Rozdział 6

127 16 0
                                    

- Rebecca.
Słyszę jak ktoś wymawia moje imię.
- Rebecca, obudź się.
Tym razem ktoś dotyka moje ramię palcem.
Otwieram powoli oczy...
Widzę, że przy moim łóżku siedzi tylko jedna osoba.
Brad.
Co on tu robi?
Chcę go zapytać, ale nie mogę...
Za bardzo mnie boli.
Kiedy widzi, że się na niego patrzę uśmiecha się.
- O, wkońcu otworzyłaś oczy. Już się bałem, że coś ci się stało.
O czym on mówi?
Nic nie pamiętam...
- Nie martw się, kiedy wyjdziesz ze szpitala, zawiozę cię na komisariat i złożysz zeznanie przeciwko ojcu.
I nagle wszytko sobie przypominam.
Patrzę na stolik, który znajduje się przy łóżku.
Na nim stoi malutkie lusterko...
Nie mogę uwierzyć w to, co zobaczyłam.
Na moim prawym policzku są szwy...
- To przez ciebie!
Mówię mimo bólu.
- Rebecca, to nie tak.
Wstaje z krzesła.
- Twój tata chciał mnie pobić, ale mnie obroniłaś. Dziękuję.
Zbliża się do mnie...
- Nie podchodź.
Nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
Patrzę przez lusterko na niego...
Uśmiech zniknął mu z twarzy.
- Ale...
Zobaczyłam błysk nadziei w jego oczach...
- Zamilcz i wynoś się stąd.
Powstrzymuję łzy i patrzę w lustro.
On łapie mój wzrok...
- Dobra, skoro tak to wychodzę, ale gdybyś zmieniła zdanie, to w szafce czeka na ciebie niespodzianka.
Spuszcza wzrok...
Odwraca się do mnie plecami...
I wychodzi...
Co ja zrobiłam?
Wstaje szybko z łóżka, pomimo bólu.
Wychodzę na korytarz.
- Brad! Zaczekaj, ja tylko...
Lecz wołam do ściany...
Na korytarzu nikogo nie ma...

~01~ Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz