Rozdział 3

181 17 0
                                    

Uwielbiam śpiewać. Dzięki tej czynności mogę pokazać swoje prawdziwe „ja”.
Tylko niestety nikt mnie nigdy nie usłyszał i nie usłyszy.
Nikt - pomijając mojego świętej pamięci dziadka, który zaraził mnie swoją miłością do muzyki.
Pamiętam jak miałam siedem lat zawsze wieczorami szłam do jego domu i słuchaliśmy jego starych płyt, które włączał na starym gramofonie. Opowiadał mi, że to dzięki muzyce poznał moją babcie i podbił jej serce grając dla niej, pod jej oknem, piosenkę, w której wyznał kim dla niego jest. Zawsze śmiałam się kiedy babcia mu przerywała jego opawiadanie, mówiąc, że zbyt wyolbrzymia i zmyśla. A on do niej podchodził i całował ją w czoło.
Byli szczęśliwym małżeństwem - w przeciwieństwie do moich rodziców. Niestety napotkali na swojej drodze wiele nieszczęść - nikt nie akceptował ich związku, dziadek pochodził z biednej części społeczeństwa, a babcia była damą. Kiedy wzieli ślub, nie mogli  spłodzić potomstwa - babcia miała problem z utrzymaniem w swoim łonie maleństwa, ale po pięciu latach starania urodzili moją mamę i tym samym przestali starać się o kolejne dziecko, bo wiedzieli, że nigdy im się nie uda. Jedynym szczęściem, którym obdarowało ich życie za wszytkie lata cierpienia była ich śmierć. Odeszli podczas snu razem.
Po ich śmierci chodziłam tutaj śpiewać, mimo, że nikt nie przychodził na moje „występy", nie byłam smutna, czułam przy sobie obecność dziadka.
Raz zaprosiłam rodziców, aby zobaczyli jak śpiewam. Obiecali, że przyjdą, sle nie dotrzymali słowa.
Popłakałam się, łykając słone łzy. W tym momencie obiecałam sobie, że nigdy dla nikgo nie zaśpiewam.
Dziś było jakoś inaczej. 
Sala do śpiewu była już wystrojona powoli do konkursu talentów, którego pierwszy etap miał być już za dwa tygodnie. Krzesła były już ustawione w równych rzędach. Na ścianach i suficie była już zaczepiona część ozdób. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy wezmą w tym udział.  Oczywiście będę oglądać ich w „tajnym” miejscu pod sceną, które znalazłam sprzątając tą salę. Mimo, że nie będę widziała dobrze, przynajmniej usłyszę jak inne osoby śpiewają…
Dziś śpiewam tu ostatni raz w tym miesiącu, ponieważ zaczyna się ten konkurs i będą się tu odbywać indywidualne próby. 
Więc bierzmy się do roboty! Biorę mikrofon do ręki i zaczynam śpiewać…
Podczas śpiewania odrywam się od szarej rzeczywistości i jestem w swoim świecie… Podczas śpiewania zawsze zamykam oczy i wspominam wszystkie chwile z dziadkami, bo to z nimi miałam lepszy kontakt niż z rodzicami.
Przez swoją nie uwagę nie zauważyłam, że ktoś mnie obserwuje…
Kiedy skończyłam śpiewać i odłożyłam mikrofon na miejsce, usłyszałam oklaski. Spojrzałam na widownię i zobaczyłam, że na krześle siedzi  on.
Ma na sobie stare, poplamione, z opuszczonym kroczem dresy i starą bluzę z kapturem. Pewnie biegał, aby poprawić swoją nienaganną kondycję.
Rzecz jasna mowa o Brad'zie Revier'rze. Moim koledze z klasy, kapitanie drużyny nożnej, ręcznej i koszykówki. Jest także wokalistą w dość znanym w moim mieście zespole.
Uśmiecha się - nie jest to tym razem uśmiech typu - gardzę tobą - tylko inny.
Szczery.
Słyszę przyśpieszone bicie mojego serca. Ze starchu, że mógł  powiadomić swoich znajomych, że tu jestem i aby mogli przyjść się pośmiać, zabieram szybko swoją torbę i zniknęłam ze sceny. Następnie wyszłam z Sali tylnym wejściem i pobiegłam do domu ile sił miałam w nogach.
Ktoś usłyszała jak ja śpiewam…
To nie jest taka wielka tragedia!
Najgorsze w tym jest to, że w poniedziałek mogę już nie mieć życia…  

~01~ Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz