Po kilkunastu minutach dotarłam na miejsce.
-Nate? Już jestem.- krzyknęłam przed drzwiami drewnianego, pomalowanego na biało domu.
Nie było odzewu.
-Nate?- spytałam, gdy usłyszałam za sobą kroki.
-Niestety nie, słonko.
Na dźwięk tych słów zdębiałam. Powoli odwróciłam się w kierunku mojego ''rozmówcy''.
-Cześć Rossy. Tęskniłaś?
Przełknęłam głośno ślinę. Przede mną stał Dave.
-Dawno się nie słyszeliśmy, jeszcze dawniej nie widzieliśmy.-kontynuował.- Wiesz, wyglądasz prześlicznie. Szkoda tylko, że nie dla mnie. Nie mogę ci tego wybaczyć. Puszczać się z tym szmaciarzem Daniels'em. Niech on lepiej pilnuje siostrzyczki, a nie zajmuje się tobą.
-Skąd wiesz...?
-Skąd wiem? Stąd, że to ze mną spędziła swoje ostatnie chwile w życiu. A to wszystko jego wina. Gdyby zajął się wtedy nią, a nie alkoholem, to Maddissie wciąż by żyła. Teraz to on będzie cierpiał.
-Co chcesz mi zrobić?
Cofnęłam się ze strachem. On szybko podszedł do mnie. Następnie zobaczyłam tylko ciemność.
......
Obudziłam się wewnątrz jakiegoś budynku. Zgadywałam, że jestem pewnie w domu, przed którym rozmawialiśmy.
-Wygodnie ci?-spytał z udawaną troską.
-Niezbyt.- odparłam, mówiąc o ciasno związanych rękach.
-Trudno. Teraz zacznie się zabawa.
Podszedł bliżej mnie. Z kieszeni wyjął nóż. Przerażona, zaczęłam się szamotać.
-Nie zabijaj mnie! Proszę.
-Nie mam takiego zamiaru. Przynajmniej na razie.
Przywiązał moje ręce do barierki znajdującej się przede mną tak, że nie mogłam nimi ruszyć. Delikatnie przeciągnął nożem od łokcia do nadgarstka. Rana nie była głęboka, lecz zaraz spłynęła z niej krew.
Krzyknęłam bardziej ze strachu niż z bólu. Z obrzydzeniem obserwowałam jak Dave przesuwa twarz do moich skrępowanych rąk. Przyłożył do nich usta i zaczął zlizywać z nich posokę.
-Jesteś obrzydliwy.
-Nie... Obrzydliwe było spanie z twoją siostrą.
-To ty ją zgwałciłeś?! Ty chamie! Zabiję cię!
-Mam nadzieję, że będziesz lepsza. Ale najpierw...
Przerwał i wyszedł z pomieszczenia. Starałam się wyplątać, ale związał mnie o wiele za mocno.
-Jak to miło z twojej strony, że czekałaś. Musimy coś wypróbować.
Wciąż związaną wziął mnie na ręce. Położył mnie na dnie czegoś przypominającego wannę zrobioną z blachy. Nalał tam wody, pytając się z fałszywym uśmiechem, czy nie za zimna. Była lodowata.
Nagle, bez ostrzeżenia wepchnął moją głowę pod powierzchnię.
Nie dostałam sygnału, by nabrać powietrza, więc prawie od razu zaczęłam się dusić. Woda wdzierała się do moich płuc, rozrywając je od środka. Dookoła zaczęło robić się coraz ciemniej. Chyba straciłam przytomność. Albo umarłam.
......
Otworzyłam oczy. Mokre ubrania kleiły się do mojego ciała. Chyba jednak przeżyłam.
-Co ty wyprawiasz, idioto! Mogłeś ją zabić!- usłyszałam głos... Nate'a.
-Dobra, sorry. Zabierz ją, ja dokończę później.
Wszedł do mojego więzienia.
-Chodź, Rosie. Idziemy stąd.
Zaprowadził mnie do samochodu. Krople wody kapiące z moich włosów i ubrań zmoczyły siedzenie.
-Nate, musimy o niej porozmawiać.
-Po to właśnie chciałem się z tobą spotkać.
-To, co się z nią stało to nie moja wina.
Ja tylko przyłapałam ją z innym facetem i uznałam, że powinieneś wiedzieć. Nigdy nie pomyślałabym, że popełni samobójstwo z tego powodu.-Zostawiła mi list. Napisała w nim, że zawsze była wobec mnie szczera. Ja ją kochałem. Nie mogę ci wybaczyć.
-Spróbuj. Wiesz, że bym cię nie oszukała.
-Przykro mi, ale nie wiem komu mam wierzyć. Wiem tylko, że codziennie tęsknię za nią coraz bardziej. To mnie powoli zabija. Już dłużej nie wytrzymam.
-Nate, co ty...?- spytałam ze strachem, gdy zobaczyłam, jak wyciąga z kieszeni pistolet.
-Żegnaj, Rosie.
Wycelował lufę w moim kierunku. Usłyszałam strzał i...
I urwałam w takim momencie :) Tradycyjnie dziękuję za vote'y i komy. Do następnego ;)
CZYTASZ
Noc aniołów
Dla nastolatkówWszystko zaczyna się, gdy multiinstrumentalistka Rocket dostaje się do elitarnej szkoły muzycznej. Poznaje tam tajemniczego gitarzystę z zespołu rockowego. Cóż może wyniknąć ze zmiksowania jego rocka z jej muzyką klasyczną?