➼ 3

3.3K 216 8
                                    

Nie zasłużyliście, ale Was kocham, więc łapcie <3

Jasne promienie kwietniowego słońca przedarły się przez szczeliny żaluzji i padły na twarz śpiącej Jo. Dziewczyna zmrużyła oczy i położyła się na drugim boku, ciągnąc za sobą koc. Ułożyła się na miękkiej poduszce i pogrążyła w stanie błogiej niewiedzy.

We śnie nie istniały problemy. Przyjazny świat zapraszał w swe progi grzejącym słońcem, zielonymi drzewami i kolorowymi kwiatami. Jo szła po równym chodniku, mijała fontanny i bawiące się dzieci. Czuła się lekko. Wszyscy czuli. Nie przytłoczona przez płatający figle los mogła w spokoju cieszyć się chwilą. Przysiadła na ławce, było idealnie, mogłaby zostać tu na wieki, gdyby nie on. Mężczyzna stojący po drugiej stronie ulicy, uśmiechając się złowieszczo w jej kierunku. Wiedziała, że się od niego nie uwolni. Prędzej czy później musiał ją znaleźć, lecz tak trudno było się z tym pogodzić...

Stop!- rozkazała sobie Jo, gdy gwałtownie zerwała się do pozycji siedzącej.

Sen. To był sen. Tylko sen. Nie rzeczywistość. Jo miała urwany oddech, jak zawsze, gdy śnił jej się koszmar. Koszulka przykleiła się jej do mokrych od potu pleców, serce biło jak szalone, pompując krew do żył. Dziewczyna złapała w dłonie poduszkę i zacisnęła na niej palce. To pomagało jej wrócić do szarej rzeczywistości. Brała głębokie oddechy, zamknęła oczy. Dobrze wiedziała jak poradzić sobie z atakami paniki, gdy koszmar wcale nie był tak koszmarny. Głowa Jo tworzyła o wiele gorsze scenariusze, prowadząc nocne przechadzki pośród jej wspomnień. Dlatego dla Green sen był przykrą koniecznością, jak dla normalnego człowieka wstawanie wcześnie rano do pracy. I nagle ją olśniło. Praca! Pierwszy dzień w nowej pracy, a ja już zaspałam!- Jo oczami wyobraźni uderzyła się w twarz.

Brunetka wyplątała się z pościeli, zostawiając cały koc swojej siostrze. Wczoraj zasnęły obok siebie, były przyzwyczajone do dzielenia jednego łóżka i czuły się lepiej w swojej obecności. Jo podeszła do szafy. Nie mogła ubrać się do pracy byle jak, więc straci na nią trochę czasu. Dziewczyna chwyciła bieliznę, jasne jeansy, białą koszulkę z nadrukiem i żółtą marynarkę. W łazience spędziła dziesięć minut. To najszybszy prysznic w moim życiu- myśli. Ubrała się i, ignorując śniadanie, wyszła z domu, wcześniej zgarniając torebkę. Kiedy szła żwawym krokiem po schodach, grzebała w torebce i wyjęła z niej telefon. Zadzwoniła po taksówkę, dając nacisk na słowo szybko. Jo wyszła z budynku i stanęła na krawędzi chodnika, wyczekując zamówionej taryfy. Jednocześnie wertowała wzrokiem torebkę, aby sprawdzić czy zabrała ze sobą wszystko, co niezbędne. Najważniejszy i tak był aparat fotograficzny. Bez niego byłaby skończona, dlatego odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła go na dnie torebki.

Po dwóch minutach- z zegarkiem w ręku!- przyjechała taksówka. Jo wsiadła na tylne siedzenie i poprosiła o pośpiech. Podała taksówkarzowi adres i pozostało jej jedynie patrzeć na wyświetlacz telefonu i modlić się o zatrzymanie czasu. W pracy musiała być za dziesięć minut. Gdy dotarli na miejsce, Green niemal wyskoczyła z samochodu. Zapłaciła należną sumę i pobiegła ku wejściu do studia. Tuż przed dużymi, szklanymi drzwiami wzięła głęboki oddech i weszła.

Studio było duże i nowoczesne. Gdy tylko Jo przekroczyła próg, została przywitana przez wysoką kobietę, która zaprowadziła ją na kolejne piętro budynku. Brunetka weszła do pomieszczenia wypełnionego lampami, tłami i zawieszeniami*. Na tle starej ściany, na krześle, siedziała dziewczyna o długich, czarnych włosach ubrana w prostą spódnicę oraz bordowy sweter, spod którego wystawała biała koszula.

-Jo Green?- przed brunetką stanął wysoki mężczyzna odziany w koszulę i czarne spodnie- Miło cię poznać. Gregory Park, ale mów mi Greg- facet wyciągnął dłoń w stronę Jo, a ona ją uścisnęła- Za chwilę będziesz mogła pokazać, co potrafisz- oznajmił.

Faktycznie. Już po kilku minutach sala opustoszała, niedługo potem przyszła kolejna modelka, a tło zostało zmienione na czarne.

-Daję ci wolną rękę- Greg poklepał brunetkę po plecach- Powodzenia- oznajmił i wyszedł z pokoju zanim zdążyła podziękować.

Jo została sama z modelką i dwoma operatorami lamp. Przyjrzała się dziewczynie- średnio długie, blond włosy, a ubrana była w czarną, luźną sukienkę i szpilki pod kolor. Mam wolną rękę- pomyślała. Green wykorzystała to w pełni. Po dwóxh godzinach miała kilka naprawdę dobrych zdjęć, do sukcesu przyczyniła się również modelka, która okazała się świetną osobą.

Jo wróciła do domu w południe, ponieważ wybrała się na zakupy. W ich domu nadal świeciło pustkami, mimo że mieszkały w nim od dwóch tygodni. W przed pokoju zostawiła torebkę, marynarkę i buty, a siatki zaniosła do kuchni, w której urzędowała Jess. Siostry się przywitały, a Jo opadła na kanapę, która nagle otrzymała zdolność regenerowania ludzkich mięśni.

-Jak było?- spytała Smith- Robiłaś zdjęcia nagim facetom?

-Nie- mruknęła brunetka z niesmakiem- I nie wiem czy bym chciała.

-Jo? Pamiętasz tą znajomą mamy ze szpitala?- oznajmiła nagle Jess. Słowa zawisnęły w powietrzu, zagęszczając atmosferę. Jo zmarszczyła czoło, wytężając pamięć, a po chwili skinęła głową- Przyniosła mi dzisiaj list. Od niej- westchnęła.

-Co?- Green poderwała się z miejsca- Czytałaś? Skąd ona w ogóle wiedziała, że tutaj jesteśmy?- dziewczyna uniosła brwi, stukając palcem w stolik.

-Niby mieszka niedaleko- Jess wzruszyła ramionami- Nie czytałam. Możemy teraz...- zaproponowała niepewnie.

-Okej- mruknęła Jo.

Młodsza siostra poszła do swojego pokoju i wróciła po krótkiej chwili z kartką w ręce.

Dziewczynki,

Mam nadzieję, że przeczytacie ten list i nie wyrzucicie go do śmieci zanim na dobre się rozpiszę. Chciałabym przede wszystkim Was przeprosić. Wiem, że skrzywdziłam Was swoją postawą bardziej niż ktokolwiek inny. Chcę żebyście wiedziały, że nie byłyście mi obojętne. Przenigdy. Przepłakałam długie godziny, wiele nocy nie przespałam. Wiem, że takie wytłumaczenia Wam nie wystarczą. Wcale tego nie oczekuję. Lecz mimo to, chciałabym żebyście spróbowały mnie zrozumieć.

 Bałam się tak samo, jak Wy. Jest mi teraz ciężko. Dom jest bez Was pusty. To okropne uczucie dla matki, kiedy jej dzieci mówią, że nie chcą mieć z nią nic wspólnego i wyprowadzają się z dnia na dzień. Wiem, że jesteście w Londynie, to dlatego wysłałam ten list do przyjaciółki, żeby go Wam przekazała. 

Nie mam zamiaru do Was przyjeżdżać. Dam Wam czas do namysłu. Będę czekać na odpowiedź. Jestem cierpliwą osobą i nie będę naciskać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.

                                                                                                                                                                  Kocham, mama

Tomorrow ➼ z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz