-Jak się tu dostałeś?-byłam mocno zmieszana tą sytuacją.
-Drzwi były otwarte.-jego twarz przybrała flirciarski wyraz.
-Wyglądasz pięknie.
-Dzięki...-miałam mieszane uczucia.
-Przeprowadziłem się obok ,od teraz jesteśmy sąsiadami..
Znów usłyszałam dzwonek mojej komórki.
-Muszę iść.-uśmiechnełam się niepewnie.
Sięgnełam po telefon.
-Do zobaczenia na imprezie.
I już go nie było.
W mojej głowie krążyło milion pytań.
Komórka zawibrowała w mojej dłoni.
Cher: Gdzie ty do licha jesteś?!
Ja: Sorry ,zaraz będę.
Wyleciałam z domu jak torpeda ,gorzej było po schodach (mieszkałam na 2 piętrze)...-Jestem!-wskoczyłam na tylnie siedzenia.
-Spóźniłaś się 15 minut.
-To nie tak dużo.-zażartowałam.
-Dobra nie ma co się kłócić ,jedźmy.-Cher wcisnęła pedał gazu.
-Nie uwierzycie!-zmieniłam temat.
-Co?
-Damon był w moim mieszkaniu.
Ricki spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-I co się tam działo?-moja druga przyjaciółka była podniecona tą wiadomością.
-Rozmawialiśmy...
-Mów szczegóły.-naciskała.
-Nic się tam nie zdarzyło.-wywróciłam oczami.
-Tak ,tak...Wreście dotarłyśmy na miejsce.
Przez głośną muzykę trudno było cokolwiek zrozumieć.
-Ale laski!-usłyszałyśmy śmiechy jakiś chłopaków.
Spóźniłyśmy się tylko kilka minut ,a już połowa zaproszonych była nawalona.
-Cześć dziewczyny.-tym razem podszedł do nas całkiem trzeźwy "osobnik".
Nie powiem ,był przystojny.Miał blond włosy zaczesane do góry ,wyglądał schludnie.
-Jak się bawisz?-zagadałam do niego ,w sumie nie miałam nic do stracenia.
-Będzie jeszcze lepiej jeśli ze mną zatańczysz.-uśmiechnął się wesoło.
-Znajdziemy się jakoś.-puściłam oczko do moich przyjaciółek.
Szłam za blondynem przez dłuższą chwilę.
Aż w końcu zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
Wokoło nas tańczyło mnóstwo osób.
-A tak w ogóle to mam na imię Brad.
-Samanta.-podaliśmy sobie ręce.
-Chodzisz do liceum w GreeSton?
-Mam 20 lat.-zaśmiał się.
-Wyglądasz bardzo młodo.
-A ty bardzo pięknie.-położył mi ręce na biodrach ,a muzyka momentalnie zmieniła się na spokojniejszą.
Zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki.
Teraz zwróciłam uwagę na jego wzrost ,był wyższy ode mnie (na oko miał 1,90 wzrostu) ,bardzo mi się to podobało.
Spojrzałam w przód i zobaczyłam Damona ,stał po drugiej stronie sali...patrzył na mnie ze zdumieniem.
Przeszedł mnie dreszcz po plecach.
-Coś się stało?-Brad spojrzał mi w oczy ,jego tęczówki niewiele różniły się kolorem od źrenic ,wyglądało to jednocześnie niesamowicie ,jak i przerażająco.
-Pójdę się napić.Zaraz wracam.-pobiegłam w stronę bruneta.
Miał na sobie czarną ,skórzaną kurtkę i jasne jeansy.
-Obserwujesz mnie?-wiem ,że było to dziwne pytanie ,ale nie dawało mi spokoju.
-W każdej minucie mojego życia.
Zatkało mnie.
Było to dość przerażające ,jak i intrygujące.
-Napij się.-podał mi czerwony kubeczek z wódką.
Bez namysłu wypiłam wszystko.
-Mogę z tobą zatańczyć?-zmienił temat.
Kiwnęłam delikatnie głową ,a na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Co ja robię?-pomyślałam.
Lecz po chwili zapomniałam o wszelkich troskach...alkohol zaczął działać.
Pociągnął mnie na środek parkietu.
-Rozluźnij się.-uśmiechnął się seksownie.
Przyciągnął mnie do siebie.
Jego ręce spoczeły na moich biodrach ,ja za to oparłam się brodą o jego ramię.
Zaczęlismy lekko podrygiwać.
Poczułam jego oddech na moim karku.
-Sam!-usłyszałam głos Ricki.
Damon szybko ,,oderwał się "ode mnie.
-Wreście cię znalazłam.Cher rozbiła sobie głowę ,jest bardzo pijana.
Zdziwiło mnie to ,że Ricki nie zwróciła żadnej uwagi na Damona.
-No chodź!
Odwróciłam się by pożegnać się z błękitnookim ,lecz nikogo tam już nie było.
-Co do cholery?!-pomyślałam.
-Ruchy!-Ricki pociągnęła mnie za rękę.
Przepychałyśmy się przez tłum ludzi ,aż wreście dotarłyśmy do jakiegoś pokoju.
Po otwarciu drzwi zobaczyłam ledwie przytomną przyjaciółkę.Nie było widać krwi ,ponieważ Cher miała czerwone włosy.
-Dzwonię po pogotowie.
-Nie!-wybełkotała.
-Było się nie upijać!
-Zawieź mnie do szpitala moim samochodem.-wskazała na Ricki.
Ja nie miałam jeszcze prawa jazdy.
-Wrócisz sama?-teraz mowa była o mnie.
-Pójdę na skróty parkiem.
Ricki wzieła Cher pod pachę i wyszła.
Nie miałam ochoty dalej się bawić...zdecydowałam by wrócić do domu.
Wychodząc głównym wejściem wpadłam na Brada.
-A ty gdzie uciekasz?-próbował ukryć złość.
-Przepraszam ,że cię tak zostawiłam ,moja koleżanka rozbiła sobie głowę i musiała jechać do szpitala.Bałam się o nią.-trochę koloryzowałam ,ale mniejsza z tym.
-Nic się nie stało.-teraz na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Idę do domu bo nie mam ochoty już na zabawę.
-Mogę twój numer?-powiedział niespodziewanie.
Wyjęłam karteczkę z torebki i napisałam mu to o co prosił.
-Musimy się za niedługo umówić.-puścił mi oczko.
-Jasne.-pomachałam mu na pożegnanie i wyszłam.