➼ 28

1.3K 148 21
                                    

Jo zamrugała, rozchylając powoli sklejone powieki. Przetarła twarz dłonią i przeniosła spojrzenie na okno w swoim pokoju. Przeturlała się na plecy i wbijając wzrok w sufit, zmrużyła oczy. Coś jej nie pasowało. Podparła się rękami o materac i usiadła. Spod poduszki wygrzebała komórkę, oczywiście na oślep macając powierzchnię prześcieradła. Sprawdziła godzinę. Za dwadzieścia czwarta. Dziewczyna pomyślała, że to dziwne. Nie pamiętała, by kiedyś budziła się w środku nocy z powodu innego niż koszmary. Tylko przez nie zrywała się z łóżka, kiedy słońce jeszcze nie wzeszło, wiedząc, że ponownie nie zaśnie. Teraz jednak nie miała złego snu. 

Westchnęła i opadła z powrotem na miękką poduszkę, wtulając w nią policzek. Może była to zasługa strachu, który nieustannie męczył jej umysł. Czasami odpuszczał na jakiś czas, a ona czuła się wtedy w miarę spokojnie. Innym razem nie zostawiał Jo na długie godziny, spędzając jej sen z powiek, ale tak naprawdę towarzyszył dziewczynie bez przerwy. Ukrywał się gdzieś z tyłu jej głowy, w głębi podświadomości, czekając, by znowu zaatakować i zburzyć całą harmonię, którą ona sobie wypracowała. 

Green przymknęła oczy i ziewnęła, a wtedy jeden mocniejszy podmuch wiatru uderzył w niedomknięte okno. Rama odbiła się od ściany i głośny świst zakłócił ciszę w pokoju. Jo poderwała się gwałtownie z miejsca, wydając z siebie pisk i przyłożyła rękę do szybko bijącego serca. Wzięła oddech, po czym wstała i pospiesznie podeszła do okna. Kilka kropli deszczu musnęło jej twarz, zanim je zamknęła. Brunetka wróciła do łóżka i zakryła twarz dłońmi. To jak bardzo nerwowa była wydawało się nie do pojęcia. Nie można było funkcjonować w ten sposób- reagować z taką gwałtownością na najmniejszy szmer i hałas jakby za rogiem czaił się uzbrojony morderca. Jednak tak właśnie się czuła. 

-Jo? Nie śpisz?

Zwróciła głowę w kierunku drzwi, w których progu stała Jess. Szatynka przecierała zaspane oczy leniwym ruchem ręki.

-Zbudziłam cię?- spytała.

-To nic- dziewczyna ziewnęła i weszła do środka- Coś się stało? Usłyszałam jak krzyknęłaś.

Młodsza siostra usiadła na brzegu łóżka, a Green nieznacznie uniosła kącik ust do góry. Czasami dobrze było wiedzieć, że ma się kogoś, na kim zawsze można polegać, że istniała chociaż jedna osoba, której na tobie zależało. Świadomość tego była budująca w kryzysowych chwilach, ponieważ człowiek miał pewność, że nigdy nie będzie zupełnie sam. Jo cieszyła się, że Jess była dla niej taką osobą. 

-Wiatr otworzył okno i się wystraszyłam- powiedziała z nutką rozbawienia w głosie- Przepraszam, że zawracam ci głowę. Idź spać.

-Nie szkodzi, dobranoc.

Smith wstała i skierowała się do wyjścia. Opuściła pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi, a Green przykryła się kołdrą po samą szyję i westchnęła. Bywały takie momenty, kiedy myślała, że była dla siostry balastem. Jeszcze kilka miesięcy temu, Jess opiekowała się nią jak małym dzieckiem, a ona czuła się z tym okropnie. Nie chciała zabierać jej młodości, obarczając ją swoimi problemami. Jako ta starsza powinna być silniejsza, a tak nie było...

Brunetka zamknęła oczy. Przemyślenia wyssały z niej resztki sił po emocjonalnym dniu, dlatego wkrótce pogrążyła się w niespokojnym śnie. 

*   *   *

-Jo!- głośny krzyk siostry wyrwał ją ze snu- Jo, Jo, Jo!

Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i ziewnęła. Zwróciła się w stronę drzwi, które wkrótce zostały gwałtownie otworzone, a do pokoju wparowała Jess z przerażeniem na twarzy. Nim się obejrzała, szatynka wskoczyła na jej łóżko i przyklęknęła tuż obok niej. Wyglądała jakby dopiero się zbudziła. Miała na sobie piżamę, a jej włosy były w nieładzie. 

-Co się stało?- Jo zmarszczyła czoło, zmartwiona i złapała ją za ramiona.

-Josh napisał, że przyjdzie dzisiaj na obiad ze swoimi rodzicami, bo oni chcą mnie poznać- spojrzała na brunetkę bezradnie- Mają być o piętnastej, teraz jest dwunasta, a ja dopiero się zbudziłam. Nie mam pojęcia co ugotować, poza tym w lodówce pewnie nie ma nic, co mogłoby się przydać i w dodatku wyglądam jak bezdomna. Pomóż mi, co ja mam zrobić?- jęknęła i zakryła twarz dłońmi. 

-Na sam początek przestań panikować i może się uspokój- mruknęła Green- Wystraszyłaś mnie, idiotko- wywróciła oczami i wygramoliła się z pościeli- Ogarnij się, a ja zobaczę co możesz przygotować.

Jo odprawiła siostrę wzrokiem aż za drzwi, po czym wstała i podeszła do szafy. Założyła koszulkę oraz spodnie i spięła włosy z tyłu głowy. Po szybkiej porannej toalecie, poszła do kuchni, by zajrzeć do lodówki. Jako pierwszy rzucił jej się w oczy kalafior, a zaraz po nim mięso i ser. 

-Jess!- krzyknęła, a dziewczyna pojawiła się w progu kilka sekund później z pytającym wyrazem twarzy- Zrobisz zapiekankę, ale muszę skończyć do sklepu po kilka rzeczy. Pokrój i usmaż mięso, a potem podziel kalafior. Zaraz wrócę- oznajmiła.

Minęła siostrę i poszła po bluzę. Wyszła z mieszkania i udała się do najbliższego sklepu spożywczego. Kupiła potrzebne produkty i w miarę szybko wróciła do domu. Zostawiła zakupy szatynce, która poprosiła ją, by przygotowała jej jakieś rzeczy, wspominając, że woli ugotować wszystko sama. 

Niebieskooka zachichotała cicho na te słowa. Jej siostra była tak zestresowana, że w pośpiechu wygoniła ją z kuchni i zabrała się żwawo do roboty. Jo poszła do jej pokoju, wiedząc, że na pewno sobie poradzi. Jess należała do grona osób, dla których zdenerwowanie było dodatkową motywacją i dawało dużego kopa do działania. 

Poznanie rodziców swojego chłopaka nie było łatwe. Co prawda Green nigdy tego nie doświadczyła, ale patrząc na zachowanie Smith domyślała się jaka presja temu towarzyszyła. Osobiście uważała, że stres był w tej sytuacji niepotrzebny. Jess była uroczym i kochanym człowiekiem, więc rodzice Josha na pewno ją polubią. Nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości.

Brunetka przystanęła przed szafą, rozchyliwszy jej drzwi. Po krótkiej chwili wyciągnęła z niej jasną koszulę w kwieciste wzory i jeansy. Położyła rzeczy na łóżku, a później pozostało jej udać się do swojego pokoju. 

Dziewczyna usiadła na brzegu biurka, kładąc nogi na fotelu i spojrzała na półkę. Leżał na niej aparat oraz stosy albumów ze zdjęciami oraz szkiców. Za sprawą tego widoku Jo przypomniała sobie o czymś bardzo istotnym. Wystawa! Zupełnie zapomniała, że powinna zacząć ją przygotowywać. Przesunęła rękoma po twarzy, nazywając się w głowie idiotką. Jak coś tak piekielnie ważnego mogło wypaść jej z głowy? Ogrom pracy jaki miała przed sobą ją przeraził. Znalezienie odpowiedniego budynku na wystawę, spotkanie z właścicielem i zarezerwowanie pomieszczenia, wymyślenie tematu przewodniego pokazu oraz zlecenie odpowiednim osobom, by zrobiły zdjęcia...Potem musiała je wszystkie przejrzeć, wywołać i przypilnować, by wszystko w galerii wyglądało perfekcyjnie. Na szczęście miała do pomocy Annie. Chociaż nadal sądziła, że powierzanie takiego zadania osiemnastolatce było nieprzemyślane. 

W jej rękach leżał dalszy sukces ich studia. Gdyby się udało...Gdyby przedsiębiorca, który zainteresował się ich firmą, był zadowolony, mieliby szansę na rozwinięcie biznesu, wybudowanie kolejnych miejsc pracy.

Jo odpaliła komputer i zaczęła przeglądać strony internetowe w poszukiwaniu odpowiedniej lokacji w pobliżu centrum Londynu. Była zmotywowana jak nigdy, by dowieść swoich umiejętności. 

*  *  *

ale mi skąpicie komentarzy

200 kom=next

.

oczywiście żartowałam XD *nieśmieszneiknow* 

A tak na poważnie, wypowiedzcie się, bo kocham czytać wasze przemyślenia 😍 Nawet dodałam rozdział po dwóch dniach *robi słodkie oczka* 


Tomorrow ➼ z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz