29.Ale chciałabym pogadać z tobą jak wrócisz.

204 24 2
                                    

  -I los chciał bądź nie, że trafiło na ciebie. 

     Moje płuca jakby się buntowały i na siłę nie przyjmowały wystarczającej ilości tlenu. Nogi też nie współpracowały. A dlaczego? Bo mój mózg... O właśnie. Kolejny narząd, który teraz się zwrócił przeciw mnie. Mój mózg przetrawiał jeszcze to co powiedział Aidan. Czyli o ile dobrze zrozumiałam, jakiś facet, Cole Sparks, postanowił się zabić i "przypadkiem" trafiło na mnie, przyjęłam wbrew własnej woli część jego ducha. Czyli on musiał też słyszeć myśli i tą resztę, co ja mam teraz. Chore? Bardzo!

  -Oj, daj spokój. To nie wszystko. - zaśmiał się złośliwie blondyn. On chyba ma zamiar mnie zniszczyć psychicznie. Właściwie nie zdziwiłabym się. -Wracając... Cole'a przyjęto na oddział z podejrzeniem samobójstwa. A mój ojciec co? Łaził po całym szpitalu i szukał jakiegoś znaku, że tam jest ta osoba, która przyjęła jego część duszy. I jak się tak przechadzał po korytarzach, wmurowało go w podłogę. Położna przewoziła ciebie w inkubatorze do sali twojej matki. Zobaczył jakąś poświatę nad tobą. Ale nie wnikam. Te wszystkie sprawy nie są dla mnie. Znalazł ciebie więc wrócił do Cole'a. Umarł więc ten powiadomił resztę z nas o tym. Zrobili zebranie i głosowali czy cię zabić. - wytrzeszczyłam oczy. Jakaś grupa obcych mi osób chciała mnie zabić jak byłam niemowlakiem?! -Ale spokojnie, nie zabili cię.

  -No co ty... - głos miałam tak schrypnięty, że ledwo mówiłam.

  -Oj dobra. W każdym razie cię obserwowali. A że nie przejawiałaś żadnych dolegliwości czy coś, zostawili cię w spokoju. Aż tu nagle mój ojciec z pół roku temu nakazał mi cię pilnować. A czy ja, dwudziestojednoletni chłopak, ma coś do powiedzenia? Ależ skąd. Mam niańczyć na odległość jakąś dziewczynę. Na początku mi się to nie podobało ale ja zobaczyłem co ty wyprawiasz...

  -Że niby co?

  -Wyścigi i te sprawy. - mrugnął do mnie -A w domu taka grzeczna dziewczynka. - zakpił -A jak zauważyłem, że coś się zaczyna dziać, powiadomiłem ojca. Kazał mi cię sprowokować i w ostateczności powiedzieć ci wszystko.

  -Czekaj. Jak sprowokować? - ta historia była trochę chaotyczna. Ale może to zrozumiem w nocy jak się położę spać. No bo położyć się spać to każdy potrafi. A to z zaśnięciem są schody.

  -Mała biała kicia i dziewczynka stęskniona za kotkiem. - no tak... mogłam się spodziewać... a raczej nie mogłam, bo o niczym nie wiedziałam do teraz.

  -Ten zamek też? - skojarzyłam dwa fakty.

  -Jaki zamek? - spytał i wyglądał na poważnie zdziwionego. 

  -Tego dnia jak się to zaczęło, pomyślałam a raczej błagałam w myślach, żeby zamek był zamknięty bo sama nie chciałam sprzątać a akurat byli u mnie przyjaciele. I tu Avada Kedavra! Drzwi były zamknięte. 

  -W żaden zamek się nie bawiłem. - oświadczył. Ok... czyli to serio byłam ja? Jak nie zwariuję... a nie. Poprawka: już zwariowałam.

  -Chore. - szepnęłam i osunęłam się po ścianie.

  -A żebyś wiedziała. - Aidan ukucnął obok mnie -Ale chore to będzie dopiero jak się dowiesz najlepszego. 

  -I najbardziej głupiego? - zapytałam.

  -To nie jest głupie... - obruszył się.

  -Czekaj. - przerwałam mu -Najpierw powiedz kim ty jesteś i twój ojciec.

  -Nie uwierzysz. - zaśmiał się.

  -Całkiem możliwe. - zamknęłam powieki. Przygotować się na najgorsze? Chyba to dobre wyjście. Ale co w moim pojmowaniu powinno być tym najgorszym?

  -Jesteśmy coś jakby aniołami.

     Otworzyłam oczy. Faktycznie nie wierzyłam. Co się oni wszyscy uwzięli na te anioły? Zaraz...

  -Podsunąłeś te anioły Dean'owi? - zapytałam słabo.

  -Nie. Skurczybyk jest bystry. - prychnął -Właściwie to się zdziwiłem, że o tym pomyślał. Wszyscy inni by wyśmiali swoją wyobraźnię a ten się tego trzymał. - pochwalił.

  -A ja? - chciałam już mieć to za sobą. Za dużo tego wszystkiego? Tak, o wiele.

  -Też.

  -Co też?

  -Też jesteś aniołem. Wiem, że nie wierzysz ale taka prawda. 

     Wstałam z podłogi i lekko chwiejnie ruszyłam do drzwi. Nie chciałam już tero słuchać. Chciałam wrócić do domu i się przespać. Tyle wydarzeń jednego wieczora to za dużo. O wiele. 

     Słyszałam myśli Aidana nakazujące mi wrócić i wysłuchać do końca. Szczerze? Chciałam, żeby już dawno był koniec. Jeśli to tylko jakaś bajka, Aidan oberwie za opowiedzenie mi jej. A potem zaśmieję się rodem z psychiatryka. A jeszcze potem załatwię sobie żółte papiery i zamieszkam na zamkniętym. Będzie najlepiej. I jeszcze napiszę książkę o tym jak mnie taki Aidan wkręcił w anioły. Przecież anioły nie istnieją. W książkach i filmach, owszem. Ale naprawdę? Wątpię. 

     Odwiedziłam Dean'a w pokoju. Szybko bo pielęgniarka mnie wywaliła za późną godzinę odwiedzin. Ale i tak brunet spał więc raczej trudno byłoby mi z nim gadać. Wróciłam do domu o drugiej. A rano musiałam być w szkole na lekcjach. Chyba zachoruję. A raczej będę symulować chorobę. Tak, to dobry pomysł. Zrzuciłam ubrania i położyłam się na łóżku. 

     Nienawidzę tego czasu przed uśnięciem. Wtedy najwięcej myślę. A po tym dniu wolałabym nie myśleć o niczym. Aidan. To przez niego. A jeszcze niedawno, bo właściwie to dzisiaj chciałam wiedzieć wszystko. A teraz? Wolałabym żyć w nieświadomości? Chyba nie. To najgorsze. Ale co mam teraz zrobić? Może powinnam pogadać z Aidanem, żeby mi wszystko dokładniej wyjaśnił? Powinnam. Ale teraz w środku nocy nie będę go wzywać, nie? Może jutro.

     

     Obudziłam się zanim budzik zadzwonił. Wyłączyłam budzik i ubrałam się. W łazience robiłam wszystko automatycznie. Nie miałam nawet humoru, żeby wyczesać włosy. Choć i tak tego nie robiłam od dawna. Rozczesywałam włosy tylko gdy miałam je myć i po myciu. Dziwnie ale dla mnie w sam raz. W kuchni nic nie zjadłam. Nie miałam ochoty. Ubierałam trampki i niebiesko-różową kurtkę, którą kupiłam gdy byłam w domu, gdy Agnes wyszła z pokoju.

  -Co jest?

  -Nic. Muszę iść na zastępstwa. - postanowiłam jednak nie udawać choroby. Nie byłam w tym dobra. A dodatkowo zżerałyby mnie wyrzuty sumienia. Miałam przewalone. A dlaczego? Bo byłam aniołem. Tak, przyjęłam to niechętnie po śnie, jaki miałam tej nocy. Śnił mi się młody chłopak, który odebrał sobie życie a od jego duszy, która wychodziła z jego martwego ciała, odczepiła się cząstka i niewidzialna przebijała się świecąc tylko dla aniołów niebieską poświatą przez ściany i podłogi i zaszczepiła się w dziewczynce, która dopiero przyszła na świat. 

  -Nie widziałam tej kurtki. - tak, Agnes i Alice miały taki zwyczaj, że jak jedna sobie coś kupiła i nie powiedziała drugiej, to było obrażanie się o taką błahostkę. Zawsze.

  -Kupiłam ją w sobotę jak byłam u rodziców.

  -Dobra, nie zatrzymuję cię. Ale chciałabym pogadać z tobą jak wrócisz.

  -Ok. - uśmiechnęłam się i wyszłam. Ja najpierw musiałam pogadać z Aidanem. A poza tym przeniknęłam myśli Agnes. Chciała ze mną pogadać o niej i Nicku. I wyczułam, że była lekko zestresowana ale i szczęśliwa. Z tego wywnioskowałam, że spróbowali być ze sobą. I bardzo dobrze. Choć jego normalne zachowanie w ciągu ostatnich dni wokół mnie. 


SlaveryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz