Rozdział 11

90 10 3
                                    

Jake czuł się kiepsko jeszcze przez kilka kolejnych dni. Całe szczęście na ten tydzień wypadło akurat wolne ze względu na próbne egzaminy końcowe dla ostatnich klas.

Jeszcze tylko dwa tygodnie i będą święta. Ale ten czas szybko leci. Meg udało się dostać na dziennikarstwo i praktycznie nie ma dla mnie czasu. Ostatnio spotykamy się bardzo rzadko, to ze względu na jej przepracowanie i wieczne bóle głowy, w które jestem skłonna uwierzyć, bo Meggy zawsze była pracoholiczką wbrew swojemu zdrowiu.

Z Jake'iem oficjalnie chodzić zaczęliśmy na początku listopada. Od tego czasu jesteśmy jak bliźnięta syjamskie. Co dziwne, nigdy się nie kłócimy. No, prawie nigdy.

Wyjątkiem są sytuacje związane z tą suką- Katariną. Już od początku mi nie pasowała, lecz myślałam, że tym razem się co do niej mylę.

Jednak nie. Ta czerwonowłosa wredna małpa ubzdurała sobie, że sprawi, że Jake się w niej zakocha. Ten pomysł przypadkowo zrodził się w jej chorej główce dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Przypadkowo. Ta, jasne.

Dave nie odzywał się do mnie od ponad miesiąca. Mniej więcej tyle samo czasu nie widziałam tej postaci w moim ogrodzie. Niewyjaśniona pozostała jedynie kwestia pobicia Jake'a. Całe szczęście taka sytuacja się nie powtórzyła.

O ile mi wiadomo mojemu ojcu urodziło się nowe dziecko. Jedynie do mnie zadzwonił się tym pochwalić. Zresztą jak zwykle.

Nigdy nie kontaktował się z nikim z naszej rodziny, poza mną. Przez wiele lat Nate- mój brat- miał do mnie o to żal. Teraz też nie jesteśmy w najlepszych stosunkach. Może kiedyś to się zmieni?

.......

Dziękuję za ponad 400 wejść! Pojawiły się również nowe vote'y i pierwszy komentarz- za to wielkie dzięki.
Komentujcie i vote'ujcie, bo to naprawdę mobilizuje do dalszego pisania.

Noc aniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz