Jo nie była w stanie ocenić ile czasu minęło odkąd tajemniczy brunet zniknął z telefonem w sąsiednim pomieszczeniu. Może dziesięć minut, może pół godziny. Czas zatrzymał się dla niej w miejscu, a ona razem z nim. Znowu miała za dużo czasu na myślenie.
Dziewczyna oparła się plecami o zimną ścianę i zajęła się skanowaniem splecionych palców swoich dłoni, by zabić ogarniające ją znużenie. Mogłaby przecież wyjść...Jednak czuła wewnątrz jakąś blokadę, która kazała jej tu zostać.
Green zacisnęła usta w wąską linię, usłyszawszy po swojej lewej przekręcanie klucza w zamku. Dziewczyna zrobiła odruchowy krok w tył i skrzyżowała ręce na piersi. W jej głowie zrodziły się tysiące myśli, wszystkie o pesymistycznym zabarwieniu. Bo...co dobrego mogło spotkać ją w takim miejscu?
Jo stała plecami do drzwi, lecz widząc na podłodze i ścianie smugę światła, wiedziała, że ktoś wszedł do środka.
Przekonała się o tym w stu procentach, gdy osoba szarpnięciem odwróciła ją twarzą do siebie.
-Znowu ty?- lokowaty chłopak obdarzył Green nieprzyjemnym spojrzeniem, a ona wzdrygnęła się słysząc jego głos- Kto cię tu wpuścił?
-Nie stresuj się, Harry- w pokoju nagle pojawił się brązowooki mężczyzna- Spójrz co przyniosła- powiedział i rzucił chłopakowi torbę.
Harry złapał bagaż, nie odrywając wzroku od towarzysza. Rzucił okiem na przedmiot w swoich dłoniach i odpiął zamek błyskawiczny. Zajrzał do środka i wyciągnął na zewnątrz skrawek bluzy, na której Jo dostrzegła czerwone plamy.
Green wciągnęła powietrze i przygryzła wargę niemal do krwi. Trzymała w domu zakrwawioną bluzę!
Zielonooki schował materiał z powrotem do torby i oddał ją towarzyszowi. Oboje jakby zapomnieli o obecności Jo, więc mogłaby powoli się oddalić, lecz coś nieodwracalnie spowodowało, że wrosła w ziemię jak roślina.
-Co z nią robimy?- Harry skinął głową na brunetkę.
-Jim powiedział, że przyjedzie najszybciej jak może- oznajmił brązowooki- Mamy tutaj czekać- w tym momencie spojrzał wymownie na Jo- Będziesz musiała z nim porozmawiać.
W pokoju zapadła głucha cisza, zagłuszana jedynie zestresowanym oddechem Green. Dziewczyna miała wrażenie, że bicie jej serca można usłyszeć na zewnątrz i czuła się z tym faktem bardzo niezręcznie. Spuściła wzrok na dłonie, zerkając ukradkiem na "towarzyszy", którzy zdawali się nie spuszczać z niej czujnego spojrzenia.
* * *
Pół godziny później, kiedy Jo nadal stała oparta o zimną, betonową ścianę, drzwi zaskrzypiały i do pomieszczenia szybko wślizgnął się wysoki szatyn. Brunetka z ulgą stwierdza, że nie był to ten sam, który ostatnio targał nią na wszystkie strony, a przeszło jej to przez myśl.
-To ona?- spytał mężczyzna, spojrzawszy na pozostałych, a ci pokiwali głową- Dobra, chodź za mną- wyciągnął ramię w kierunku Green, a gdy podeszła, położył dłoń na jej plecach.
Nieznajomy ominął Jo i zaprowadził ją do sąsiedniego pokoju.
-Jim, ale to pewnie już wiesz- mężczyzna wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, a ona wzdrygnęła się na dźwięk jego imienia. Jim...-powtórzyła w myślach.
-Jo- niebieskooka niemal szeptała, ściskając lekko dłoń szatyna. Zastanawiała się dlaczego się jej przedstawiał.
Green stała w miejscu dopóki szatyn nie powiedział, żeby usiadła na kanapie. Sam cofnął się i zajął miejsce na krawędzi biurka. Do pokoju wszedł również Malik i oparł się o ścianę, zamknąwszy drzwi.
-Jo...- chłopak spojrzał na dziewczynę- Z tego co już wiem, jakiś mężczyzna dał ci tą torbę i powiedział, żebyś....zaniosła ją swoim znajomym?- kończąc pytanie Jim uniósł głos, dając tym do zrozumienia, że ta wizja wydaje się mu nierealna.
-No tak- powiedziała dziewczyna, przygryzając wargę.
-Kiedy to było?- pytał dalej szatyn- I opisz jak wyglądał, jeśli pamiętasz- wziął w ręce teczkę i zapisał coś na kartce.
- Przedwczoraj- Jo odchrząknęła- Miał kaptur...Ale nie był zbyt wysoki- przypomniała sobie dziewczyna.
-A dlaczego przyszłaś dopiero po dwóch dniach?- Jim oderwał wzrok od kartki i spojrzał na brunetkę.
-Zastanawiałam się co z tym zrobić- Green wzruszyła niepewnie ramionami- Nie powinnam oddać tego na policję...?- zaproponowała dziewczyna nieśmiało.
-Nie martw się o to- mruknął szatyn i odłożył teczkę na biurko- Powinnaś wracać do domu- oznajmił mężczyzna, podchodząc do wyjścia- Zayn- spojrzał na brązowookiego- Odprowadź ją, ale wiesz, oczy dookoła głowy.
Malik skinął głową i cała trójka wyszła z pokoju. Brunet i Jo ruszyli do wyjścia i po chwili byli już na zewnątrz. Oboje zaczęli iść tą samą, okrężną drogą, którą wracali ostatnio. Zayn prowadził, a Jo szła za nim.
-Wiem, że się powtarzam, ale...Nie możesz nikomu o tym powiedzieć, zapamiętaj- powiedział chłopak po dziesięciu minutach marszu- Nie jesteśmy żadnymi przestępcami, nie patrz tak na mnie- ciemnowłosy uśmiechnął się lekko.
-Więc o co chodzi?- spytała Jo, zerkając na towarzysza.
-Nie mogę...
-Proszę, proszę- trzeci, nieznany głos rozbrzmiał gdzieś za plecami Jo, która podobnie jak Zayn, stanęła w miejscu- Wiedziałem, że coś kombinujecie z tą panienką- wycedziła osoba.
Malik się odwrócił, a Green uczyniła to samo, trzy razy wolniej. Dziewczyna pożałowała tego, gdy Malik popchnął ją za swoje plecy, a przez ułamek sekundy zobaczyła w ręce nieznajomego broń.
Wiem, że tak krótki rozdział to marna rekompensata za prawie miesiąc przerwy, ale piszę ten rozdział zamiast się uczyć :D Trzymajcie za mnie jutro kciuki xD
Do następnego! Dobranoc, misiaki :*
Kocham Was ♥ ♥ ♥
CZYTASZ
Tomorrow ➼ z.m.
FanfictionJo Green, delikatna i nieśmiała dziewczyna- Wciągnięta w świat, którego nie rozumiała, wplątana w labirynt intryg wbrew własnej woli, musi stawić czoła przeciwnościom losu i niewyjaśnionemu przywiązaniu do chłopaka, który ściąga na nią problemy i p...