Tak się ucieszyłam z czterech komentarzy, że daje nowy xd :**
Reakcja obu sióstr po przeczytaniu listu od mamy była do przewidzenia. Młodsza rozpłakała się już w połowie, Jo nadal powstrzymywała łzy cisnące się jej do oczu. Drżącymi dłońmi odłożyła kartkę na stolik i przełknęła gulę formującą się w jej gardle. Brunetka objęła siostrę ramieniem i potarła pocieszająco jej rękę, by przestała się trząść. Obie zetknęły się głowami i siedziały w ciszy kilka minut, żeby unormować oddech, opanować bicie serca i ochłonąć po dużej dawce emocji. Pierwsza pozbierała się Jo, już po chwili mogła trzeźwo myśleć. Inaczej było w przypadku Jess.
-A może...może powinnyśmy do niej pojechać?- wydukała pomiędzy kolejnymi atakami łez.
-Odbiło ci?- warknęła Jo, patrząc krzywo na siostrę- Boże, przepraszam, Jessy- brunetka opanowała się, kiedy jej siostra ponownie zaczęła płakać- Przepraszam- potarła opiekuńczo plecy Smith- Zapomniałaś już, że po prostu na nas patrzyła, k..kiedy...- urwała Jo, zaciskając wargi. Nie będę płakać- To, że się bała nic nie tłumaczy. Żadna normalna matka nie postąpiłaby w taki sposób. Wiedziała o wszystkim, a mimo to, została w tym domu- przypominała dziewczyna- Ja nie potrafiłabym spojrzeć jej w oczy, ale ty zrób jak uważasz.
Na koniec monologu oczy obu sióstr były zaszklone, a klatki piersiowe jakby się ścisnęły, nie pozwalając swobodnie oddychać. Jo przyłapała się na myśleniu o tabletce, jednak postanowiła, że bez niej też sobie poradzi. Zawsze jej się udawało. Bezbronna była tylko pozornie, miała siłę, by walczyć z problemami. Trochę mniej tej siły miała Jess, dlatego Jo do końca dnia nie odstępowała jej na krok.
By móc się odprężyć, siostry poszły na poszukiwania biblioteki. Obie kochały czytać i lubiły ciszę panującą w tym miejscu, dlatego od kilku lat spędzały w nim dużo czasu. Na zewnątrz było dzisiaj słonecznie i wszyscy chcieli z tego skorzystać, co można było zobaczyć, wychodząc z domu. Mieszkańcy Londynu jakby odżyli i przypomnieli sobie, że poza pracą i obowiązkami, można zająć się czymś przyjemniejszym. Chodnikami przechadzały się tłumy, w parku wreszcie bawiły się dzieci. W końcu można było spotkać psy wyprowadzane przez właścicieli na spacer. Błękitne niebo gdzieniegdzie przyozdobione było śnieżnobiałymi chmurami.
Jessy i Jo ruszyły w głąb miasta, wzdłuż ulicy. Przyglądały się kolorowym szyldom nad wejściami do sklepów, wypatując napisu biblioteka publiczna. Błąkały się po mieście kilkanaście minut, aż w końcu znalazły docelowy budynek. Był on duży i staroświecki, rzucał się w oczy wśród nowoczesnych bloków i wieżowcówm, wręcz do nich nie pasował. Jasna, ceglana ściana i pozornie nieestetyczna, żółta farba przyciągnęły uwagę sióstr. Jo szczególnie uwielbiała takie miejsca, jak to- nieco zapomniane, stare i zniszczone, które były omijane przez większość przechodzących.
Siostry przekroczyły próg biblioteki i uderzył w nie zapach miętowej herbaty. Pomieszczenie było tak ogromne, że zapierało dech w piersi. Niezliczone i wysokie półki z książkami stały za biurkami wyznaczonymi do czytania czy pisania. Biblioteka była piękna. Bordowe ściany i sosnowe drewno ociepliły wnętrze, było przytulnie. Jo była przekonana, że znajdowała się w miejscu idealnym na zimne, deszczowe wieczory. Kiedy dziewczyna skończyła podziwiać wnętrze biblioteki, jej siostra stała już przy dużym biurku i rozmawiała ze starszą kobietą o miłym spojrzeniu.
-Dzień dobry- Green podeszła do biurka i przywitała się z bibliotekarką. Od kobiety dosłownie emanowało sympatią. Miała na sobie duży, dziergany sweter i spódnicę, a na nosie grube okulary.
-Dzień dobry, kochanie- staruszka uśmiechnęła się serdecznie- Miło widzieć nowe twarze- odezwała się do sióstr- Zaraz założyo my wam karty- powiedziała po chwili.
Po wypełnieniu formalności nadeszła pora na wybranie książki, czyli najgorszy etap każdej wizyty w bibliotece. Bo jak można wybrać jedną spośród tylu książek? Jo i Jess już po kilku minutach zapomniały o swojej obecności i pogrążyły się w książkowym świecie. Green chodziła od półki do półki i przeglądała tomy, które zwróciły jej uwagę. Nie oceniaj książki po okładce- przypomniało jej się, gdy wzięła w ręce lekturę oprawioną ciemną skórą. Zawsze miała wrażenie, że to powiedzenie nie było adekwatne do zasad panujących w dwudziestym pierwszym wieku. W tym świecie, w którym większość przykuwała uwagę do wyglądu, okładka musiała być dobrze zaprojektowana, by przyciągnąć czytelnika- lecz zatrzymać go przy sobie na dłużej mogła jedynie treścią. Podobnie było z ludźmi. To smutne, lecz prawdziwe.
Jess i Jo spotkały się ponownie dopiero przy biurku bibliotekarki. Obie wypożyczyły po dwie książki, poszły jeszcze na kawę i wróciły do domu.
➼ Zayn (tydzień wcześniej)
Kolejny szary poranek przywitał go cholernym bólem głowy. Żar w gardle był tak silny, że można by pomyśleć, iż wypalał wnętrzności. Ból w lewym ramieniu ponownie się nasilił, przeszywając ciało chłopaka na wskroś. Słońce wdzierające się do pokoju drażniło jego oczy. Przeklnął pod nosem na świat i zakrył głowę podszuką. Dopiero wibracja telefonu zmusiła go do podniesienia się do pozycji siedzącej. Chłopak na oślep sięgnął po urządzenie leżące na szafce i odebrał połączenie, opierając się o ścianę.
-No nareszcie!- po drugiej stronie usłyszał zirytowany damski głos- Od dziesięciu minut próbuję dowalić się do twoich drzwi- burknęła dziewczyna- Rusz szanowną dupę i mi otwórz.
-Jak zwykle opiekuńcza- mruknął chłopak i z westchnieniem podniósł się z łóżka- Idę- powiedział i rozłączył się.
Usiadł na brzegu łóżka i potarł zaspaną twarz dłońmi. Darował sobie zakładnie ubrań. Wstał i ruszył ku wyjściu z sypialnii. Przechodząc salonem, rzucił okiem na bandaż oplatający jego ramię i syknął, kiedy poczuł ból. Był przyzwyczajony, że opierał się o wszystkie ściany jakie miał w zasięgu ręki. Westchnął ponownie i podszedł do drzwi, które otworzył. Niska brunetka stojąca przy wejściu mruknęła coś w stylu nareszcie i zarzuciła chłopakowi ręce na szyję, uważając na wrażliwe miejsce na ramieniu.
-Cześć, Zayn- powiedziała i odsunęła się od bruneta- Ubrałbyś się chociaż- wywróciła oczami, patrząc wymownie na strój chłopaka- A teraz przejdę do opierdolu- wyraz jej twarzy zmienił się w zabójczy- Czy ty wyobrażasz sobie, co czułam, kiedy Louis zadzwonił, mówiąc, że ktoś cię postrzelił? Drugi raz w miesiącu- zaznaczyła, krzyżując ręce na piersi.
-Nic mi nie jest- powiedział, a ona westchnęła, zaciskając usta. W tym momencie po raz kolejny się na nim zawiodła.
-Nic ci nie jest- pokiwała głową, minęła bruneta i usiadła na kanapie.
-Eeej- jęknął Zayn, siadając obok dziewczyny- Znowu się na mnie obrazisz?- zmarszczył czoło, obejmując ją ramieniem- Wiem, co robię, Wally- potarł opiekuńczo policzek brunetki.
-Jeśli z tym nie skończysz, to prędzej czy później, Louis zadzwoni i powie, że mam odwiedzić cię w trumnie- warga kobiety zadrżała, a ona zacisnęła usta, próbując się nie rozpłakać.
-Nic z tych rzeczy- przytulił ją mocniej- Nie przyjeliby mnie, gdyby musieli niańczyć mnie na każdym kroku. A na pewno nie dałbym się zabić- stwierdził i pocałował Wally w czoło.
Nie chciał, żeby się martwiła. Przecież nie przyleciała tutaj z Liverpool'u, by zamartwiać się jego losem. Waliyha była jedyną osobą w jego życiu, która była dla niego ważna. Chciał dla siostry jak najlepiej, ale nie mógł teraz zrezygnować, dlatego jedyne co mu pozostało to przekonywać ją, że panował nad sytuajcą. Nawet jeśli nie zawsze tak było.
CZYTASZ
Tomorrow ➼ z.m.
FanficJo Green, delikatna i nieśmiała dziewczyna- Wciągnięta w świat, którego nie rozumiała, wplątana w labirynt intryg wbrew własnej woli, musi stawić czoła przeciwnościom losu i niewyjaśnionemu przywiązaniu do chłopaka, który ściąga na nią problemy i p...