5

1.7K 204 0
                                    

Aiden mówił mi, że w Anglii ostatnio działo się sporo rzeczy, które musiał ogarnąć, a ja czułam się głupio, bo we Francji żyłam jak na wakacjach. Mogłam robić co chciałam, mogłam cały dzień siedzieć w salonie mojej siostry i oglądać telewizję, albo bawić się z małą Jo w wielkim ogrodzie. Nie miałam żadnych obowiązków, a on miał tak wiele na głowie. Chciałabym trochę go odciążyć, choć wiedziałam, że prawdopodobnie nie umiałabym w niczym pomóc.

-Co ty taka zamyślona?-spytał Marcel, siadając obok mnie na dwuosobowej huśtawce ogrodowej.

Nadal nie mogłam przyzwyczaić się do jego obecności i w ogóle jego istnienia. Trudno jest rozmawiać na luzie z kimś, kogo zna się tylko kilka dni.
Traktował mnie zupełnie normalnie, nie jak dziewczynę, która dopiero wyszła z wariatkowa. Był bardzo miły, ale mimo to, ja nie potrafiłam z nim tak po prostu rozmawiać, jak ze starym znajomym.

Brunet rozejrzał się po ogrodzie, a potem spojrzał w czyste, błękitne niebo, które tego dnia przyniosło naprawdę piękną pogodę. Było koło piętnastu stopni i można było spokojnie siedzieć na podwórku w zwykłych t-shirtach.

Przez kilka dni dowiedziałam się, że Marcel jest producentem muzycznym, ale też początkującym artystą. Kiedyś pracował w jednym z salonów tatuażu i stąd ma swoje wytatuowane ramiona.
Trzeciego dnia podczas mojego pobytu we Francji mała Jo zauważyła moje blizny na nadgarstkach i spytała co to jest.

-To takie tatuaże-odpowiedział jej Marcel. Zrobił to tak przekonująco, że prawie sama w to uwierzyłam i tym sposobem uratował mnie od wyjaśnień, które pewnie w moich ustach brzmiałyby mniej błyskotliwie albo w ogóle by nie wybrzmiały.

Mała powiedziała tylko tyle, że mogłam zrobić jakieś ładniejsze tatuaże, a potem zmieniła temat, pytając czy pójdziemy do zoo.

Właśnie, byłam w zoo, w którym były dzikie zwierzęta, takie jak lwy. Oczywiście nawet to kojarzyło mi się z Aidenem, a konkretnie z dniem, gdy oglądaliśmy razem "Króla Lwa".

-Niech zgadnę, tęsknisz za nim-powiedział Marcel, przestając patrzyć w niebo-Wiem jak to jest. Czasem bywam daleko od Gwen i Jo.
-Nie jestem przyzwyczajona do wyjazdów-powiedziałam, a on skinął głową.
-Nie dziwię ci się. W końcu długo byłaś w jednym miejscu. To musiało być przytłaczające. Nie czujesz się teraz wolna?
-Czuję, ale to nie to samo bez Aidena-powiedziałam cicho.
-Widać, że jesteś bardzo zakochana. Nie potrafisz bez niego żyć.

Trudno temu zaprzeczyć, przecież gdyby nie Aiden, zabiłabym się. Uratował moje życie, jakkolwiek można to zrozumieć. Zrobił to w każdym znaczeniu.

-Cieszysz się, że jutro jest twój ostatni dzień tutaj? Jest jakaś szansa, że jeszcze kiedyś nas odwiedzisz?

Spojrzałam na niego z uśmiechem. Ich dom to najwspanialsze miejsce, w którym byłam. Mimo tego, że mało z nimi rozmawiałam, polubiłam ich, a może nawet trochę czułam się częścią tej rodziny. Mała Jo jest czarująca, a Gwen jest moją siostrą, nie wiem, co musiałaby zrobić, bym przestała ją kochać.
Chciałabym kiedyś jeszcze przyjechać do nich, tym razem z Aidenem. Był jedynym, czego mi tutaj brakowało.

-Nie chcę żebyście myśleli, że chcę wyjechać, bo mi się tu nie podoba. Po prostu chcę jakoś pomóc tam Aidenowi. Wszystko jest na jego głowie, a to przecież wspólny ślub i cała przyszłość.
-Jedno zadanie należy do Ciebie-powiedziała Gwen, wchodząc do ogrodu-Chodź ze mną-Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu jak mała dziewczynka.

Zaczęła prowadzić mnie na górę do garderoby.
Kiedy stałyśmy przy dużej szafie, ona otworzyła jej drzwi, a moim oczom ukazała się niemal oślepiająca biel.

-Powinnaś przymierzyć tę suknię. Chyba będzie dobra, ale jeśli nie, trzeba będzie kupić ci inną.
-Chcesz żebym przymierzyła twoją suknię ślubną?-spytałam, a ona skinęła głową
-Przecież bierzesz ślub, musisz mieć suknię.
-Zamierzasz mi ją dać? Jest piękna, ale nie mogę.
-W takim razie kupimy nową.
-Tym bardziej, nie-odpowiedziałam patrząc siostrze w oczy.
-Chyba nie pozwolisz żeby Aiden się tym zajął?

Pokręciłam głową, a ona ściągnęła długą suknię z wieszaka i podała mi ją.

-Jeśli ci pasuje, będziesz najpiękniejszą panną młodą. Musisz ją przymierzyć.

Przyjrzałam się sukni, nie miała rękawów, poniżej pasa była rozkloszowana część sięgająca aż do ziemi, a od wyszytego koronką gorsetu oddzielał ją cienki pasek, który tworzyły trzy rzędy cyrkonii umieszczonych jedna przy drugiej. Taka suknia musiała kosztować tysiące, a Gwen kupiła ją, by założyć ją tylko raz. Czułam się dziwnie myśląc, że zaraz będę miała na sobie coś tak pięknego, ale też drogiego.
Przez ostatnie sześć lat, będąc w Green Lane, chodziłam wciąż w tych samych ubraniach, które dali mi na początku. Nie miałam pojęcia skąd pochodzą, więc mogły być nawet po kimś, kogo z jakiegoś powodu nie było już w szpitalu. Mogły nawet należeć do kogoś, kto umarł.

Wolałam o tym nie myśleć, dlatego znów skupiłam się na sukience.

-Przymierzysz?-spytała z nadzieją siostra, a ja w końcu skinęłam głową.

Wskazała mi drzwi mojej tymczasowej sypialni, a ja weszłam tam i położyłam suknię na łóżku. Stanęłam przed dużym lustrem wiszącym obok komody i zdjęłam swoje ubrania. Zanim jednak założyłam na siebie suknię, przyjrzałam się mojemu ciału ubranemu w samą bieliznę.

Wiedziałam jak wiele blizn i śladów się na nim znajduje i choć kiedyś powiedziałam, że się ich nie wstydzę, okazuje się, że zmieniłam zdanie. Teraz byłoby lepiej gdyby zniknęły. Miałam szczęście, że kilka ran zagoiło się bez śladu, ale niektóre z nich były zbyt poważne, by całkiem zniknąć. A najgorszy był fakt, że zostały głównie te, których nie zrobiłam ja. Ja zawsze raniłam się niezbyt mocno, bo tak naprawdę bałam się śmierci. Jednak raz, kiedy pijany ojciec dobrał się do mnie, a ja chciałam się wyrwać, na moich plecach powstały te dwie blizny po oparzeniach. Wycierpiałam dużo nie przez to, że zaraz potem mnie zgwałcił, ale dlatego, że rany przez dwa tygodnie nie goiły się i były strasznie bolesne.

Nawet kiedy chciałam dotknąć tego miejsca, by opatrzyć je, rzadko się to udawało.

Nie mogłam teraz wyobrazić sobie, że ktoś miałby zobaczyć te blizny czy ich dotknąć.
Ogarnęła mnie jednak dziwna chęć do powiedzenia Aidenowi o tych bliznach, a może nawet pokazaniu mu ich.
Widział już te na rękach oraz na szyi, ale nigdy nie pytał w jakich okolicznościach powstała każda z nich. Nie chciałam cały czas uciekać od tematu nawet jeśli rozmowa o tym nie sprawiała mi przyjemności.

Spojrzałam znów na suknię i postanowiłam jednak ją przymierzyć. Jeśli mam do wyboru tę suknię lub nową kupioną przez Gwen czy-co gorsza-przez Aidena, to ta możliwość wydaje się najwłaściwsza.

Założyłam na siebie suknię i z trudem sięgnęłam do suwaka na plecach. Kiedy jednak udało mi się zapiąć go, spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Suknia pasowała idealnie i wyglądałam w niej zaskakująco dobrze. Podobałam się sobie po raz pierwszy od dość długiego czasu.

-Mogę wejść?-spytała Gwen zza drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.-O mój Boże-zakryła usta patrząc na mnie.

Spojrzałam na dół sukni i przebiegłam dłonią po materiale, żeby wygładzić fałdkę materiału tuż przy cyrkoniowym pasku.

-Wyglądasz w niej jak prawdziwa panna młoda.-powiedziała, a ja podniosłam wzrok. Widziałam jak w jej oczach kręciły się łzy-Nie mogę uwierzyć, że moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż.-szepnęła.

Jeszcze raz spojrzałam w lustro i zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę niedługo biorę ślub. Sama nie mogłam w to uwierzyć, dopóki nie założyłam na siebie tej sukni.
Teraz czułam już, że to dobra decyzja.

_______________________________
Jak obiecałam, 5 gwiazdek jest, więc rozdział też jest. Trochę krótszy i nudniejszy, ale chyba ujdzie.

Zasada ta sama.

5 gwiazdek = next

☑Nieznane Pragnienie (Opuszczone Marzenie 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz