Rozdział 2

6.6K 513 32
                                    

- Jesteś idiotką Hayley, największą idiotką jaka tylko istnieje - Ally oznajmiła dosyć dosadnie, pomagając mi, po raz już kolejny, uporać się z moją peruką. Nie mogłam się powstrzymać, od „bycia sobą" przez jeszcze moment, a powodzenie ostatniego wyjścia tylko umocniło mnie w przekonaniu, że to świetny plan. Jako wymówkę rzuciłam wygrane ostatnio przez Ally kupony na kawę, które ważne były do dzisiejszego dnia. Przecież nic nie mogło się zmarnować.

- Ostatnio nic się nie stało - Wzruszyłam ramionami i jakby przeżywając jakieś zabawne Deja Vu, starałam się włożyć do oka kolorową soczewkę. Nadal nie byłam w tym dobra i zamykałam powiekę za każdym razem gdy mój palec był zbyt blisko źrenicy.

- Bo było ciemno, tłoczno, unosił się dym, a połowa osób zapewne na drugi dzień nie pamiętała nawet jak się nazywa - Westchnęła, po czym odsunęła się kawałek w tył, zapewne oceniając czy peruka dobrze leży, a moje charakterystyczne blond włosy są dobrze schowane.

Nie chcąc rzucać się w oczy, ubrałam czarne rurki, potargane na kolanach oraz jakąś szarą, trochę za dużą na mnie koszulkę. Na stopy włożyłam moje ulubione trampki, które zdecydowanie wymagały tego, aby je wyczyścić.

Podniosłam się z krzesła, wykonując szybki obrót wokół własnej osi, aby zaprezentować Ally mój wygląd. Ta tylko westchnęła głośno i chwyciła swoją torebkę do rąk, wkładając przy okazji telefon oraz okulary przeciwsłoneczne do środka.

- Skoro Chloe - Specjalnie pokreśliła moje nowe imię - Jest już gotowa, to chodźmy. Kupony są ważne tylko do piętnastej.

Podekscytowana ruszyłam za nią, dosłownie skacząc po drodze ze szczęścia. Plułam sobie w twarz, że nie wpadłam na coś takiego dużo wcześniej. Dzięki temu mogłabym spokojnie pójść na zeszłoroczny festyn świąteczny gdzie rozdawali darmową gorącą czekoladę oraz zimne ognie, czy na powitanie lata w którym ludzie obsypywali się kolorowym proszkiem i śpiewali bardzo wakacyjne przeboje, pijąc zimną lemoniadę.

Szybkim krokiem podeszłyśmy na przystanek autobusowy, cały czas rozmawiając. Gdy już wsiadłyśmy do autobusu, Ally nie mogła przestać się ze mnie śmiać, co jedynie skwitowałam naburmuszoną miną. Ze względu na własne „bezpieczeństwo" nigdy wcześniej nie poruszałam się miejskimi środkami transportu, nic więc dziwnego, że nie wiedziałam gdzie i jak kupić bilet a następnie go skasować. Nie miałam też pojęcia jak otworzyć drzwi autobusu, gdyż nie posiadały one normalnej klamki a dziwny przycisk.

- Możesz się już tak ze mnie nie śmiać? - Wydęłam wargi niezadowolona, spoglądając na przyjaciółkę.

Znajdowałyśmy się już przy wejściu do galerii, a Ally nadal zginała się w pół, ocierając łzy z oczu i śmiejąc się z zaistniałych sytuacji. Powinnam już dawno się na nią obrazić, ale kupony na darmową kawę zdecydowanie mnie przekonywały, że nie warto tego robić.

- Wybacz ale to silniejsze ode mnie - Westchnęła prostując się. Szatynka zaczęła machać rękami przy oczach aby je osuszyć.

W drodze do kawiarni, gdzie Ally posiadała kupony, moja przyjaciółka dosłownie przykleiła się do witryny sklepowej, oglądając ciemny, elegancki kombinezon. Byłam pewna, że to przez wiszącą obok metkę „wyprzedaż" strój tak bardzo się jej spodobał, ale postanowiłam tego nie komentować. Zerknęłam na zegarek i zaproponowałam że zamówię kawę na wynos i przyniosę do niej. Promocja trwała tylko do piętnastej więc nie zostało zbyt dużo czasu. Brunetka pisnęła zadowolona i wcisnęła mi w ręce niebieskie bileciki, po czym wskoczyła do sklepu, od razu szukając wzrokiem ciemnego kombinezonu.

Rozglądnęłam się dokoła, nie mając pojęcie gdzie iść. Chciałam znaleźć jakiś informator, przewodnik po tym miejscu, ale jak na złość nic takiego nie rzuciło mi się w oczy. Byłam w tej galerii tylko kilka razy, w dodatku kilka lat temu a o kawiarni nigdy wcześniej nie słyszałam.

Imitate | l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz