Rozdział 11

4.2K 410 43
                                    

- Luke! – Zaśmiałam się, widząc marne poczynania chłopaka – Takim sposobem to potniesz sobie palce, a nie czosnek.

Popchnęłam biodrem chłopaka, biorąc od niego nóż i samej zaczynając kroić warzywo. Był czwartek. Nie miałam dzisiaj żadnego wywiadu, żadnych nagrań ani żadnych sesji więc z czystym sumieniem mogłam przystać na propozycję Luke'a, aby spędzić razem czasem. Powiedziałam mu, że dla niego nie muszę iść do szkoły bo widujemy się wystarczająco rzadko. Mieliśmy jak zawsze, posiedzieć, poprzytulać się przy jakimś filmie, porozmawiać i coś zjeść. Jednak gdy tylko przyszłam, Hemmings stwierdził, że możemy jak w komediach romantycznych sami coś ugotować, a że lasagne wydawała mu się potencjalnie prosta, wybrał właśnie ją. A teraz stał jak ta ostatnia sierota, bo do gotowania miał dwie lewe ręce.

- Lucas, zrób coś pożytecznego – Wywróciłam na niego oczami, gdy rozsiadł się wygodnie na kraju mebli. Nie byłam pewna czy specjalnie udawał, iż nie potrafi nic zrobić, czy naprawdę był w tym aż taki beznadziejny.

Chłopak z uśmieszkiem zsunął się z szafki i gdy już myślałam, że weźmie sobie moje słowa do serca, on stanął za mną, a jego ręce oplotły moją talię. Wtulił się w moje ramię i cicho zamruczał wprost do mojego ucha. Przymknęłam oczy, napawając się tą chwilą. Bałam się tego, w jak szybkim tempie zaczęło mi zależeć na tym chłopaku. Nie minęły nawet trzy miesiące, a ja już byłam wkopana po uszy. Szłam spać, myślałam o nim, budziłam się, z myślą o nim, pracowałam i nawet wtedy łapałam się na tym, że myślę tylko o nim. O tym co robi, czy jest uśmiechnięty i czy też czasami myśli o mnie. Wiele razy zastanawiałam się nad tym, czy zależy mu na mnie tak jak mnie na nim, czy byłby w stanie mi kiedyś wybaczyć, czy mnie kocha.

- Nie powinienem namawiać cię do złego – Zaczął – Ale cieszę się, że nie poszłaś do szkoły.

Przełknęłam głośno ślinę, niemo kiwając głową, po czym odwróciłam się w jego kierunku, spoglądając w górę. Oczy mu błyszczały, a on sam nie spuszczał wzroku z mojej twarzy.

- Też się cieszę – Cmoknęłam jego zaróżowione usta i zanim doszło do czegoś więcej, zrzuciłam jego ręce z mojej talii, oddalając się kawałek – Ale będę się cieszyła bardziej jak już ugotujemy tę lasagne, umieram z głodu!

Gotowaliśmy wygłupiając się do lecących w radiu hitów naszego dzieciństwa, przez co zaczęłam się bać, że i tak skończymy z kaloryczną pizzą. Luke mieszał nasz sos, a ja tarłam ser, nucąc pod nosem jedną z najstarszych piosenek Rihanny.

- Chloe, myślisz że... - Odwróciłam się w jego stronę, wpadając na patelnię z sosem pomidorowym. Na szczęście lub moje nieszczęście, sos nie wylał się na ziemię, tylko na moją koszulkę, ale jego zdecydowana większość została na patelni – Cholera.

- Przyznaj się, zrobiłeś to specjalnie żebym musiała paradować po mieszkaniu w twoich koszulkach – Chwyciłam w dłonie kawałek papieru kuchennego i zaczęłam wycierać materiał, bezskutecznie bo plama tylko robiła się większa.

- Skoro sama się tak do tego kwapisz – Puścił w moim kierunku oczko – Idź do mojego pokoju, weź sobie coś tylko nie koszulkę z Nirvaną, to moja ulubiona. Ja dokończę.

Wywróciłam oczami na jego stwierdzenie, obiecując sobie że jeżeli tylko znajdę, to ubiorę właśnie tę. Weszłam do pokoju Luke'a i podeszłam do nadal nie do końca rozpakowanych walizek. Mimo że był w Londynie ponad trzy miesiące, nadal chował rzeczy po torbach zamiast rozpakować je do szaf. Uśmiechnęłam się lekko, widząc ciemno zieloną koszulę w kratę. Dokładnie tą samą, którą miał na sobie gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Westchnęłam cicho, starając się nie rozczulić i nie widząc nigdzie ulubionej koszulki Hemmingsa, wzięłam do ręki czarną z logiem The Offspring i wstałam z podłogi, aby się przebrać. Związałam od razu włosy w kucyka u dołu, upewniając się że nie widać niczego, czego widać być nie powinno, po czym wróciłam do chłopaka.

Imitate | l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz