-Co ona tu robi?
Jo przystanęła w progu, zatrzymując się w połowie kroku. Patrzyła na siostrę wzrokiem, w którym zdenerwowanie mieszało się z cierpieniem. Próbowała zachować kamienny wyraz twarz, tak, by nie można było odczytać z niej ani jednej emocji. Lecz huragan uczuć, wywołany przez niespodziewanego i niechcianego gościa, czynił to zadanie wyjątkowo trudnym.
Dziewczyna nie była w stanie chociażby zerknąć na kobietę siedzącą na kanapie, zaledwie kilka metrów od niej samej. Momentalnie poczuła się zagubiona, ponieważ wiedziała, że kolejne spojrzenie może wywołać dwie, zupełnie przeciwstawne reakcje- złość pomieszaną ze zranieniem albo smutek, który doprowadziłby ją do zmięknięcia. Na to nie mogła pozwolić sobie już nigdy w życiu. Green musiała pozostać zdecydowana w kwestii swojej przeszłości i twardo trzymać się własnych postanowień. Jednym z nich było odseparowanie się od tego, co już minęło i od matki... która właśnie w tym momencie znajdowała się tak blisko.
Kobieta siedziała ze złożonymi dłońmi i nie odzywała się. Była wyprostowana jak struna i spięta.
-Jess!- brunetka podniosła nieznacznie głos, chcąc zachęcić szatynkę do reakcji.
Ona podniosła się z miejsca i powoli podeszła do Jo. Uniosła głowę i spojrzała starszej siostrze w oczy.
-Możemy porozmawiać- szepnęła z niepewnością w głosie.
Momentalnie Green otrząsnęła się z ogarniającej ją wściekłości i uspokoiła. Spowodowane było to tym, że wyczuła w Smith obawę, widziała też, że była nie mniej zagubiona niż ona. Wrażliwe serce brunetki kolejny raz dało o sobie znać, ponieważ niemal natychmiast po ujrzeniu miny Jess, cała złość z niej uleciała.
Westchnęła głośno i przesunęła otwartą dłonią po czole. Na chwilę przycisnęła palce do pulsujących od bólu skroni. Dopiero teraz poczuła, że rozbolała ją głowa.
-Mogę porozmawiać z tobą- odezwała się Jo ponownie, tym razem nieco spokojniej- Co najwyżej. I masz mi powiedzieć skąd ona się tu wzięła. Zaprosiłaś ją?- spytała, nie pozwalając Smith dojść do głosu.
-Nie...To znaczy nie do końca ja- zmieszała się i zacisnęła usta- Ona sama do mnie napisała, a ja... Po prostu się zgodziłam. Naprawdę nie możesz...
-Nie mogę- wycedziła brunetka, patrząc gniewnie na skruszoną siostrę- Ile razy powtarzałam ci, że nie chcę jej widzieć? Umawiałyśmy się przecież, że odetniemy się od niej całkowicie, przynajmniej do końca roku. Minęły może trzy miesiące- z każdym kolejnym wyrazem z głosu Jo ulatywało napięcie, ustępując miejsca znużeniu- Obiecałaś mi- powiedziała tym razem zupełnie wyzuta z emocji.
-Dziewczynki?- Green usłyszała ciche słowa matki, która po chwili wyłoniła się zza drzwi.
-Nie- zareagowała brunetka, kręcąc głową i wystawiając dłoń przed siebie w obronnym geście- Nie ma mowy- odwróciła wzrok i obróciła się w kierunku drzwi swojego pokoju, ale kobieta ruszyła za nią i położyła dłoń na jej ramieniu- Nie dotykaj mnie- odsunęła się gwałtownie, stając z matką twarzą w twarz. Wargi dziewczyny drżały, podobnie jak dłonie.
Gdy Jo spojrzała jej w oczy pierwszy raz po kilku miesiącach, w jej głowie i sercu rozpętało się istne piekło. Widząc twarz matki, widziała również jego twarz i wszystkie wspomnienia momentalnie wracały do świadomości. W ostatnim czasie włożyła tak wiele starań, by zakopać je w odmętach pamięci i pomyśleć, że wystarczyło jedno krótkie spojrzenie, by wszystko ponownie przeleciało przed jej oczami.
Kobieta, widząc wzrastające roztrzęsienie córki oraz walkę w jej załzawionych oczach, zamarła w miejscu z ręką na jej ramieniu. Stały tak przed chwilę, patrząc sobie w oczy, dopóki Green nie zrobiła kroku w tył. Niebieskooka czuła, że powoli traci nad sobą kontrolę, więc niemal na oślep dotarła do swojej sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Nikt nie pukał ani nie próbował się do niej dostać. Jo usiadła na brzegu łóżka, nogi miała jak z waty, a dłonie drżące.
CZYTASZ
Tomorrow ➼ z.m.
FanfictionJo Green, delikatna i nieśmiała dziewczyna- Wciągnięta w świat, którego nie rozumiała, wplątana w labirynt intryg wbrew własnej woli, musi stawić czoła przeciwnościom losu i niewyjaśnionemu przywiązaniu do chłopaka, który ściąga na nią problemy i p...