33.Coś mi w niej nie pasuje.

163 23 2
                                    

   Dean podszedł do nas z głębokim westchnieniem. 

  -Masz wszystko? - zapytał Nate. Dean pokiwał głową. 

     Ciągle na jego twarzy i w ogóle ciele było wdać fioletowe ślady po uderzeniach. Rozumiem, że faceci muszą się czasem pobić, ale żeby jeden wyszedł z tego caluteńki a drugi kolorowy jak wszystko w domu po napadzie przedszkolaków z farbami... Serio?

  -Idź porządnie sprawdź motor, bo będzie powtórka... - urwał szybko Jared po czym odwrócił wzrok przed morderczymi spojrzeniami chłopaków. Ok... czy tylko ja nie wiem o co... Dobra, już wiem. 

    Spojrzałam na Dean'a, który patrzył na mnie z zaciśniętą szczęką. Jak nikt nie mógł mi o tym powiedzieć? Pytam się, jak?!

  -Czemu nic nie powiedzieliście? - zapytałam bruneta w myślach. Wyraźnie słyszałam jego ciężkie westchnienie. 

  -Bo właśnie tak byś zareagowała. - westchnął odwracając wzrok. Chłopaki zauważyli tą dziwną trochę sytuację. A dokładniej ja stałam z rękami w kieszeniach kurtki i wlepiałam wściekły wzrok w Dean'a a ten natomiast starał się jak mógł jakkolwiek zniknąć z mojego pola "rażenia wzrokowego". 

  -Co wy, w myślach sobie gadacie? - zapytał Luke podejrzanie nam się przyglądając. 

  -Takie złe by to nie było. - stwierdziłam i spojrzałam na Jareda -Dokończ co zacząłeś. Ciekawa jestem z czego ma być powtórka. - zażądałam, choć dobrze już wiedziałam o co im chodziło. 

  -Przed ostatnim wyścigiem znaleźliśmy odkręcone śruby i poluzowane koła. Na szczęście przed startem. - mruknął Jared. 

  -Zgłupieliście? Czemu nic nie powiedzieliście? - zapytałam wściekła.

  -Tak właśnie byś zareagowała i byś prawiła nam kazania jacy to nieodpowiedzialni jesteśmy. - zapiszczał Luke. 

  -Mówiłem. - wtrącił się Dean.

  -Ty się już zamknij. - poleciłam syknięciem. 

     Mogłam się dalej tak kłócić, a raczej drzeć na chłopaków ale przeszkodził mi śmiech Martina. Odwróciłam się w jego stronę powoli i zanim się zorientował, ponownie przybiłam mu "piąteczkę" w tył głowy. 

  -Cholera. - warknął i ścisnął mój nadgarstek. W porę zainterweniowali chłopcy. 

  -Zostaw ją. - polecił Nate. Martin wpatrzony z furią w moje oczy, szarpnięciem mnie puścił i odszedł zdenerwowanym krokiem. Ja naprawdę mu coś poważniejszego zrobię jak nie skończy się zachowywać jakby był pępkiem świata, któremu nie można nawet niczego powiedzieć. 

     Zostawiłam już chłopaków, nie chciałam sobie zdzierać gardła komentując ich głupotę. No bo serio, czemu nic mi nie powiedzieli? I co najważniejsze, kto mógł poodkręcać te śruby? Dean ma jakichś poważniejszych wrogów czy ktoś się tylko wydurniał? 

     Odpowiedź znalazłam rozglądając się po tłumie. Czułam, że ktoś mi się przygląda. Kilkanaście metrów od nas stał chłopak z bandy Danielsa. Przyglądał się nam z zaciekawieniem i... ze zdziwieniem. Przejrzałam jego myśli. On to zrobił. Z rozkazu Danielsa. Ruszyłam w jego stronę od razu gdy on zaczął się oddalać. Przyspieszyłam kroku a razem ze mną on, bo odwrócił się i widział, że przyspieszam. Przewróciłam oczami zerwałam się do biegu. Nie zdążył zareagować gdy złapałam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę.

  -Gdzie Daniels? - warknęłam. 

  -Pomyliłaś się, złotko. - zakpił i chciał odejść ale ponownie go zatrzymałam. 

  -Nie sądzę. Gdzie on jest? - ponowiłam swoje pytanie. Ci faceci, wszyscy, przyprawią mnie o nerwicę i dzięki nim załatwione będę miała żółte papiery. Po prostu świetnie. 

  -A ty to tak serio sądzisz, że ci powiem? - spytał z kpiną. Czy ja wyglądam na dziewczynę, która nie zareaguje na takie odzywki? Niech spyta się Nata'a. On wie to najlepiej. 

  -Nie, jaja sobie robię. - rzuciłam z sarkastycznym śmiechem. Miałam już porządnie nadszarpane nerwy. I to od dawna. Noszę w sobie wściekłość, złość, chęć rozwalenia czegoś i wyzbycia się tych emocji. Ktoś kiedyś mi powiedział, że gniew głęboko i długo w sobie skrywany potęguje się i może doprowadzić w końcu do wybuchu jeśli nie rozsadzi od środka. Właśni czułam, że mój wybuch się zbliża. Właściwie to czekałam aż będę mogła w końcu się wyładować. Tylko nie wiedziałam na kogo padnie. Ale chyba jednak padnie na tego oto przede mną. 

  -Posłuchaj mnie. Liam ma lepsze rzeczy do roboty. Nie będzie tracił na ciebie czasu. I ja też nie. - zakończył i odszedł. Odszedł... O nie. Tak się nie bawimy.

     Poszłam za nim. Nie słyszał mnie. I dobrze. Szłam cały czas za nim. Czułam w kieszeni wibracje telefonu, pewnie chłopaki próbowali się do mnie dodzwonić. Nie wiedzieli gdzie wybyłam. Nawoływał mnie też Dean myślami. Zignorowałam to i szłam dalej. Chłopak, którego śledziłam, poszedł w stronę lasu i robił slalom między drzewami. Muzyka i wszelkie hałasy za nami cichły albo gubiły się w ciszy panującej w całym lesie. Jedynie basy dawały o sobie znać. Ziemia od nich drżała. Cały czas pilnowałam jego myśli. Chciałam wyczuć od niego gdzie jest Daniels. Na razie nie pomyślał o tym ani razu. Skubany, dobrze się pilnuje. Ale niedługo. Po kilkunastu minutach brnięcia w leśne gęstwiny chłopak rozejrzał się po bokach. Sięgnął do kieszeni i wyjął komórkę. Kliknął coś na ekranie, który rzucał światło na jego twarz i przystawił urządzenie do ucha. Kilka sekund potem wniknęłam do jego głowy w zamiarze podsłuchania rozmowy. Jak zawsze źle się czułam z tym, że naruszam czyjąś prywatność ale on naruszył własność prywatną Dean'a co mogło zaważyć na jego życiu. I tak, zaczynało mi na nim zależeć. Nie wiem tylko czy się cieszyć czy nie. 

  -Liam. Ta od Hayesa pytała o ciebie. - powiedział, gdy rozmówca odebrał.

  -Powiedziałeś jej coś? - zaniepokoił się Daniels będący po drugiej stronie.

  -Za idiotę mnie masz? - zapytał z niezadowoleniem ten pierwszy.

  -Właściwie to tak. - jeden zero dla ciebie w tej rozmowie, Daniels. 

  -Nie, nie powiedziałem jej nic. Ale twarda jest. Może się skapować, że Kylie się długo do niej nie odzywała. - właśnie, zapomniałam o Kylie! Co oni jej zrobili?!

  -Kylie się już do niej nie odezwie. Nie ma jak. - zaśmiał się a w tle usłyszałam dziewczęcy bolesny pisk. To Kylie. -Stul pysk! - warknął i chyba ją uderzył. Zamknęłam oczy i próbowałam zrobić to, co kiedyś podczas rozmowy Amber. Udało się. Daniels i Kylie byli w jakiejś piwnicy, czy czymś podobnym. Blondynka leżała prawie bez ruchu na zimnej podłodze bez ubrań a chłopak stał nad nią i patrzył na nią z pogardą. W ręku trzymał kastet. 

  -Liam, a jak skojarzy fakty? - zaniepokoił się ten przede mną.

  -Nie skojarzy. Będzie zajęta Hayesem. A nie, czekaj. Byłaby, gdybyś nie zawalił tak prostego zadania! - warknął na chłopaka. Ten aż się wzdrygnął. 

  -Zrobiłem co mówiłeś, nie moja wina, że zdążyli przed startem. - zaczął się tłumaczyć.

  -Słuchaj. Tym razem nie zawal. Przyjadę na czas. A Hayes ma być albo na OIOM'ie albo martwy. A Mahone ma być nieszkodliwa. Coś mi w niej nie pasuje. - i się rozłączył. 

     Chłopak trzymał przez jeszcze jakiś czas telefon przy uchu ale potem w wściekłością wcisnął go do kieszeni. Odwrócił się ale nie zdążył mnie zobaczyć. Schowałam w gęste gałęzie krzaków. Chłopak odwrócił się w moją stronę ale nie zauważył mnie. Wzruszył ramionami i poszedł w stronę toru. 

     Dobra... Daniels kazał mu poważnie uszkodzić życie Dean'a a mnie unieszkodliwić. 

     Czy on jest normalny? Co my mu zrobiliśmy? Dobra, ja go zdenerwowałam, namawiałam jego dziewczynę, żeby go rzuciła i go uderzyłam. Ale Dean? Co brunet mu zrobił?


SlaveryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz