Stałam sparaliżowana. Bałam się i to porządnie. I co najgorsze, zaczęłam się bać dopiero teraz. Dlaczego? Och, jest kilka powodów.
Po pierwsze: w sali byłam ja, Dean, który o mało co nie zginą tego wieczoru, a także Aidan.
Po drugie: Aidan wiedział co się ze mną dzieje ale nie chciał mi tego powiedzieć.
Po trzecie: mam przypuszczenia, że to Aidan jest odpowiedzialny za wypadek Dean'a.Po czwarte: myliłam się co do niego. Przy naszym pierwszym spotkaniu wydawało mi się, że będzie chciał mi pomóc a jak na razie to tylko spowodował wypadek Wincherstera i spotęgował mój strach i niepokój.
-Nie przesadzaj. Aż taki zły nie jestem. - odezwał się z lekko kpiącym uśmiechem.
No i po piąte: czyta w moich myślach i przekazuje mi swoje.
-Kim ty jesteś? - spytał zdezorientowany Dean. Spoglądał to na mnie to na Aidana.
-Ile razy mam powtarzać? Jestem Aidan.
Ja wpatrywałam się jedynie w blondyna. Miałam spięte całe ciało. Gotowa byłam nawet się na niego rzucić z pięściami.
-Co tu robisz? - zapytałam schrypniętym głosem.
-Moja droga Case, przyszedłem porozmawiać. - oznajmił przemiło. Niestety, nie ze mną te numery.
-Miałam raczej na myśli to, co robisz tutaj tak ogółem. Czemu byłeś wcześniej pod moim mieszkaniem?
-Wyczułem, że mogą ci coś zrobić. - tylko tyle powiedział.
-Co im zrobiłeś? - wtrącił się Dean.
-Wolałbym, żebyś jednak się zamknął i odsypiał. - chwilę potem głowa Dean'a opadła na poduszkę. Jak...?!
-Coś ty mu zrobił?! - wyszeptałam groźnie.
-Spokojnie, śpi a my możemy spokojnie porozmawiać. - podszedł do krzesła stojącego przy ścianie i usiadł na nim. Wyprostować nogi a ręce skrzyżował na klatce piersiowej. Był ponownie oazą spokoju.
-Ponawiam pytanie: co tu robisz?
-Pomagam ci. - westchnął.
-Pomagasz? - on serio to powiedział? -Jakoś nie widzę pozytywów tej pomocy! - wybuchłam. Byłam kłębkiem nerwów. A to wszystko przez dzisiejsze wydarzenia. A zaczęło się od mojego powrotu do mieszkania, potem Dean i jego teoria o aniołach, następnie Kylie i banda Liama, a tym samym pojawienie się Aidana. A potem to już wypadek Dean'a i zatrzymujemy się w tym miejcu, w którym jesteśmy w tej chwili. Sala szpitalna. Dean śpi zmuszony choć nie wiem jak przez Aidana. Ja trzęsę się z nerwów i strachu. Aidan siedzi spokojnie i obserwuje mnie. A reszta mojej paczki nawet nie wie co się dzieje w tym momencie. Aidan jest silny, przynajmniej tak stwierdzam na oko po budowie jego ciała. No nie oszukujmy się: jego sylwetka jest szczupła i wysportowana a on sam w sobie jest przystojny.
-Nie denerwuj się. Jeszcze nic nie rozumiesz ale jak zrozumiesz, będziemy najlepszymi przyjaciółmi. - przewrócił teatralnie oczami. Czyżby?
-Dzięki ale mam już najlepszego przyjaciela. - oznajmiłam mu na wspomnienie nie tak dawnej rozmowy z Nate'em. Zaśmiałam się w duchu.
-O tak. Ten Nate jest naprawdę twoim najlepszym przyjacielem. Ale czy ty jesteś jego najlepszą przyjaciółką? - udał głębokie zastanowienie. Drań. Wiedział doskonale, że ukrywam te moje "dolegliwości" prze Nate'em.
-Cassie? - głos Dean'a rozszedł się szeptem po mojej głowie. Był świadomy wszystkiego ale nie było nic widać. Przecież spał.-Jestem. - upewniłam go.
-Ale wiecie, że w towarzystwie się nie ma sekretów? - zaśmiał się Aidan. Będzie jeszcze moje myśli przeczesywał kiedy chce?
-Może mi wreszcie wyjaśnisz o co chodzi? Co się ze mną dzieje? - zapytałam. Chciałam zmienić temat. Z doświadczenia wiem, że człowiek jest najsłabiej chroniony przez samego siebie podczas snu. A Aidan już pokazał, że go nic nie obchodzi Dean. Najpierw spowodował jego wypadek a teraz wpłynął na niego tak, by spał. A dlaczego? Bo nie chciał rozmawiać w jego obecności? Przecież mówił, że pogadamy w trójkę, tak?
-Słyszysz bicia serc ludzi, czytasz w myślach, widzisz obrazy...
-Tyle i ja wiem. Ale dlaczego? - byłam zirytowana porządnie.
-Och. - westchnął i bezradnie odchylił głowę do tyłu. Kilka sekund potem wstał z krzesła i wyszedł na korytarz. Podniosłam brwi na niego. Miał mi powiedzieć o co chodzi a zwyczajnie wyszedł jak zapytałam? -No co tak stoisz? Nie mamy czasu na twoje przemyślenia. - stał w drzwiach i patrzył na mnie z niezadowoleniem. Odwróciłam się do Dean'a. -Spokojnie, nie zabiję cię i jego też nie.
Miałam iść czy nie? Kurde, bałam się zostawiać samego Dean'a ale chciałam się dowiedzieć co się ze mną dzieje.
-Skoro już rozważyłaś wszystkie za i przeciw, możemy iść? Nie mam tyle czasu. - poganiał mnie Aidan.
Ruszyłam niepewnie za nim. Nie wiedziałam czego się spodziewać ale jak inaczej mogłabym odkryć prawdę?
Szliśmy pustymi i słabo oświetlonymi korytarzami. Sala Dean'a była na drugim piętrze a Aidan prowadził mnie do schodów prowadzących do piwnicy. Gdyby nie moja determinacja i ciekawość, bałabym się bardziej niż teraz. Owszem, bałam się ale gdybym jednak nie słyszała bicia ludzkich serc non stop, nie słyszała myśli i nie widziała obrazów, byłabym przerażona. No bo serio, scena jak z horroru: chłopak, który pojawia się nagle i niewiadomo skąd, prowadzi niczego nieświadomą dziewczynę do piwnicy, gdzie chce ją zamordować. I naprawdę on myślał, że pójdę za nim gdziekolwiek tak bez zastanowienia?
-Ale ty masz wyobraźnię. - westchnął blondyn idący przede mną.
-Wara od moich myśli. - warknęłam. W odpowiedzi co otrzymałam? Jego szyderczy śmiech.
-Nie da rady, Case. Myślisz strasznie głośno i nie umiesz jeszcze trzymać ich dla siebie.
-Tak jak ty?
-Tak jak ja. - potwierdził i zszedł powoli ze schodów. Szłam niepewnie za nim. Może on jest taki jak ja?
-Coś w tym rodzaju. - powiedział.
-Co? - o co mu chodziło?
-Zastanawiałaś się czy jestem taki sam jak ty.
No tak. On nie zna chyba pojęcia prywatności. Nawet własne myśli nie mogą być przed nim tajemnicą. Właściwie to przede mną też nie.
Zeszliśmy kilkoma kondygnacjami schodów w dół. Cały czas szłam za Aidanem. I prawdę mówiąc, naprawdę przez moment myślałam, że blondyn chce mnie zabić. Ale gdy tylko pojawiała się taka myśl w mojej głowie, spotykałam się z cichym śmiechem blondyna i jego kpiącym spojrzeniem. W końcu wyszło na to, że zwątpiłam w jego chęci mordercze. Ale czy właśnie nie tego by chciał morderca?
-Wiesz co? Masz za bujną wybraźnię. Teraz masz mnie za mordercę czy kogoś o takich upodobaniach ale gdy tylko się wszystkiego dowiesz, zmienisz zdanie jak ręką odjął. - to miało mnie przekonać? Serio?
Doszliśmy do drzwi na końcu korytarza. Aidan chwycił klamkę i przekręcił ją. Drzwi ustąpiły a my weszliśmy do środka. Pod ścianami ustawione były metalowe szafki. Miały podpisy rocznikowe. Byliśmy gdzieć pokroju archiwum.
-Brawo Sherlocku. - zakpił ponownie Aidan. Podszedł do szuflady z moim rokiem urodzenia. Otworzył ją i wyjął teczkę z napisem "STYCZEŃ". Mój miesiąc urodzenia. Natomiast z szafki niżej wyjął drugą teczkę z tego samego miesiąca i roku. Położył teczki na stoliku w rogu pokoju. Zapalił nad nią światło i spojrzał na mnie.
-Oto twoje "dlaczego".

CZYTASZ
Slavery
Novela JuvenilBo każdy ma przy sobie takiego anioła, który mimo tego, że sam upadł, pomoże ci się podnieść... W tych czasach ludzie młodzi nie zważają na granice pomiędzy byciem przykładnym człowiekiem a tym, który daje zły przykład, sam jest zły. Udział w niele...