38.Wołałaś mnie jak już jest po sprawie?!

170 23 2
                                    

   Światła się włączyły wskutek czego i ja i Aidan syknęliśmy. Do tej pory używaliśmy jakby własnych noktowizorów, i takie nagłe światło oślepiło nas na moment. Jedynie Dean nie dał się podejść i wycelował swoją bronią w nową osobę w pomieszczeniu. Gdy przyzwyczaiłam wzrok do oświetlenia też uniosłam broń na odpowiednią do oddania strzału wysokość. Ale nasz cel się tylko zaśmiał. Słyszałam to bo widok miałam rozmazany przez łzy i mrugałam co chwilę. 

  -Dobra, będę z wami szczery. - zaczął i założył ramiona na klatkę piersiową -Byłem na wyścigu, widziałem wybuch a po nim znalazłem dwa ciała. - cały czas nas obserwował by widzieć nasze reakcje -Na moje niezadowolenie nie były to wasze ciała. - przeszły mnie złowróżbne dreszcze -Tylko jakichś dwóch dziewczyn. - powiedział jakby od niechcenia -Załapałem, że mogliście zwiać. Całą drogę wymyślałem jak mogę was się pozbyć ale tym razem skutecznie. Wchodziłem do bazy a mój wzrok przyciągnął Nissan przy wejściu. Wiedziałem, że żaden z moich ludzi nie może mieć takiego samochodu więc należy zapewne do kogoś innego. Na wszelki wypadek przyszedłem tutaj, żeby sprawdzić co z nią. - kiwnął głową za drzwi, gdzie schowany był Aidan z Kylie -I na moje tym razem szczęście, okazało się, że to wy przybyliście tej suce na ratunek. - zaklaskał kilka razy z wesołym uśmiechem. Ja i Dean, którzy byliśmy na widoku, nadal trzymaliśmy go na muszkach. 

  -Strzelajcie. - podsunął nam Aidan. 

  -Żartujesz?! Nie będę do nikogo strzelała. - zaparłam się.

  -Nie gadaj tylko strzelaj. Chcesz stąd wyjść? - warknął. Dobra, miał rację. Chciałam, żebyśmy stąd w czwórkę bezpiecznie wyszli a Daniels stał nam na drodze. Spojrzałam kątem oka na bruneta. Trzymał pewnie broń i nie spuszczał wzroku z Liama.

  -Dean? Dasz radę strzelić mu w nogę? - zapytałam. Pokiwał ledwie widocznie głową i w sekundę potem skierował broń w dół i strzelił. Ciszę wypełnił krzyk bólu chłopaka, który upadł na ziemię po postrzale. Dean nie spuszczał go z oka w dalszym ciągu więc ja odwróciłam się by pomóc Aidanowi wynieść Kylie. Blondyn już trzymał siostrę na rękach i był gotów do ucieczki z tego miejsca. Wyszedł i skierował się w stronę, z której tu przyszliśmy. 

  -Dean. Chodź. - powiedziałam. Brunet miał napięte całe ciało i powstrzymywał się by nie strzelić wyżej niż w nogę. Nie reagował na moje słowa więc powtórzyłam. -Dean. - nadal nic.

  -Co, nie powiedział ci jeszcze? - zakpił Liam z bólem na twarzy. Zignorowałam go i zaczęłam ciągnąć bruneta za ramię. -Halo! Mahone! Nie ignoruj mnie. Wiem, że się o niego martwisz ale to ja jestem postrzelony. - zaśmiał się. Skutkiem jego niewyparzonej gęby było to, że Dean kopnął go w głowę. Daniels zawył z bólu i padł nieprzytomny na ziemię. Popatrzyłam na bruneta z niedowierzaniem i przerażeniem. Nie sądziłam, że byłby do tego zdolny. Teraz nie przypominał tego Dean'a, który się wygłupiał z chłopakami. Teraz nie był sobą, bo zawładnęła nim złość. 

  -Idziemy. - powiedziałam sucho i ruszyłam śladami Aidana. 

  -Cassie... - chciał coś powiedzieć ale w myślach kazałam mu się zamknąć. Ale oczywiście nie posłuchał. -Cassie...

  -Zamknij się. - warknęłam i spojrzałam na niego przez ramię. Szedł za mną a jego myśli były bardziej chaotyczne niż przedtem.Nie dziwię się... -Mogą tu być ludzie Danielsa. - dodałam i szłam dalej. 

     Do końca nie odezwaliśmy się nawet słowem. Ja szłam przodem i wytężałam wszystkie moje zmysły by być przygotowaną na taką ewentualność, że pojawią się ludzie Liama. W końcu to ich teren. Nasze kroki odbijały się od ścian korytarzy i tworzyły głośne echo. "A jak mnie nienawidzi? Niepotrzebnie do kopnąłem. A jak nie żyje? Nie, to niemożliwe. Od kopnięcia w głowę się nie ginie. Prawda? Matko, a jak jednak go zabiłem? Nie wybaczę sobie tego. Pewnie Cassie też mi nie wybaczy. Nie... Niech ona mnie nienawidzi. Błagam...". Takie myśli wyczuwałam od Dean'a. Bał się, że go znienawidzę? Za co? Że uratował nas? Faktycznie, nie odzywałam się do niego bo przestraszyłam się. Przestraszyłam się gdy postrzelił Liama a potem kopnął go w głowę. Ale za co miałabym go nienawidzić?

     Nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przy wyjściu. Już miałam przekroczyć próg gdy rozległ się strzał. Odwróciłam się i mało się nie potknęłam. Za nami z korytarza wyszło dwóch chłopaków: jeden to ten, którego rozmowę podsłuchałam w lesie, a drugi to ten, którego gonił Aidan. Mieli pistolety wycelowane w nas. Podniosłam karabinek i strzeliłam w ich stronę. W obronie własnej. O dziwo, na dwa oddane strzały, dwa były celne. Trafiłam każdego w stopę, przez co nie mogli iść dalej. Brawo ja!

     Za sobą usłyszałam świszczące wdechy. Odwróciłam się.

  -Dean, o Boże... - szepnęłam i chwilę potem chłopak zachwiał się. Złapałam go za ramiona i przytrzymałam. -Gdzie oberwałeś? - zapytałam z drżącym głosem. Był blady jak ściana ale zdobył się na wskazanie ręką miejsca postrzału. Dostał kulkę w lewy bok w żebra. Z rany ciekła krew kilkoma stróżkami. 

  -Cassie... za tobą. - wysapał brunet. I rzeczywiście chwilę potem rozległ się ponownie wystrzał. Skuliłam głowę i popchnęłam Dean'a na ścianę za nim. Pocisk trafił w ścianę niedaleko mnie. O rzesz ty... Nie wyjdziemy stąd cali. Chociaż Aidan i Kylie wyszli... Zaraz. Aidan!

  -Aidan! - krzyknęłam w myślach i błagałam by się pojawił. Następny strzał może być celniejszy niż poprzedni. I faktycznie, trafili. W moje ramię. Chociaż dobrze, że tylko draśnięcie. Syknęłam i rozejrzałam się. Metr od nas stał stół. Odskoczyłam szybko od bruneta i z niebywałą łatwością przysunęłam stół i go przewróciłam. Uklękłam za nim i pociągnęłam w dół Dean'a. Kule trafiały w blat stołu próbując nas dosięgnąć. Ale drewno było wyjątkowo wytrzymałe. Naładowałam karabinek i wychyliłam się zza brzegu stołu, celując. Trafiłam w ramię jednego. Schowałam się ponownie za materiał i znów czekałam aż na chwilę spauzują. Gdy nadeszła ta chwila wychyliłam się znad górnego boku i trafiłam drugiego. Super. Nigdy do nikogo nie strzelałam a dzisiaj, jednego wieczoru, postrzeliłam dwie osoby i to podwójnie. Całe szczęście, że nie śmiertelnie. 

  -Brawo. - uśmiechnął się słabo Dean i przymknął powieki. 

  -O nie. - powiedziałam surowo i odłożyłam broń na ziemię. Kazałam brunetowi usiąść pod ścianą. Zrobił to z ledwie widocznym grymasem bólu. Teraz będzie zgrywał bohatera? Przewróciłam oczami i podniosłam jego koszulkę. Rana nie była groźna, nie trafiła w żaren organ tylko przeszła na wylot uszkadzając zaledwie skórę i tkankę zaraz pod skórą. Ale obficie krwawił, co mnie niepokoiło najbardziej. Trzęsącymi się rękami i z syknięciem zdjęłam kurtkę a potem bluzę. Kurtkę ubrałam z powrotem a bluzą ucisnęłam ranę. -Dasz radę dojść do samochodu? - zapytałam. 

  -Też dostałaś. - przypomniał. Faktycznie, ramię mnie trochę szczypało ale bólu nie czułam. 

  -Zagoi się. - powiedziałam wymijająco ale byłam tego w stu procentach pewna. Tak samo było ze zwichniętym nadgarstkiem i siniakach od Liama. -Zmywajmy się, bo będzie ich więcej. - podniosłam się i pomogłam mu wstać. W tym momencie przez wejście wpadł Aidan z bronią przed sobą i celował na wszystkie strony. Gdy nas zobaczył westchnął sfrustrowany.

  -Serio? Wołałaś mnie jak już jest po sprawie?! - zirytowany odwrócił się i wyszedł. Dobra. Następnym razem jak będzie chciał postrzelać, ja i Dean wyjdziemy z Kylie a on niech sobie strzela ile wlezie. 

  


SlaveryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz