13

1.6K 105 5
                                    

-To on jest tym mordercą?-wyszeptałam.
-Powiedzmy...choć śmierć Davida to nie jego sprawka.
-A czyja?
-Nie mam pojęcia.To nie w jego stylu-usiadł na łóżku.
-Co teraz robimy?
-Na co masz ochotę?-poruszył dwuznacznie brwiami.
-Chodzi mi o Brada.-powiedziałam z irytacją.
-Musimy go zamienić w człowieka lub zabić.
-Nie bądź taki jak on...
-Jestem wampirem ,nie da się nie zabijać.

-On przemienił Ricki.-położyłam się obok niego.
-Jego plany zemsty sięgają coraz dalej.Nie chcę byś była w to wmieszana.
-Mam się ukrywać?
-Wątpię by chciał cię zabić ,lecz może być niebespieczny w stosunku do naszej dwójki.
-Czyli jestem w tarapatach.-podsumowałam.
-Nie pozwolę mu cię skrzywdzić.
-On ma mój numer ,więc może mnie namierzyć w każdej chwili.-przypomniało mi się.
-I bez tego by cię znalazł.
Przeszły mnie ciarki po plecach.
-I co ja mam zrobić?
-Obronię cię ,nie martw się.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś taka piękna jak się uśmiechasz.-zaczął gładzić moje włosy.Gdy zszedł niżej (na szyję) dotknął niechcący mojej tętnicy ,jego źrenice się powiększyły ,a tęczówki przybrały kolor bordowy.
-Damon ,nie atakuj mnie ,proszę.
-Po prostu czuję twoją krew...nie mogę się powstrzymać.
-Spójrz mi w oczy.
Jego twarz od razu złagodniała.
-Pokaż mi ,że nie zrobisz mi krzywdy.
Złapał mnie za biodra i podciągnął do góry ,czułam jego oddech na karku.Serce zabiło mi szybciej.
-Co ty...?
-Zaufaj mi.-wydawał się być bardzo opanowany.
Zamknęłam oczy.
Poczułam jego usta na swoich ,złożył na moich wargach namiętny pocałunek.
Obiełam go w pasie nogami ,a on zaczął mnie rozbierać.

Sama nie wiedziałam co robię ,po prostu pragnęłam go ,choć od dłuższego czasu ukrywałam uczucia jakie czułam wobec niego.Porządanie było silniejsze ode mnie.

Zostałam w samej bieliźnie.
Przyparł mnie do ramy łóżka ,a sam ściągnął koszulkę ,moim oczom ukazał się jego wyrzeźbiony tors.
Znów wbił się w moje usta.
Jego ręce rozpieły mi stanik ,a ja odruchowo się zakryłam.
-Spokojnie.-rozsunął mi dłonie ,a jego wzrok utkwił na piersiach.




Opadłam na łóżko ze zmęczenia.
Damon złożył ostatni pocałunek na moich ustach i przykrył mnie kołdrą.
-Idę wziąść prysznic ,zaraz wracam.-uśmiechnął się seksownie i wyszedł.
Czułam się taka żywa...choć współżyłam z wampirem ,który na logikę był martwy.Zaśmiałam się na tą myśl.

Usłyszałam jakiś szelest.
W szybkim tempie naciągnęłam na siebie bieliznę i podkoszulek.
-Samanto.
Zaczęłam się co raz bardziej obawiać.
Poczułam zimny powiew na karku ,odwróciłam się w stronę balkonu ,a przede mną stanął Brad.
-Damon!
-I tak cię nie uratuje.-uśmiechnął się bezczelnie.
Złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
Serce podeszło mi do gardła.Próbowałam się wyrwać ,lecz nieskutecznie był za silny.Damon wbiegł do pokoju w samym ręczniku.
-Zostaw ją!
-Tylko spróbuj się ruszyć ,a skręce jej kark.
Spojrzał mi w oczy ,a ja poczułam się bardzo dziwnie...jakby władał moim umysłem.
-Nie wyrywaj się.-powiedział ostro.
Odgarnął mi włosy i wbił się boleśnie w moją szyje.
-Proszę nie.-wybęłkotałam.
Zobaczyłam w oczach Damona przerażenie.
-To nasza sprawa ,nie mieszaj jej w to!

Brad rozkoszował się moją krwią patrząc na Damona z zadwoleniem.
Jego ręce złapały mnie za piersi ,a mi ze strachu po policzkach popłynęły łzy.
-Kurwa!-Damon nie wytrzymał ,oderwał nogę od stolika ,który stał przy łóżku i rzucił ją w stronę Brada ,lecz blondyn spodziewał się tego i zrobił unik.
-Wielki błąd mój przyjacielu.-niespodziewanie Brad wziął mnie na ręce i wyskoczył przez okno...czułam jak kawałki szkła ranią moje ciało.
Zemdlałam.

I see you DamonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz