Po obietnicy złożonej mnie i sobie przez Dean'a, reszta chłopaków wbiła do pokoju z wiadomością, że przyszła do mnie nasza sąsiadka z naprzeciwka. Ta kobieta jest koszmarna. Co tydzień przynosi nam swoje ciasto, które chcąc nie chcąc ląduje w koszu na śmieci. Pierwszy raz gdy spróbowaliśmy tego ciasta, spędziliśmy kilka kolejnych godzin w łazience na zmianę wymiotując. Od tamtej pory nie odważyliśmy się nawet powąchać wypieku. Śmierć przez zaczadzenie jest możliwa...
Wstałam z łóżka i przysłoniłam włosami powiększający się na moim policzku siniak. Potem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Uśmiechnęłam się do niej z wymuszoną sympatią i beztroską. Jak wiele można ukryć uśmiechem...
-Case, kochanieńka. - zaświergotała. Miała skrzeczący głos. Pewnie przez kilka papierosów dziennie. Jej siwe włosy wystawały spod chusty, którą prawie codziennie nosiła na głowie.
-Dobry wieczór, pani Jefferson. - przywitałam się. Specjalnie zasłoniłam drzwiami widok do wewnątrz. Już i tak znosiłam plotki i komentarze, że mieszkam z jednym chłopakiem. A jakby zobaczyła, że w środku jest jeszcze trzech innych... Chociaż i tak miałam w dupie to co mówią sąsiedzi. Ale wolałam nie być obiektem plotek. Już to słyszałam "Co za dziewucha... Sprowadza co chwila chłopców. Za naszych czasów..." i takie inne. Uciążliwe...
-Przyniosłam wam ciasto. Jak twój chłopak? - spytała prosto z mostu. Ach ta bezpośredniość...
-To nie jest mój chłopak. Mieszkam z przyjacielem i przyjaciółką. - wytłumaczyłam.
-Ależ oczywiście. - powiedziała z uśmiechem ale słyszałam jej myśli: "Myśli, że zamydli wszystkim oczy. Przecież gdy ktoś mieszka z chłopakiem to jasne, że uprawiają...". Odchrząknęłam głośno nie chcąc słyszeć reszty jej myśli. To było niezręczne. Bardzo.
-Dziękuję za ciasto. Dobranoc. - pożegnałam się i wróciłam do mieszkania. Ta kobieta jest denerwująca.
Nate jakby rozumiejąc moją minę ruszył do kuchni i wystawił kosz na śmieci. Odebrał ode mnie ciasto i wrzucił do worka. Po trafieniu uniósł ręce w górę na znak wygranej i uśmiechnął się do nas.
-Rzut za trzy punkty.
Jako, że nikomu specjalnie nie chciało się niczego już robić, włączyliśmy w pokoju Nate'a film. W końcu jednak obejrzeliśmy "Czerwony Świt". Lubię ten film. Ale nie miałam siły, by obejrzeć cały. Usnęłam w połowie. I co dziwne, obudziłam się w swoim pokoju gdy już świtało. Pewnie któryś mnie przeniósł. Oj no dobra, trzeba zrobić śniadanie. Wstałam z łóżka ale momentalnie runęłam na ziemię. Zahaczyłam o coś, co leżało na podłodze zaraz obok łóżka. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam rozglądającego się i zaspanego Dean'a.
-Co ty tu robisz? - warknęłam. Nie chciałam brzmieć srogo ale no spał przy moim łóżku i na dodatek przewróciłam się o niego. On jest normalny?
-Pilnuję cię. - wstał z podłogi i otrzepał ręce i spodnie z brudu, którego w moim pokoju nie było. W końcu poprzedniego wieczora sprzątaliśmy.
-A wyglądam na dziecko, które potrzebuje niańki? - uniosłam jedną brew.
-Powtarzasz się. - zaśmiał się. No tak, ja wypomniałam mu wczoraj powtórzenie a on musiał mi odpłacić. -I nie, nie wyglądasz. - obrzucił mnie znaczącym spojrzeniem od stóp do głów.
-Zaraz pomogę ci spojrzeć tak bardzo, bardzo w prawą. - zagroziłam i wyjęłam z szafy jeansowe spodenki i za dużą czarną koszulkę, która, jak dużo moich koszulek, wyglądała jak męska.
-A wracając, to pilnowałem cię, prawda. Bo coś obiecałem. - rzucił się na moje łóżko i rozwalił się na całej długości i szerokości. Co on, u siebie jest?
-I co? Jak obserwacje? - zapytałam krzyżując ramiona na piersiach. Miałam już w rękach ubrania i chciałam się iść przebrać, bo wczoraj jakoś nie uśmiechało mi się przebieranie a i nie byłabym zadowolona gdyby chłopaki mnie rozebrali. Oni mają różne pomysły.
-Właśnie chciałem zapisać swoje obserwacje na kartce, więc jakbyś użyczyła pergaminu i pióra... - wzruszył nieporadnie ramionami. Wzięłam z biurka notes i podałam mu. Z koszyczka wyjęłam długopis i rzuciłam w niego. Sama poszłam do łazienki a jego zostawiłam bazgrzącego coś na kartce. On serio chce się w to bawić? Czyli teraz będę robić za obiekt obserwacji jak królik doświadczalny? Chyba widać, że czwarte piętro, nie?
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i umyłam zęby. Włosy związałam w koka na czubku głowy. Wczorajsze ubrania wrzuciłam do kosza na brudne ubrania i wyszłam z łazienki. Z ciekawości zajrzałam do mojego pokoju. Dean siedział teraz w poprzek mojego łóżka, opierał się plecami o ścianę i trzymał notes na kolanie, cały czas coś pisząc. Obserwowałam go kilka sekund aż odłożył dumnie długopis na pościel. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Coś tam nabazgrał? - spytałam ciekawa. Właściwie to wiedząc, że mogę czytać w myślach, mogłam zajrzeć do jego i się dowiedzieć ale nie chciałam by i to dopisał. Mimowolnie zobaczyłam jakieś obrazy. Najpewniej jego wspomnienia...
Dean szedł z Nate'em chodnikiem. Było ciemno a po obu stronach były budynki, większość to sklepy i bary czy kluby. Kierowali się do baru, w którym aktualnie pracuję.
-Więc jaki plan? - zapytał Dean.
-Nachlać się w trzy dupy.
-Czemu? - brunet się zaśmiał i schował dłonie do kieszeni swoich czarnych jeansów.
-Cassie znowu mnie wygoniła z domu bo sprząta. Wiesz jaka ta baba jest okropna? - narzekał Nate i kręcił głową.
-No nie bardzo, bo jej nie znam. - zauważył Dean.
-Poznasz... Skoro ona mnie wygania by sprzątać a ty ze mną chodzisz w takich momentach się napić, to pewnego dnia się spotkacie. - zaśmiał się i pchnął drzwi klubu. Dean ze śmiechem wszedł za nim. Obaj usiedli przy stoliku przy oknie i zamówili piwa.
-Naprawdę... Ona jest i świetna i nieznośna w jednym! - wyrzucił ręce w górę -To moja najlepsza przyjaciółka ale mam jej czasem dosyć.
-I dlatego właśnie obrabiasz jej dupę? - zaśmiał się Dean i napił ze szklanki z piwem.
-Tylko jej o tym wspomnij. - zagroził -No uwielbiam ją i w ogóle zaciągnąłbym ją nawet sznurami przed ołtarz ale to w naszym przypadku podchodziłoby pod kazirodztwo. Jesteśmy tam jakąś dalszą rodziną i znamy się od urodzenia. Zna mnie jak nikt inny.
-Stary, gdybym cię nie znał, stwierdziłbym, że się zakochałeś. - zażartował Dean.
-Powiem to samo gdy się poznacie. - odgryzł się Nate i też się napił.
-Czemu niby?
-Ona jest po prostu dla mnie ideałem. Najlepsza przyjaciółka, najlepszy kumpel do picia poza chłopakami, ba, nawet byłaby najlepszą dziewczyną, z jaką bym kiedykolwiek był! - wykrzyczał -i zapewniam, gdy ją poznasz, łatwo się jej nie pozbędziesz.
-Czemu?
-Tak między nami: ona jest najlepsza. Samowystarczalna i wielotalentowa. A właśnie! - przypomniał sobie coś -Musisz spróbować tego co gotuje. Cudo!
...I obraz się rozmył.
-Sama zobacz. - Dean wyciągnął w moją stronę kartkę i poklepał miejsce koło siebie. Usiadłam obok niego i wzięłam do ręki kartkę. Już po pierwszym spojrzeniu na kartkę wybuchłam śmiechem.

CZYTASZ
Slavery
Teen FictionBo każdy ma przy sobie takiego anioła, który mimo tego, że sam upadł, pomoże ci się podnieść... W tych czasach ludzie młodzi nie zważają na granice pomiędzy byciem przykładnym człowiekiem a tym, który daje zły przykład, sam jest zły. Udział w niele...