Luke
Następnego dnia rano albo może raczej wczesnym popołudniem, ubrany w szorty oraz koszulkę wszedłem do kuchni, przecierając rękami zaspane oczy. Mimo że dochodziła już godzina jedenasta, a ja nadal nie wyspany wlewałem zimną kawę do kubka, byłem naprawdę zadowolony. Do prawie czwartej nad ranem wymieniałem się wiadomościami z Chloe, pisząc o totalnie błahych sprawach, jak ulubione zespoły czy kiczowaci celebryci. Czułem się z tym nawet lepiej niż dobrze. Ani razu nie padło pytanie o moją sławę, karierę czy nowe piosenki i koncerty. Po raz pierwszy od czterech lat, mogłem normalnie porozmawiać z nowo poznaną osobą. W dodatku z nowo poznaną dziewczyną. Chloe była naprawdę w porządku, miła, zabawna, z dystansem do siebie.
Z kanapką w zębach i kubkiem kawy w dłoni, bosymi stopami przeszedłem do salonu gdzie siedzieli Ashton i Calum. Blondyn z wywalonymi nogami na stół, zapisywał coś w pomiętym zeszycie, a Calum z basem na kolanach brzdękał coś, co jakiś czas dyktując drugiemu chłopakowi co ma napisać.
- Siema – Rzuciłem, co bardziej zabrzmiało jakbym właśnie się czymś krztusił, przez kanapkę którą dalej trzymałem w zębach. Usiadłem obok Caluma i wyciągnąłem pieczywo z ust, kładąc kubek na stole.
- Cześć panie gburowaty – Ashton odpowiedział, nie podnosząc nawet głowy znad zeszytu. Zmarszczyłem czoło.
- O co ci chodzi? - Upiłem duży łyk kawy po czym mocno się skrzywiłem. Nie dość że była zimniejsza niż myślałem, to nie była posłodzona.
- Nie wiem jaki masz problem, ale to jak wczoraj się odnosiłeś do Hayley, albo raczej udawałeś że jej tam nie ma, było dziecinne i gburowate – Wytłumaczył, po czym zwrócił się Caluma aby zagrał coś jeszcze raz. Okay, może wiedziałem że Ashton jest pokojową osobą, ale nie potrzebnie się unosił.
Prawdę mówiąc, na wieść o tym, że Ashton będzie w udawanym związku nikt nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Zespół przechodził przez coś takiego już kiedyś. Calum miał przez cztery miesiące prowadzać się z początkującą piosenkarką, aby wypromować i ją i jej nowy album. Jak to się mówi „serce nie sługa", a przez pocałunki, czułe gesty, liczne spotkania oraz wiele rozmów, Hood zaangażował się dużo bardziej niż powinien. Zakochał się. Był pełen nadziei, że gdy tylko kontrakt się skończy, oni naprawdę zaczną być ze sobą razem. Ale z dniem gdy umowa wygasła, dziewczyna wyśmiała ciemnowłosego, kpiąc z jego uczuć, po czym wyjechała pracować nad swoją dalsza karierą. Calum nie mógł się pozbierać przez kilka długich tygodni i to właśnie ja najbardziej starałem się poskładać go do kupy. W końcu mi się udało, ale od tego momentu Hood nie ufał zbytnio udawanym związkom. Za to ja czułem wstręt do każdej sławnej dziewczyny. Im wszystkim chodziło tylko o jedno. Markowe ubrania, drogie samochody i ich twarz na okładce śmieciowych gazet. Hayley była dokładnie taka sama. Dorastała z obiektywem przed nosem, nie miała prawa wiedzieć nic o życiu.
- A ty co, będziesz jej tak bronił? Żebyś później nie płakał, jak nie odezwie się do ciebie ani słowem gdy już nie będzie musiała – Syknąłem. Nie miałem ochoty leczyć kolejnego złamanego serca.
- Luke uspokój się, Hayley wydaje się naprawdę w porządku – Wtrącił Michael, który dopiero co wszedł do pokoju. Zapewne słyszał ostatnią część rozmowy i postanowił zainterweniować, przysuwając sobie fotel i siadając na nim. Typowe zagranie Clifforda.
- Tak, Samantha też się taka wydawała – Warknąłem. Calum westchnął głośno, odłożył swoją gitarę na ziemię i wyszedł z salonu.
I właśnie w tym momencie zrobiło mi się przeraźliwie głupio. Miałem złe nastawienie co do osób pokroju Rogers, to prawda ale zupełnie nie potrzebnie wywlekałem temat Samanthy. Mimo upływu prawie roku, Calum źle na to reagował.
CZYTASZ
Imitate | l.h.
FanfictionHayley Rogers jest jedną z najsławniejszych młodych aktorek swojego pokolenia. Pojawia się na czerwonych dywanach, otrzymuje liczne nagrody, a jej twarz co najmniej raz w tygodniu ląduje na okładce jakiegoś magazynu. Ze względu na osiemnaste urodzi...