Zrzuciłam przepocone ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Szybko się umyłam i wyszłam z kabiny. Wytarłam ciało ręcznikiem i miałam już zakładać ubrania gdy zauważyłam, że ich brakuje. Zajrzałam do szafek i tam też ich nie było. Dziwne... Zawsze zostawiam sobie jakieś ubrania w szafce nad pralką. Ale ich tam nie było. Nigdzie ich nie było. I dostałam olśnienia... Jared tu sprzątał... I znalazł mój stanik więc resztę pewnie też. Tylko ciekawe gdzie to położył...
Po kilku minutach żmudnych poszukiwań znalazłam ubrania... W koszu na brudne ubrania pod stertą rzeczy Nate'a. No tak... Porządki. Nie widząc innego wyjścia owinęłam się ręcznikiem i cicho wyszłam z łazienki. Jeszcze brakowało, żeby mnie widzieli bez ubrań. No przyjaźnię się z nimi i bez żadnych takich widoków chciałam to utrzymać. Udało mi się niepostrzeżenie wtargnąć do pokoju. Założyłam szybko jakąś bieliznę, koszulkę i spodnie. Ręcznik odwiesiłam na suszarkę w łazience. Gotowa wróciłam do pokoju Nate'a. Tak chłopaki już rozwalili się na podłodze i polewali do szklanek alkohol.
-I jest nasza zguba. - zaśmiał się Luke.
-Nie miałam zamiaru śmierdzieć jak wy. - też się zaśmiałam i wskoczyłam na łóżko. Skoro oni usadowili się na podłodze, co mi szkodziło by zająć łóżko? Nate przecież mi nie zabroni.
-Jeszcze słowo. - zagroził Jared. Wystawiłam w jego stronę środkowy palec i przypomniałam sobie, że mam zadzwonić do mamy. Wybiegłam od Nate'a i wyszłam na balkon przez mój pokój. Usiadłam pod ścianą przy drzwiach i wybrałam numer do domu. Mama odebrała po pięciu sygnałach.
-Cześć mamo. - powiedziałam.
-Hej Case. - usłyszałam dziewczęcy głosik w słuchawce. Moja Amber.
-Oh, cześć Amber. Jest mama? - spytałam uśmiechając się. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak trzyma telefon przy uchu i bawi się włosami.
-Wyszła do sklepu na chwilę. Co robisz? - spytała. O dziwo, w moich wyobrażeniach też zobaczyłam jak to mówi. Cholera, prawie zapomniałam o tych moich dziwnych... objawach? Jak to w ogóle mam nazywać?
-Gadam z tobą, nie słychać? - zaśmiałam się choć wcale nie wesoło. Od rana byłam w niepokoju. I raczej prędko to nie minie.
-Byłam dzisiaj w szkole. - pochwaliła się podekscytowana.
-I jak? Bawiłaś się z Natalie i Hannah?
-Nie, to straszne zołzy. - no proszę, skąd ona zna takie słowa? Ma przecież pięć lat!
-Jak ty się odzywasz?
-Ale tak mówiła kiedyś Evie. - wytłumaczyła. Zaśmiałam się. No tak, moja starsza siostra czasem coś palnie bez zastanowienia i dziwi się potem, że młoda to powtarza.
-Ja sobie z nią pogadam.
W myślach zobaczyłam jak mama wchodzi do kuchni, gdzie była Amber.
-Cześć, Case. - usłyszałam głos mamy. Ok... Zaraz poszukam numeru do psychiatry.
-Hej mamo. Co tam? - spytałam siląc się na normalny ton.
-A o siedzimy i czekamy na tatę. Zaraz wróci z pracy. A czemu tak długo się nie odzywałaś? - zapytała. Już nie miałam zamkniętych oczu. Wolałam nie wiedzieć co jeszcze może się stać.
-Miałam dużo roboty. Szkoła, bar, treningi...
-A co teraz robisz?
-Siedzę z chłopakami w domu. Właśnie wybierają film. I nawet pomogli mi sprzątać, uwierzysz? - zaśmiałam się.
-Ty ich przekonałaś? Wątpię, że sami się zgodzili.
-Zagroziłam, że zamknę ich na balkonie. - zażartowałam. Kiedyś co prawda zagroziłam im tym ale wtedy chodziło o to, że mają mi nie przeszkadzać w gotowaniu.
-Dobra, to nie przeszkadzamy. Tylko dzwoń częściej. - powiedziała mama. Pożegnałyśmy się i rozłączyła się. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do środka. Chłopaki narzekali właśnie, że nie ma teraz żadnych dobrych filmów.
-A może przejdziemy się na bilard? - zatarłam złowieszczo ręce. Wszystkie głosy były za więc założyliśmy buty i bluzy i wyszliśmy. Co dziwne, drzwi były już otwarte, żaden zamek nie powstrzymywał od otwarcia.
Wśród naszych śmiechów szliśmy w stronę baru, w którym pracuję. Ja mam zawsze zmiany na parterze a piętro niżej jest sala ze stołami do bilarda, ping-ponga, piłkarzyki i chyba tyle. Zeszliśmy po schodach i podeszliśmy do najbardziej oddalonego stołu. Ustawiliśmy bile na stole w trójkąt, wzięliśmy kije i podzieliliśmy się na drużyny. Ja byłam z Nate'em a Luke z Jaredem. Dean stwierdził, że nie umie więc siedział spokojnie na uboczu i przyglądał się nam.
-Dobra, zaczynacie. - kiwnął na nas Luke. Wzruszyłam ramionami i nachyliłam się nad stołem. Przymierzyłam w białą bilę i po chwili uderzyłam mocno. Zawsze gdy z nimi gram uderzam mocno. Nie mam żadnej taktyki ale tak mi jakoś lepiej. Do łuzy wpadła czerwona połówka.
-Ok, jak zawsze trafiasz za pierwszym razem. - przewrócił oczami Jared.
-A mówi, że nie umie grać. - dodał Luke i powtórzył jego ruch.
-Bo nie umiem. Lubię i często gram więc co nieco wiem. - skomentowałam i ponownie nachyliłam się nad stołem i uderzyłam. Ponownie wpadła połówka. Uśmiechnęłam się szelmowsko, o ile tak umiem.
-To sobie poczekamy. - Nate usiadł na brzegu stojącego obok stołu.
Ci zawsze narzekają.
Zagraliśmy dwie rundy. Chyba wspominać nie muszę, że oba wygrałam ja z Nate'em?
Po meczach wracaliśmy do mojego mieszkania. Może i to trochę dziwne, że jedna dziewczyna włóczy się po nocy z czterema chłopakami. Ale od kiedy ja się przejmuję tym, co mówią inni?
-Następnym razem nie grasz. - zagroził Luke. Czuł się poniżony tym, że przegrali. A w gimnazjum jakoś mu to nie przeszkadzało, tak?
-Jakoś w gimnazjum, jak z wami grałam, nie przeszkadzało ci, że wygrywa ta drużyna, w której gram.
-Bo prawie zawsze grałem z tobą w drużynie? - wyrzucił ręce w górę i popatrzyła na mnie z czymś w stylu: "No halo! Chyba ja wiem lepiej, nie?". Zaśmiałam się z niego i potargałam jego jasne włosy, prawie blond. I w chwilę po tym ktoś się zaczął dobijać do mnie za pomocą telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i z uśmiechem odebrałam.
-Witam, witam.
-No hejo, Case. Wbijesz na Skype'a? - zapytał Cole, chłopak którego poznałam prawie trzy lata temu na obozie. Od tamtego czasu prawie codziennie pisaliśmy czy gadaliśmy, poza rokiem ciszy. Tak jakby nie mieliśmy kontaktu przez rok. Ale gdy w końcu się zgadaliśmy, do teraz gdy tylko mamy czas to gadamy lub piszemy.
-Aktualnie nie mogę bo jestem na mieście. Może jutro? - powiedziałam przepraszająco.
-A takie pytanie: będziesz jutro w domu? - spytał niby od niechcenia.
-No o dziewiątej mam trening, kończę o jedenastej a potem nie wiem. A co?
-No pogadać chciałem! - zabrzmiało to jakby mi to wyrzucił.
-Dobra, dobra. To do jutra. Spiszemy się. Narazie. - pożegnałam się i rozłączyłam.
-Ten Cole? - spytał ze zmarszczonymi brwiami Nate. Pokiwałam głową. -Jest twoim przyjacielem? - zmrużył oczy i spojrzał na mnie z groźbą w brązowych oczach.
-Można tak powiedzieć. - zaśmiałam się nerwowo. O co mu chodzi?
-Zapamiętaj: to ja jestem twoim najlepszym przyjacielem. - zagroził mi palcem co wywołało śmiech mój, jego jak i chłopaków.
~~~~~~~~~~
kolejny i mam nadzieję, że ostatni ;D
CZYTASZ
Slavery
Teen FictionBo każdy ma przy sobie takiego anioła, który mimo tego, że sam upadł, pomoże ci się podnieść... W tych czasach ludzie młodzi nie zważają na granice pomiędzy byciem przykładnym człowiekiem a tym, który daje zły przykład, sam jest zły. Udział w niele...