Podjechaliśmy pod szkołę.
-Mam po ciebie przyjechać?W końcu to twój pierwszy dzień w nowym liceum...
-Prawie cała moja stara klasa będzie tu uczęszczać ,tato.-powiedziałam z zażenowaniem.
-Będzie dobrze.-zignorował moją odpowiedź i głupawo się uśmiechnął.
-Wrócę z koleżankami.-odparłam stanowczo i wyszłam z samochodu.
-Do zobaczenia Samanto.
Nie lubiłam jak mnie tak nazywał...wolałam po prostu Sam.
Nie miałam jakiś ,,super" kontaktów z ojcem ,nigdy mnie nie rozumiał ,za to moja mama była jedyną szczerze kochającą mnie osobą.
Szłam już w stronę szkoły gdy nagle poczułam jakiś dziwne uczucie ,jakby ktoś mnie obserwował.Stanęłam i rozejrzałam się dookoła ,zobaczyłam przystojnego bruneta ,który z zaciekawieniem mi się przyglądał.
Czułam się trochę skrępowana bo jego wzrok penetrował mnie z góry do dołu.
Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje komórki.
Cher: Czekamy na ciebie pod klasą ;P
Ja: Zaraz będę.
Włożyłam telefon do kieszeni i zerknęłam kątem oka na bruneta ,lecz nikogo tam nie ujrzałam.
-Super ,po prostu sobie poszedł.-pomyślałam poirytowana.
Po wkroczeniu na teren szkoły od razu ujrzałam znajome twarze.
-Sam!-usłyszałam głos Davida.
Podbiegł do mnie ze swoją "ekipą" i mocno mnie wyściskał.
-Jak ja cię dawno nie widziałem.-wyszczerzył swoje białe zęby.
Był przystojny i popularny ,wszystkie laski na niego leciały...czego chcieć więcej?(ironia)A tego ,że uwielbiał się zabawiać z dziewczynami ,zmieniał je jak rękawiczki.Na szczęście jego nastawienie do mnie było zupełnie inne ,bo łączyła nas tylko przyjaźń.
-Tęskniłam za tobą.-uśmiechnęłam się szczerze.
-Ja za tobą też ,musimy jakoś nadrobić stracony czas.Urządzam dziś impreze ,może wpadniesz?
-A mogę wziąść ze sobą koleżanki?
-Tylko żeby były ładne.-puścił mi oczko.
-Och nie bądź takim idiotą David.-szturchnęłam go łąkciem i zrobiłam zabawną minę.
-No to widzimy się o 18.-pomachał mi na pożegnianie i odszedł.
Zadowolona ze spotkania z moim przyjacielem weszłam do budynku szkoły.
Z co drugą osobą musiałam się witać ,było to dość męczące ,ale przyjemne.
Wreście dotarłam pod klase.
-Cześć dziewczyny!-rzuciłam się na moje dwie ukochane przyjaciółki.
-Sam!-powiedziały jednocześnie i wtuliły się we mnie.
Z Cher znałam się od pierwszej klasy podstawówki ,zawsze dobrze się dogadywałyśmy ,nasza przyjaźń "rozkwitła" w gimnazjum.
Ricki to moja sąsiadka.Poznałyśmy się pod koniec podstawówki ,ale od razu zauważyłyśmy ,że rozumiemy się bez słów.
-Szkoda ,że wakacje tak szybko się skończyły.-Cher zrobiła smuną minę szczeniaczka.
Tak...jak zawsze w pierwszy dzień roku szkolnego rozmawiałyśmy o wakacjach ,to był nasz taki rytułał.
-A mi najbardziej szkoda tego ,że tak rzadko się widywałyśmy.
Ricki pojechała na całe wakacje do Berlina z rodzicami ,ja w sumie też dużo podróżowałam ,jedynie Cher nigdzie nie wyjeżdzała.
-Ale za to zaczął się rok szkolny i będziemy się widywać codziennie.-rozluźniłam atmosfere.
-Trafiła nam się spoko klasa.-Cher wskazała na grupkę ludzi stojących obok nas.
-Nie wiem jak wy ,ale ja prawie wszystkich znam.-pomachałam do naszych znajomych ,nie musiałam długo czekać na ich odpowiedź...wyglądało to przezabawnie.
Rozległ się pierwszy dzwonek na lekcje ,wszyscy ustawiliśmy się pod klasą i czekaliśmy na nauczyciela.
-Widzę tu sporo ciasteczek.-Cher szepneła mi do ucha ,odruchowo się zaśmiałyśmy.
-Ustawić się porządnie.-usłyszeliśmy głos pana Branq'a.
Branq pracował kiedyś u mojego taty w zakładzie ,nie raz przychodził do nas do domu w sprawach służbowych.Miał około 30-stki i wyglądał całkiem całkiem ,wszystkie nauczycielki miały na niego jazdę.
Weszliśmy do klasy i rozsiedliśmy się na krzesłach (niestety ławki były pojedyńcze).
Ja ,Cher i Ricki usiadłyśmy na samym tyle.
-Nazywam się Tom Branq ,będę waszym wychowawcą ,będziecie również mieli ze mną biologię i fizykę ,jestem mało wymagający ,ale musicie się dobrze sprawować.
Wyjmijcie zeszyty ,zaraz podam wam plan.-uśmiechnął się szczerze.
Niespodziewanie drzwi klasy otworzyły się ,a do środka wszedł mój "obserwator".***
Pierwszy ,obiecany rozdział.
Akcja dopiero się rozkręca ;)
Sądzę ,że się wam spodoba :3