Rozdział 9

95 12 0
                                    

Obudziłam się na kanapie, przykryta kocem. Na fotelu siedział Jake. W ręku trzymał filiżankę z parującą herbatą.

-Hej.- wychrypiałam.-Długo spałam?

-Dwie godziny.

-Przepraszam.

-Nie masz za co. - szepnął.

Przetarłam oczy i usiadłam.

-Jeśli chcesz, to już sobie pójdę.

-Mógłbyś ze mną dziś zostać?

-Jasne.

Dałam mu jedną z koszulek, którą zostawił tu ostatnio mój brat i jego dresy. Była już dwudziesta trzecia, a on coraz częściej ziewał, więc poszliśmy się położyć. Zajął sypialnię obok.

Kiedy powiedzieliśmy sobie ,,dobranoc'', weszliśmy do sypialni. Jake pewnie szybko zasnął, ja jednak po dwugodzinnej drzemce nie byłam wcale zmęczona.

Po ponad godzinie przekręcania się z boku na bok, usnęłam. Nie było mi jednak dane długo pospać.

O pierwszej czterdzieści cztery zerwałam się na dźwięk telefonu.

-Szybko przechodzisz do sedna, prawda? Dopiero co się poznaliście, a już u ciebie nocuje. Uznałem za stosowne wam przerwać. Chciałem ci tylko przypomnieć, że jeszcze mnie popamiętasz. Nie zamierzam wybaczyć ci tego nagłego przylepienia się do tego szmaciarza. Dobranoc.

Oparłam się plecami o ścianę i zsunełam się po niej na podłogę. Z miejsca, w którym siedziałam, przez okno widać było ogródek. Ta postać znów tam była! Kiedy zaczęła zbliżać się w kierunku domu, krzyknęłam ze strachem. Chwilę później usłyszałam łupnięcie- to Jake wbiegł do pokoju, gwałtownie otwierając drzwi.

-Rose, wszystko w porządku?

-On... zadzwonił do mnie... znów mi groził. Jake, a jeśli on naprawdę coś nam zrobi?

-Nie martw się, nic złego się nie stanie.

-Mam nadzieję.

Noc aniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz