Epilog

113 12 1
                                    

Minęły dwa lata. Dwa lata od kiedy go straciłam. Dwa lata od kiedy go straciłam. To była moja wina, że odszedł. Dlaczego skupiłam się na sobie, kiedy mnie najbardziej potrzebował?

Tak, dziś mija druga rocznica śmierci mojego brata, jutro druga śmierci mojej najlepszej przyjaciółki. Mówią, że czas leczy rany? Gówno prawda. Przepraszam, że dosadnie, ale przynajmniej szczerze.

Brakuje mi ich coraz bardziej. Wiem, że z Nate'em nie miałam ostatnio najlepszych relacji, ale tak bardzo tego żałuję. Żałuję, że nie dałam rady mu pomóc. Wiem, teraz już wiem, że od śmierci swojej ukochanej miał poważne zaburzenia, ale są to rzeczy uleczalne, można mu było pomóc. Gdybym nalegała, naciskała na spotkania to może...?

Tak. Moja najlepsza przyjaciółka, moja piękna blondwłosa Meggy, którą znałam od zawsze zmarła przeze mnie. Przez moją osobę. Zawsze taka była, bardziej martwiła się mną niż sobą i swoim zdrowiem. Kiedyś jak miałyśmy po dziesięć lat i obie zachorowałyśmy na anginę ona postanowiła pójść do szkoły, bym miała od kogo przepisać temat. I to nie było tak, że gdyby nie poszła, nie miałabym od kogo. Nie, zrobiła to, by móc pomagać mi samodzielnie.

I odeszła. Odeszła z troski o mnie. Gdybym wiedziała, że to się stanie, nie poszłabym tego dnia spotkać się z moim bratem. Może dwoje ludzi, na których mi tak bardzo zależało wciąż by żyło?

.....

Zauważył, że od pewnego czasu zachowuje się dziwnie, jest cicha, smutna i wycofana. Wtedy zerknął na kalendarz i wiedział, co się dzieje. Rok temu było to samo. Tylko zbliżały się te dwie rocznice, to Rose przestawała żyć normalnie. Nic nie jadła, praktycznie nie spała i nie odzywała się.

Otworzył gazetę i postanowił podczas czytania zastanowić się, jak pomóc ukochanej. Jeden z artykułów przyciągnął jego uwagę.

Wymyślił, co mogłoby jej ulżyć.

.....

-Jake, nie mam nastroju.- powiedziałam, kiedy wieczorem w rocznicę śmierci Meggy zawiązał mi na oczach apaszkę, żebym nic nie widziała.

-Wiem, dlatego próbuję ci go poprawić.
Nie wiem, czy cokolwiek może.- pomyślałam, ale nie powiedziałam już nic.

Pomógł mi wsiąść do samochodu i jechaliśmy przez jakiś czas. Później wysiadłam i wciąż asekurowana przez Jake'a przeszłam po miękkim piasku.

-Możesz zdjąć opaskę.- usłyszałam.

Zrobiłam to, o co prosił i zobaczyłam dziwnie znajomą plażę. Na piasku rozłożony był kocyk. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się, bo przypomniały mi się nasze pierwsze spotkania.

Megan zawsze marzyła o romantycznym chlopaku- rzucił mózg-zdrajca.

Mina zrzedła mi momentalnie.

-Coś się stało?- spytał ze strachem obserwując moje zmiany nastroju. No tak, dla kogoś z zewnątrz, kto nie zna moich myśli, moje reakcje mogą być co najmniej niepokojące.

Potrzasnęłam przecząco głową i przygryzłam wargę. Pilnowałam się, by nie wybuchnąć płaczem.

Jake chyba to zauważył, bo podszedł i objął mnie mocno, szepcząc kojące słowa.

Po chwili uspokoiłam się i przeprosiłam za swoje zachowanie, na co on uśmiechnął się delikatnie i odgarniając mi włosy z twarzy, rzekł, że nic się nie stało, że rozumie.

-Nie zabrałem cię tu dzisiaj bez powodu.- odezwał się, gdy moje łzy przestały płynąć.- Dziś jest wyjątkowa noc, jedna na sto lat. Dziś jest tak zwana ''Noc Aniołów''.

-Noc Aniołów?

-To noc spadających gwiazd. Kiedy po raz pierwszy opisano ją w piętnastym wieku, uznano, że to noc, w której aniołowie wracają na ziemię.

Milczałam, gdy opowiadał. Miał taki przyjemny głos, że aż mogłam go słuchać do końca świata.

Skończył mówić i usiedliśmy na kocyku. Pierwsze gwiazdy zaczęły spadać z nieba. Było to niesamowite wrażenie widzieć, jak białe wstęgi przecinają niebo.

-Wyobraź sobie, że z jedną z tych gwiazd wraca Meg. Co byś jej powiedziała?-szepnął Jake.

-Powiedziałabym: ,, Przepraszam Meggie, to przeze mnie umarłaś. Nie wiesz, jak bardzo chciałabym cofnąć czas''.

-A jak myślisz, co ona by odpowiedziała?

-Orzekłaby, że jestem głupia, bo obwiniam się bez powodu i powiedziałaby, że nie powinnam się zadręczać. Zawsze chciała zdjąć ze mnie wszystkie nerwy i smutki.

-A Nate?

-Chciałabym przekonać go, że nie go okłamałam i przeprosić, że nie starałam się bardziej mu pomóc.

-A on na to?

-Jeśli to byłby mój stary brat to powiedzialby: spoko siostra.- uśmiechnęłam się lekko.
Odwróciłam się w kierunku Jake'a i zrozumiałam, co planował.

Choć wcześniej pytania Jake'a wydały mi się bezsensowne, to po odpowiedzi na nie poczułam się lepiej. Pomyślałam, że może pora przestać się załamywać, a czas skorzystać z szansy, jakiej oni nie mieli. Ja wciąż żyję, byliby dumni, gdybym coś osiągnęła. Przecież to, że otrząsnę się nieco nie znaczy, że kiedykolwiek przestanę za nimi tęsknić. Przecież w końcu kiedyś wszyscy się spotkamy.

I w następną Noc Aniołów będziemy spadać już razem.

.....

Koniec. Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali, vote'owali bądź komentowali moją książkę.

Noc aniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz