Tary, bo przecież ona jeszcze nie wie, że się dowiedziałam prawdy o naszej "przyjaźni". Zauważyłam, że akurat całowała się z chłopakiem, więc chwilę odczekałam i gdy tylko się od siebie odciągneli postanowiłam zagadać.

- Hej Tara - powiedziałam z ironią.

- Hejka, a ciebie co ugryzło? - burknęła Tara.

- Musimy sobie coś wyjaśnić.

- Co? - zapytała z ciekawością.

- Hm - popatrzałam się niepewnie na chłopaka - A może tak na osobności?

- Ta no jasne, ale ja nie mam mu nic do ukrycia - powiedziała całując go w policzek - A tak w ogóle to jest Steve mój chłopak jak już może zauważyłaś, Steve to jest Sophie moja przyjaciółka.

- Hej - powiedział niepewnie chłopak

- Cześć - odparłam z przymusem - a ja jestem już twoją dawną przyjaciółką - powiedziałam zwracając się do Tary - Właśnie przyszłam w tej sprawie.

- Jak to? - czułam przerażenie w jej głosie - To my się już nie przyjaźnimy? Czemu? - zapytała.

- Przecież wiem, że wcale nie chcesz się ze mną przyjaźnić i robisz to tylko dlatego, bo moi rodzice cię o to poprosili! - krzyknęłam i kilka przechodzących obok osób spojrzało na mnie agresywnie.

- Jak ty się tego dowiedziałaś?! To nie tak... Ja nie chciałam, aby tak wyszło - mówiła z przekonaniem - Twoi rodzice mnie o to poprosili, ale ja już od początku wiedziałam, że będziemy się przyjaźnić. Naprawdę!

Spojrzałam na nią i chciało mi się płakać. Jak ona może tak kłamać prosto w oczy? Nie miałam ochoty na dalszą dyskusję, bo i tak wiedziałam swoje. Poszłam do toalety i się trochę ogarnęłam, a jak zadzwonił dzwonek na lekcje poszłam pod salę mając nadzeję, że jej nie spotkam. Dziewczyna stała pod ścianą i rozmawiała z Jenifer. Na szczęście mnie nie zauważyła i mogłam spokojnie wejść do sali.

Gdy minęły wszystkie lekcje miałam już wychodzić ze szkoły, ale przerwał mi Davy.

- Hej Sophie, gotowa? - zapytał niespodziewanie chłopak.

- Na co? - zdziwiłam się.

- Przecież umawialiśmy się na ciastko - w tym momencie przypomniało mi się, że obiecałam mu wyjście do kawiarnii po lekcjach!

- Aa no tak! Kompletnie o tym zapomniałam, ale oczywiście idziemy - uśmiechnęłam się lekko.

Poszliśmy do pobliskiej kawiarnii i zamówiliśmy sobie karpatkę wraz z zieloną herbatą. Po jakimś czasie Davy wziął się na odwagę i zaczął rozmowę.

- Opowiesz mi wreszcie coś o sobie czy będziemy się tak na siebie patrzeć? - powiedział i zaśmiał się radośnie.

- No to tak, mam szesnaście lat jak już wiesz, moje całkowite imię brzmi Sophie Sabrina Ross - popatrzałam na niego niepewnie.

- No dalej! Jestem ciekawy!

- Moja mama jest adwokatem, dlatego też nie ma dla mnie czasu tak samo jak mój tata, on z koleji jest lekarzem, mam siostrę Mayę, która ma czternaście lat. Tutaj do Amsterdamu przeprowadziłam się w wakacje wcześniej mieszkałam w Rotterdamie, ale o mojej przeszłości nie chcę rozmawiać. A teraz twoja kolej!

- No dobra. Nazywam się Davy Stan van Hool, moi rodzice pracują razem w banku - przestał na chwilkę, a potem dodał - nie mamy tak dużo pieniędzy, ale za to się kochamy - czułam trudno było mu się do tego przyznać - mam siostrę Rachel i brata Däniela.

I w tym momencie nastała cisza, ale przerwał nam kelner.

- Podać jeszcze coś? - spytał stanowczo.

- Nie, my juź podziękujemy - odpowiedziałam mu z uśmiechem.

Kelner uśmiechnął się lekko, sprzątnął ze stolika i ruszył w stronę baru.

- To jak? Idziemy? - spytałam się radośnie.

Davy wstał z miejsca i wyszliśmy z kawiarnii. Była bardzo ładna pogoda na spacer. Słońce świeciło, ptaki ćwierkały i na szczęście nie zbierało się na deszcz. Niestety ja musiałam już iść do domu i zająć się niektórymi sprawami.

- Dziękuję za dzisiaj bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i poznałem cię trochę bardziej - zaśmiał się lekko.

- Nie ma za co, mi też się podobało, no to do poniedziałku!

Popatrzał jeszcze na mnie i ruszyliśmy we własne strony.

love, lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz