-Co do jasnej cholery?!-usłyszałam głos Davida.
Spojrzał się na mnie i zaczął się śmiać.
-Przestraszyłeś mnie!
-Co taka grzeczna dziewczynka jak ty robi tu sama?-uśmiechnął się zadziornie.
-Mogę cię o to samo spytać.-spojrzałam na niego z ukosu.
-Jogging.
Chwilę milczeliśmy.
-A ty?
-Ja no ten...chciałam odetchnąć świeżym powietrzem.
-Nie wnikam.Mogę cię odprowadzić jeśli chcesz.
-Nie zamierzałam jeszcze wracać.-ruszyłam do przodu ,lecz poczułam na nadgarstku dłoń Davida ,która skutecznie mnie zatrzymała.
Spojrzałam na niego pytającym zwrokiem.
-Dużo myślałem o naszej przyjaźni ,przez wakacje uświadomiłem sobie ,że...
-Że?
-Chcę czegoś więcej.
Zamilkłam.
Czy ja śnię?David mi wyznaje miłość?!
Prychnęłam tylko na tą myśl.
-Żarty sobie robisz?-zaśmiałam się.
-Jestem zupełnie poważny.
Mina mi zrzedła.
-Przecież ty gustujesz w głupich ,farbowanych blondynkach.
-Tylko jak chcę się zabawić.
-Nie zamierzam być twoją następną zabawką!-próbowałam odejść ,ale znów złapał mnie za nadgarstek.
-Puszczaj!
-Sam...ja naprawdę czuję do ciebie COŚ i to przez dłuższy czas.
-Coś?-wyrwałam się z jego uścisku.
Zaczęłam biec.
-Kocham cię!
Po tych słowach stanęłam jak wryta.
Odwróciłam się na pięcie ,a nasze spojrzenia się spotkały.
Złapał mnie za rękę ,tym razem bardzo delikatnie.
-Wiem ,że nie podoba ci się ,że podrywam każdą dziewczynę ,ale ja się zmienię...dla ciebie.Jesteś inna niż wszystkie ,taka wyjątkowa.
Wbił się w moje usta.
Całował mnie bardzo intensywnie ,tak jakby nie miało być jutra.
Wreście dałam się jemu przekonać i odwzajemniłam pocałunek.
Było bardzo namiętnie ,staliśmy tam zaledwie minute ,lecz czułam jakby czas się ciągnął w nieskończoność.
Spojrzałam mu w oczy ,a on uśmiechnął się do mnie łagodnie.
Niespodziewanie spojrzał na zegarek ,który miał zapięty na ręce.
-Wszystkiego najlepszego.
-Co?
-Jest już po północy ,masz dziś urodziny.
Przez to wszystko zapomniałam całkowicie o swoich urodzinach.
-Odprowadzę cię ,a jutro dostaniesz prezent.-uśmiechnął się dumny z siebie.
-Trzeba będzie zorganizować jakąś szaloną imprezę.
-O to się nie martw.Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
Godzina 11.30.
Zbudził mnie budzik.
Wstałam i jak zawsze w sobotę przygotowałam się do wyjścia.
Wybrałam numer Cher lecz nie odpowiadał...tak samo było z komórką Brada.Chciałam jeszcze zadzwonić do Ricki ,ale tamten wieczór przypomniał mi się w mgnieniu oka.Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
-Bądź silna.-powiedziałam sama do siebie.
Przechodząc koło lustra zatrzymałam się i spojrzałam na moją szyje.Nie było ani śladu po spotkaniu z Damonem.
Moja komórka niespodziewanie zawibrowała ,a ja skoczyłam do góry.
Cher: Przyjdź po mnie.
-Jeszcze czego.-zaśmiałam się.
Ja: Okey.Za 20 minut będę.
Cher: Czekam :)Cher mieszkała w domku jednorodzinnym obok centrum handlowego ,dość daleko od mojego bloku.
Nacisnęłam dwa razy dzwonek ,lecz nikt nie przyszedł mi otworzyć.
Lekko poruszyłam klamką ,a drzwi same się otworzyły.W pomieszczeniu było zupełnie ciemno.
W jednej sekundzie wszystkie światła rozbłysły.
-Sto lat!-z różnych zakamarków domu wyskoczyli moi znajomi i przyjaciele.
-Już miałam dzwonić po policje.-zażartowałam.
Cher podbiegła do mnie i założyła mi na głowę pluszową koronę.
-Wszystkiego najlepszego przyjaciółko.-uścisnęła mnie.
-Kocham cię mordo.-pocałowałam ją w policzek.Po koleji wszyscy złożyli mi życzenia ,potem nadszedł czas na krojenie tortu.
-Teraz otwórz prezenty ,a wieczorem wybieramy się na imprezę!-moja przyjaciółka wniosła do pokoju ,,górę" paczek.
Między innymi dostałam piękną ,błękitną sukienkę ,którą miałam zamiar założyć na dyskotekę.-Widziałaś Brada?-przepychałyśmy się do wejścia.
-Miał być wcześniej ,ale nie przyszedł...przykro mi.
Wzruszyłam ramionami.
-Jego starata.-weszłyśmy do środka klubu.
Jak zwykle rozbrzmiewała głośna muzyka ,a ludzie byli na wpół przytomni.
-Zaprosiłam też Damona.
-Że co?!
-Widzimy się potem.-pomachała mi i odeszła.
Byłam trochę poirytowana jej zachowaniem ,ale to w końcu Cher.
-Jak zwykle pięknie wyglądasz.-odwróciłam się i zobaczyłam Brada.
-Miło cię widzieć.
-To dla ciebie.-podał mi małe pudełeczko.
Po otworzeniu ujrzałam pierścionek z zielonym kryształem...wyglądał na zabytkowy.
-Jaki śliczny.Dzięki.-od razu go założyłam na środkowy palec.
-Zatańczymy?
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
Kołysaliśmy się do piosenki ,,How deep is you love".
-Spójrz na wprost.-powiedział niespodziewanie.
Otworzyłam oczy i zrobiłam co mi kazał.
I to co tam ujrzałam wzbudziło we mnie strach ,w mojej głowie piętrzyły się pytania.
-Ricki...
