Rozdział 17

105 14 0
                                    

- A jak on ją zabił?
To straszne.
- Nikt tego nie wie. Prawdopodobnie prowadził samochód pod wpływem alkoholu i wyjechali do rzeki. Nigdy nie znaleziono jej ciała.
Mówił, grzebiąc w gumowej branzoletce, która znajdowała się na jego prawym nadgarstku.
- Współczuję.
- Słowa nie przywrócą jej już życia...
Powiedział, patrząc w dal.
Przytulam go.
- Dziękuję.
Mówi.
- Strasznie mi tego brakowało. Nikt mnie nie przytulił.
- Nie ma za co.
Odsuwam się od niego.
- Ale to nie wyjaśnia, dlaczego on się założył.
- Rozmawiałem z Bradem i on mi powiedział, że strasznie przypominasz mu Mali. Nie chce by ci się stała krzywda i wolał przegrać, żebyś ty była szczęśliwa.
Kończąc patrzy mi prosto w oczy.
- Naprawdę?
- Ja nigdy nie kłamie.
- Muszę przeprosić Brada, zbyt surowo go potraktowała.
- Nie musisz tego robić, on cię rozumie i mówi, że nie zasługuje na przeprosiny.
- Ale...
- Hej Robert, widziałeś Re... O cześć, tu jesteś.
Za drzwi wyłaniła się uśmiechnięta głowa Brada.
- Brad, musimy pogadać.
Wstaje z łóżka.
- Dobrze, to chodź do jadalni, bo ja muszę rozpakować zakupy.
Idąc odwracam się do jego brata.
- Dzięki za rozmowę.
- Nie ma sprawy, zawsze możesz do mnie wpaść. Ja też dziękuję.
Wychodzę i idę za Bradem do jadalni.
Siadam na krześle, on rozpakowuje rzeczy i kręci się po całej kuchni.
- To o czym chcesz pogadać.
- Może ci pomóc?
- Nie, poradzę sobie. Teraz mów.
- Mógłbyś usiąść.
- Widzę, że to coś poważnego.
Siada na przeciw mnie.
Zapada cisza...
Biorę głęboki oddech i liczę do dziesięciu.
- Becca wszystko w porządku?
Martwi się.
- Tak, tak. Brad, chodzi mi o to, że... Chcę cię przeprosić, za to jak cię ostatnio potraktowałam...
Nie potrafię spojrzeć mu prosto w oczy...
- Nic nie szkodzi. Masz rację, jestem płytki i jestem najgorszym człowiekiem na tej ziemi, nie masz za co przepraszać.
Wstaje z krzesła.
Łapie go za dłonie.
Siada.
- To nie prawda, nie jesteś nikim.
- Powiedziałem, że jestem najgorszy.
Mówi, patrząc sobie prosto w oczy.
- To nie prawda! Nikt nie jest najgorszy!
- Nie musisz kłamać...
- Ja wcale nie kłamie! Gadałam dziś z Robertem i zdałam sobie sprawę, że źle cię oceniłam...
- Tak? Widzę, że tak jak wszyscy lubisz bardziej jego niż mnie.
- To nie prawda! Nie bądź zazdrosny!
- Jak chcesz, to możesz iść teraz do niego. Ja się zajmę czymś innym...
- Ty nic nie rozumiesz! Chcę cię przeprosić, a nasza rozmowa idzie w inną stronę.
Zamilkł.
- Przeraszam, po prostu przypominasz mi Mali, a ona lubiła go bardziej niż mnie. Ja zawsze byłem bratem numer dwa...
- Nic się nie stało.
- Nie musisz być dla mnie miła.
Spuszcza wzrok.
- Lubię cię i nie chcem się z tobą kłócić.
Próbuje złapać jego wzrok.
Uśmiecha się.
- Nie miałam kiedy i jeszcze chyba ci nie podziękowałam za prezent.
Zmieniam temat.
- Nie ma za co.
Puk puk!
Ktoś wali w drzwi.
- Pójdę otworzyć.
Robert schodzi po schodach.
Otwiera je.
- Gdzie moja córka?
- To nie pana sprawa.
Odparł bezogródek.
Włosy stanęły mi na karku...
Ten głos znam bardzo dobrze...
To mój ojciec...

~01~ Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz