15

1.2K 96 2
                                    

-Myślałaś ,że ci ufam?Dobry żart...nie spuszczałem cię z oka nawet na sekundę.-Brad złapał mnie za ramię.
-Puszczaj!-wzięłam nóż do ręki i dźgnęłam go z całej siły w brzuch.
Syknął ,a jego uścisk stał się słabszy.
Wtedy wyrwałam się i zaczęłam uciekać w dół stromej góry.
Niestety wywróciłam się i upadłam ,głową uderzyłam w coś twardego.Moje ciało turlało się z góry ze zdwojoną prędkością.Nic nie widziałam przez piasek ,który wsypywał mi się do oczu.
Co chwilę wpadałam na jakieś kamienie ,które raniły moje ciało.Wreście straciłam przytomność.

Z wielkim bólem otworzyłam oczy ,stwierdziłam ,że jest już ciemno.Niebo było bezchmurne ,miliony gwiazd świeciły nad moją głową ,a pełnia księżyca oświetlała mi drogę.Zastanawiałam się ile tu leżałam nieprzytomna ,choć w sumie było to teraz mało istotne.

Byłam cała obolała ,każda część mojego ciała piekła mnie niezmiernie.
Wstałam chwiejnym krokiem ,zorientowałam się ,że nie mam pojęcia gdzie się znajduję.
Zaczęłam iść przed siebie.

Z daleka ujrzałam mały ,wiejski domek ,w środku świeciło się światło.Albo to jedyna szansa by jakoś się stąd wydostać ,albo zostanę zamordowana w okrótny sposób przez jakiegoś wariata.Nie wiedziałam czego dokładnie mam się spodziewać.

Wzięłam dwa głęboke wdech i zapukałam do drzwi ,moim czom ukazał się przystojny szatyn o bardzo umięśnionej budowie ciała.
-Cześć...-nie wiedziałam co powiedzieć.
Jego wzrok zmierzył mnie od góry do dołu.
-Witaj.-uśmiechnął się sympatycznie.
Stanął tak blisko mnie ,że czułam jego ciepły oddech na szyji.
-Zgubiłam się...mogła bym skorzystać z telefonu.
-Jasne.-ruchem ręki wskazał mi drogę.
Byłam wystraszona ,ale nie miałam innego wyjścia.

Domek wyglądał na opuszczony i zaniedbany ,trochę mnie to zaniepokoiło.

Sięgnęłam do telefonu stacjonarnego i wykręciłam numer Cher...nie odpowiadał.
-Cholera.-mruknęłam pod nosem.
Kątem oka spojrzałam na szatyna ,podpierał się o ścianę i patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Nazywam się Natan.
-Natan...-powtórzyłam z zaciekawieniem.
Uśmiechnął się zadziornie.Dopiero teraz zauważyłam ,że jego tęczówki miały kolor wchodzący w pomarańcz.
-A ty?-wyrwał mnie z zamyślenia.
-Sam.
-Piękne imię.-złapał mnie za rękę.
Zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
-Może ja już pójdę.
-Przedstawienie dopiero się zaczyna.-wbił mi igłę w ramię z jakąś substancją ,dopiero po chwili zrozumiałam ,że były to narkotyki.
-Co ty robisz?!-zesztywniałam.
-Chcę ci coś pokazać.
Zaczęło mi się kręcić w głowie ,a ciało stało się jak z waty.
-Ratunku!-desperacko szukałam pomocy...na marne.
-Tu i tak nikt cię nie usłyszy.-zaśmiał się szyderczo.
Całe moje życie stanęło mi przed oczami.
Odużona narkotykami straciłam przytomność.


-Pobudka!
Od razu zauważyła ,że jestem przypięta kajdankami do stołu.
-Czego ty ode mnie chcesz?!
-Chcę byś zobaczyła co oznacza śmierć.
Serce podeszło mi do gardła.
Teraz to od przypiął się metalowymi sznurami do różnych przedmiotów stojących w salonie.
-Wiesz...opłaca się czekać w tym domku na takie jak ty naiwne dziewczyny ,zawsze to jakaś rozrywka.
-O Boże w co ja się wpakowałam.-pomyślałam.

Natan ciężko i szybko oddychał ,jego oczy przybrały kolor jaskrawo żółty.
W pewnej chwili jego ciało wygieło się w literę C ,a roztawienie kości zmieniało się z każdą sekundą.Wyglądało to okropnie ,a do tego jego krzyk ,który przeszywał całe moje ciało na wylot.
Dopiero teraz to do mnie dotarło ,że zamienia się w wilkołaka...

***
Dziękuję za tyle gwiazdek ,wyświetleń i komentarzy. ♡
Jesteście dla mnie wielką motywacją. :D

I see you DamonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz