Gdy się obudziłam, było już około piętnastej. Jake leżał obok oparty na łokciu i przyglądał mi się szeroko otwartymi oczami.
-Cześć.- szepnął.
-Cześć.-odparłam.
-Przepraszam.
-Nie musisz mnie przepraszać, powiedz mi tylko dlaczego.
-Wczoraj były jej urodziny. Ten dzień jest zawsze dla mnie trudny. Wyszedłem wcześniej od rodziców, byłem na cmentarzu i jak myślałem o niej, to poczułem się tak okropnie, że nie mogłem sobie z tym poradzić. Przepraszam.
-Rozumiem. Ale wiesz, że źle robisz? Alkohol w niczym ci nie pomoże, tylko da chwilowe ukojenie.
-Wiem.- potarł się po karku, widocznie zawstydzony swoim zachowaniem.- Ktoś do ciebie dzwonił, jak spałaś.
Spięłam się na te słowa. A co jeśli to znowu Dave? Mało brakowało, a odebrałby Jake. Nie, nie będę go martwić.
-Coś się stało? -spytał zmartwiony.
Ups. Muszę zmienić temat.
-Nie, nic się nie stało. Kto dzwonił?
-Na pewno wszystko ok?-patrzył uważnie w moje oczy. Pod wpływem chabrowego spojrzenia miałam ochotę od razu mu wszystko wyznać. Walcząc ze sobą potaknęłam.
-No dobrze...- rzekł niepewnie.- Najpierw dzwoniła Meg, później chyba jakaś Roonie, a tak z pół godziny temu twoja mama.
-Trzeba było mnie obudzić.
-Tak spokojnie spałaś, że nie miałem serca cię budzić.
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam po podpiętą do ładowarki komórkę. Rzeczywiscie: wiadomość na poczcie głosowej od Meggie, nieodebrane połączenie od Roonie i aż dwa od mamy. Dziwne, przez dłuższy czas żadna z nich nie dzwoni, a jak się zbiorą, to wszystkie na raz.
-No tak!- pacnęłam się w czoło, wyśmiewając moją głupotę.- Dziś jest Boże Narodzenie!
Najpewniej dzwoniły złożyć życzenia.
Postanowiłam najpierw odsłuchać wiadomość od Megan. Włączyłam i po cierpliwym (taa, jasne) wysłuchaniu lektorki czytającej po kolei cyfry numeru telefonu Meg rozpoczęła się treść wiadomości.-Hej Rocket. Wiem, że są święta i w ogóle, ale moglibyśmy się spotkać? Potrzebuję z tobą porozmawiać. I to szybko. Zadzwoń, jak będziesz mogła.- mówiła obojętnym tonem.
-O Boże...- szepnęłam. Znałam już ten obojętny głos Meggy. Moja wiecznie optymistyczna przyjaciółka zawsze aż kipiała emocjami, jedynie w sytuacjach, gdy działo się coś złego, starała się nie ukazywać tego, co czuje.
Wysłałam jej SMSa, że mogę się z nią spotkać o siedemnastej u niej. Dostałam wiadomość z jej zgodą. Potem zadzwoniłam do Roonie. Próbowałam kilka razy, ale nikt się nie zgłaszał. Postanowiłam więc dobić się do mamy. Ta odebrała za drugim razem.
-Sally, czemu nie odbierasz telefonu?-zapłakała do słuchawki.
-Mamuś? Coś się stało?
-Sally... Dlaczego znowu nam... Sally... Ona...
-Jaka ona? Roonie?
-Tak. Vera próbowała... Ona... Chciała popełnić samobójstwo.
-Co z nią? Mamo?
-Wciąż żyje... Ciężki stan... Sally... Dlaczego?
-Nie wiem, mamuś. Nie wiem.
Łzy pociekły po moich policzkach. Słysząc przez parę minut jedynie płacz w tle, rozłączyłam się. Wcześniej stałam przy blacie, teraz jednak usiadłam, opierając się plecami o szafkę. Schowałam twarz między kolana i dałam upust emocjom.
Dosłownie sekundę później poczułam ramiona oplatające się wokół mojej talii. Jake przytulił mnie mocno, a ja uspokoiłam się nieco. Przecież Roonie wciąż żyje. Tylko dlaczego chciała zmienić ten fakt?
-Spokojnie, Rose. Wszystko będzie dobrze. Cii.- lulał mnie jak małe dziecko.
-Dziękuję - szepnęłam
-Ależ za co?
-Za to, że jesteś.
Przesiedziałam w jego objęciach do momentu, w którym musiałam już się zbierać, by zdążyć na spotkanie z Meg.
Szybko się zabrałam i dzięki podwiezieniu przez Jake'a byłam pod domem Megan dziesięć minut przed czasem.
Poprosiłam Jake'a, żeby na mnie nie czekał i udałam się w kierunku jej domu. Zadzwoniłam. Meg otworzyła mi prawie od razu.
Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Blond włosy miała potargane, zebrane do góry w formie niechlujnego koka, ubrana była w stare, porozciągane dresy, które, o ile dobrze pamiętam, służyły jej jako piżama dwa, trzy lata temu. Na to naciągnęła nieco podarty T-shirt ze sporą plamą po kawie na dekolcie.
-Wejdź. - wychrypiała.
Wprowadziła mnie do salonu. Tam znów przeżyłam szok. Masa ubrań na podłodze przy kanapie, rozsypane na stole płatki - to nie wyglądało jak pomieszczenie mojej przyjaciółki - pedantki.
- Meggy, co się stało? - spytałam zdenerwowana, nie do końca chcąc usłyszeć odpowiedź na to pytanie.
-Nie stało się nic. Robię to samo, co robiłam od urodzenia, tylko teraz o wiele szybciej.
Spojrzałam na nią zdezorientowana. Meg tylko roześmiała się nerwowo.
Wtedy już naprawdę się zmartwiłam. Znam ją dobrze u wiem, że Megan chichocze tylko wtedy, kiedy się denerwuje.
Nigdy nie zapomnę, jak przed egzaminem maturalnym zaczęła śmiać się tak bardzo zaraźliwie, że facet z komisji zakrztusił się wodą i musieli go reanimować.
- Pamiętasz tego chłopaka, w którym podkochiwałaś się w podstawówce, a ja zaczęłam z nim chodzić i nie odzywałyśmy się do siebie przez dwa miesiące?
- Tak. Jako jedyny nosił plecak z Supermanem, a nie z Batmanem I dlatego wielbiła go co druga dziewczyna w klasie.
Zachichotałyśmy.
- Przepraszam, nie powinnam była z nim chodzić.
- Meggy, nie ma za co, to działo się dawno temu.
- Wiem, ale chcę się z wszystkiego wytłumaczyć. To ja zjadłam ostatni kawałek pizzy, a nie twoja siostra, to ja pomyliłam cukier z solą i poczęstowałam cię słonymi ciastkami I to ja napisałam liścik od ciebie do tego Toma z maturalnej, kiedy byłyśmy w pierwszej klasie. To chyba wszystko. Przepraszam.
- Meggy, co zaćpałaś?
- Jeszcze nic, ale planowałam.
-Megan, co jest?
-Rocky, ja... Ja...
Rozpłakała się. Przytuliłam ją, a ona wtedy wyszeptała. Najpierw myślałam, że się przesłyszałam, ale niestety nie. Dowiedziałam się, co było przyczyną dziwnego zachowania mojej przyjaciółki.
...........
Bam bam bam bam (muzyka budująca napięcie).
To tzw. pechowa 13. Czy wyszła dobrze- zostawiam Wam do oceny.
Dziękuję za mnożące się vote'y i komentarze. Cieszę się, że Noc aniołów przeczytano już prawie 500 razy. Dzięki :)
A tak btw, jak myślicie, co dzieje się z Meg? I czemu Nate nienawidzi Rose? Spekulujcie, z chęcią przeczytam Wasze przemyślenia.
Jeszcze raz thx i do następnego ;)
CZYTASZ
Noc aniołów
Teen FictionWszystko zaczyna się, gdy multiinstrumentalistka Rocket dostaje się do elitarnej szkoły muzycznej. Poznaje tam tajemniczego gitarzystę z zespołu rockowego. Cóż może wyniknąć ze zmiksowania jego rocka z jej muzyką klasyczną?