Patrzyłam na Aidana, czy kimkolwiek on jest, jak odchodzi spod mojego mieszkania. Jakby nigdy nic powiedział, że wie co się ze mną dzieje, oznajmił, że zna mnie od dawna i na koniec dodał, że w najbliższym czasie znowu się spotkamy. A zaraz po tym odwrócił się o odszedł. Co za człowiek?!
Ledwie co Aidan zniknął na klatce schodowej, wbiegł po nich Dean. Był zasapany i to porządnie, jego oczy skanowały mnie jak i chłopaków leżących na podłodze. Nic nie mówił, tylko wskazał ręką to na mnie to na nich. Pokręciłam bezradnie głową i wróciłam do mieszkania. W głowie usłyszałam głos Aidana. "Wróć do mieszkania i nie mów mu o niczym. A nimi się nie przejmuj, Za kilka chwil wstaną i odejdą.". Tak jak mi doradził, wróciłam do mieszkania. A Dean wszedł za mną, gdy prawdziwie Liam i jego banda wstali i zeszli po schodach. Naprawdę wyglądali na obłąkanych. Kim jest ten Aidan?!
-Co do cholery tu się dzieje?! - prawie wykrzyczał Dean. Usiadłam na podłodze w kuchni i oparłam plecy o ścianę. Dean natomiast głośno westchnął i usiadł obok po turecku. -Więc?
Westchnęłam ale zaczęłam mówić. Mimo tego, że ten Aidan zabronił.
-No więc tak... - odetchnęłam głęboko -Od dawna czasem słyszę bicia ludzkich serc. I nie przerywaj. - ostrzegłam, gdy otworzył usta by coś powiedzieć -Do tamtego tygodnia było to rzadko a właśnie w piątek się nasiliło. Nie wiem czemu. Wtedy też zaczęłam słyszeć myśli i widzieć obrazy. Jak wracałam z treningu znalazłam kota i w głowie zobaczyłam dom, do którego zaniosłam tego kota i faktycznie należał do dziewczynki tam mieszkającej. I jak się okazało przedtem, umiem też przekazywać swoje myśli. I też było prawdą, że wyczułam Liama tydzień temu. I dzisiaj jak wchodziłam do mieszkania słyszałam cztery osoby w mieszkaniu.
Zamilkłam i nie dodałam nic więcej. Teraz był czas na pytania z jego strony.
-Czyli z tymi aniołami to może być możliwe. - stwierdził. W odpowiedzi uderzyłam się dłonią w czoło.
-A właściwie to skąd ci się te anioły przypałętały?
-Wpadłem na to jak moja siostra opowiadała mi o "Szeptem". Tam ten Patch czytał w myślach, przekazywał myśli i podsuwał obrazy. - wzruszył ramionami.
-I na podstawie książki... czekaj. Skąd wiedziałeś, że czytałam w myślach? - skąd on to wiedział?!
-To akurat skojarzyłem. A dało mi do myślenia to, że ręka ci się zagoiła, siniaki po uderzeniach Liama...
Jaki on jest irytujący! Ale i spostrzegawczy, nie ma co...
-Ale Patchowi nie goiły się rany. Miał blizny na plecach. - mruknęłam.
-A ty masz? - zerwał się z miejsca i chciał zobaczyć moje plecy ale zdzieliłam do dłonią po tyle głowy.
-Drugi raz chcesz mi pod bluzkę patrzeć? - zirytowałam się.
-Nie ukrywam. - dostał jeszcze raz.
Zaśmialiśmy się ale szybko spoważniałam. Nie było mi do śmiechu. A to nowość. Zawsze potrafiłam znaleźć powód do śmiechu. A teraz? Nic...
-Dobra, to teraz przejdźmy do tego co było kilka minut temu. Co im robiłaś?
-Nic im nie zrobiłam. To była robota Aidana.
-A kto to jest Aidan? - zmrużył oczy.
-O matko... - westchnęłam -Taki blondyn. Wie co się ze mną dzieje.
-Powiedział ci? - prawie krzyknął podekscytowany.
-Nie. Ale powiedział, że niedługo się spotkamy.
Na tym skończyliśmy rozmowę, bo do nas wyszła Kylie. Nie spojrzała nawet na mnie. Mruknęła ciche przeprosiny i wybiegła z mojego mieszkania.
Zabrałam się za przygotowywanie kolacji. Gdy byłam w trakcie robienia ciasta do naleśników, odezwał się mój telefon. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Mów albo spadaj, bo jestem zajęta. - powiedziałam. Wiedziałam, że to Luke. Ostatnio dostawałam od niego kilka SMS'ów dziennie. W każdym pytał o to, gdzie jestem, co robię i czy nie widziałam się z Liamem. Tak, bo dobrowolnie bym się z nim zobaczyła. Aha, już by widział.
-Nate jest u mnie. Kazał ci przekazać, że Agnes spotkała swoją przyjaciółkę.
-Jasne. Coś jeszcze? - wrzuciłam brudną trzepaczkę do zlewu.
-Tak, spodziewaj się nas za chwilę. - po tym się rozłączył.
I rzeczywiście kilka minut potem drzwi mojego mieszkania otworzyły się i do środka wparowali moi przyjaciele. Luke szedł jakby po zapachu. Dotarł z zamkniętymi oczami do stołu, na którym położyłam talerz z naleśnikami. Nate, gdy tylko zobaczył naleśniki, rzucił się w ich stronę. Jedynie Jared przeszedł obok nich obojętnie. A Dean musiał wcześniej wyjść bo dostał telefon od Martina. Coś z wyścigami.
-Błagam, daj nutellę. - wyskomlał Luke.
Wskazałam na szafkę u góry nad kuchenką.
Z naleśnikami przenieśliśmy się do pokoju Nate'a i tam włączyliśmy film. Kurczę, dzięki nim zapominam, że cokolwiek się dzieje. Powinnam poszukać tego Aidana. Musi mi to wytłumaczyć. nie mogę żyć w niewiedzy.
Gdzieś pod końcem filmu do mieszkania wróciła Agnes. Przywitała się z nami i poszła do łazienki. Kilka minut potem zawołała mnie. Wyszłam za nią na balkon.
-Co to za dziewczyna? - spytała. Była ładną blondynką o szaroniebieskich oczach. Przyjaźniłam się z nią od podstawówki.
-Poznałam ją na imprezie. Chłopak się nad nią znęca. - westchnęłam. Nie użyłam słowa "wyścig" bo ona nienawidzi tego. Wiele razy mnie przekonywała do rzucenia tego w cholerę.
-Na imprezie tej co myślę? - spytała. Oj, Agnes, gdybyś wiedziała, że naprawdę wiem co myślisz...
-Dokładnie.
-Case, do cholery... - zaczęła groźnie a ja już czułam to kazanie. Nigdy nie przeklinała, tylko gdy serio ją coś zdenerwowało i ledwo trzymała nerwy na wodzy. -Czemu tego nie zostawisz?
-Bo nie mogę. Lubię to i nie mam zamiaru tego porzucać.
-Ale jesteś trudna. - sapnęła. Wszystkie jej emocje czułam wyrzuty sumienia i przygnębienie.
-Agnes, uspokój się. Wiem, że to niebezpieczne ale mogę robić co chcę. Mam te osiemnaście lat. I umiem jeździć. Bronić też się umiem. A poza tym, zawsze są przy mnie chłopaki.
Tym chyba ją trochę udobruchałam. Wróciłyśmy do mieszkania z lekkimi uśmiechami na twarzach. Agnes powiedziała, że musimy się gdzieś wybrać we dwie. Nie lubiła zbytnio towarzystwa chłopaków. Czasem nawet robiła mi wyrzuty, że to z nimi częściej przesiaduję. A ja nie miałam nic przeciw temu, że swój czas dzieliła głównie między Alice, Nicka i trochę mnie. Nick to jej przyjaciel, ale mam wielką nadzieję, że będą razem bo są dla siebie stworzeni.
-Chłopcy, my wychodzimy. - powiedziałam do chłopaków. Tym zrzedła mina i spojrzeli po sobie.
-A właśnie, dzwonił Dean. Potrzebuje nas przed wyścigiem. Dziś jest kolejny wyścig. - powiedział Nate z powagą i skruchą na twarzy. Wszyscy wiedzieliśmy czemu każdemu z nas zrzedła mina. Na pierwszym wyścigu dojechał trzeci na metę. A na drugim, który był w środę, prawie się zabił. Chciał wyprzedzić jakiegoś dzieciaka a ten uderzył w jego tylne koło swoim przednim. Dean dojechał przedostatni i nie odpadł ale i tak ledwo dojechał na metę. Zaraz po przekroczeniu mety spadł z motoru i uderzył plecami o bandę.
-Czy on zgłupiał?! - wydarłam się i ubrałam kurtkę po czym wszyscy, nawet Agnes, ruszyliśmy do samochodu chłopaków, by dostać się na tor.
CZYTASZ
Slavery
Teen FictionBo każdy ma przy sobie takiego anioła, który mimo tego, że sam upadł, pomoże ci się podnieść... W tych czasach ludzie młodzi nie zważają na granice pomiędzy byciem przykładnym człowiekiem a tym, który daje zły przykład, sam jest zły. Udział w niele...