a/n #1
Proszę przeczytajcie notkę na dole.
Czy ty też znasz to uczucie, gdy chcąc zażyć odrobiny potencjalnego szczęścia, oszukujesz drugą osobę? Okłamujesz mamę, że idziesz do koleżanki, tak naprawdę cudownie bawiąc się na imprezie. Idziesz na wagary, skrupulatnie utrzymując wiadomość o swojej obecności w szkole. Jednak żyjesz w ciągłym strachu, że jakimś sposobem wszystko wyjdzie na jaw, a ty będziesz mieć gorzej niż przechlapane. Zgrzytasz zębami przy każdej rozmowie z oszukaną przez ciebie osobą, bojąc się, że ona i tak zna prawdę. Cóż, jeśli nie, to postaje mi jedynie wam pogratulować i odrobinę pozazdrościć, bo mi to uczucie towarzyszyło przez prawie trzy miesiące. Żyłam w strachu z każdym kolejnym dniem, jednak dobre chwile pozwalały mi zatuszować te obawy i zepchnąć je na drugi plan. Szczęście było tym, na co zwracałam prawie całą swoją uwagę. Może właśnie to było moim biletem do zguby, ale nie miałam zbytnio czasu na rozmyślanie co by było gdyby. Stało się. Spełnił się mój najgorszy koszmar. I budowany przez tak długi czas wyidealizowany obraz mojego życia, runął niczym symboliczny domek z kart. Przez jedno małe niedociągnięcie i nieuwagę. Błyskawicznie.
To co toczyło się w mojej głowie teraz, było istnym bałaganem. Tak bardzo bałam się odwrócić. Moje ręce trzęsły się tak bardzo, że trzymany w dłoni czepek, już dawno leżał na ziemi. Serce biło jak oszalałe, prawie wyskakując z piersi. Oddech rządził się własnymi prawami, praktycznie dusząc mnie od środka. Zaczynało mi się kręcić w głowie i czułam, jak temperatura w pomieszczeniu gwałtownie wzrosła.
Bałam się odwrócić. Bałam się tego co zobaczę. Jakby z nadzieją na to, że to jednak tylko zły sen, zaciskałam mocno oczy, nie chcąc ich otwierać. Moje nogi już ledwo utrzymywały ciężar reszty ciała, powoli zamieniając się w miękką galaretę. Z sekundy na sekundę brakowało mi coraz więcej powietrza, a łzy dosłownie cisnęły mi się do oczu.
- Luke – Szepnęłam cicho, odwracając się powoli. Uchyliłam powieki, zerkając na niego ostrożnie. Jego postawa, jego wyraz twarzy, a przede wszystkim zranione i wściekłe spojrzenie, były jak ostateczny cios w moje i tak już połamane serce.
- Nie wierzę – Również szepnął, kręcąc przecząco głową, po czym maniakalnie cofnął się w tył o krok. Moje dłonie nadal przeraźliwie drżały, a oddech ani na chwilę się nie unormował – Cholera, jaki ja byłem głupi.
Prychnął, a na jego twarzy wymalował się delikatny uśmiech. Jednak to nie był jeden z tych uśmiechów, które tak bardzo kochałam. Ten był pełen goryczy i politowania, był zraniony. Uśmiech, który świadczył o tym, że nie miałam już szans. I wiedziałam, że w tym właśnie momencie, Luke Hemmings przekreślił mnie na dobre.
- Luke, proszę cię, to nie tak, ja... - Zaczęłam.
- Kurwa, gratulacje! – Krzyknął, sprawiając, że mocno się skuliłam. Jego dłonie wystrzeliły w górę, łapiąc za jego blond włosy w desperackim geście, jakby szukał pomocy. Wśród nas powstawało coraz większe grono biernych obserwatorów, ale było to dla mnie teraz najmniej ważną rzeczą. Z każdą sekundą, twarz Luke'a wyrażała coraz więcej emocji, jakby powoli docierało do niego wszystko, a może nawet i za dużo – Więc o to ci chodziło?! Przespałaś się z Luke'iem Hemmingsem, chcesz za to Oskara?! Proszę cię bardzo, bo prawie uwierzyłem, że ci na mnie kurwa zależy!
Wciągnęłam ze świstem powietrze, nie powstrzymując dłużej łez. Był wściekły. Jego ruchy były bardzo gwałtowne, słowa głośno wykrzyczane, a przekaz płynął z serca. Czułam to. Naprawdę myślał o tym w ten sposób.
- Luke, musisz się uspokoić – Ashton chciał do niego podejść i złapać za ramię, ale blondyn od razu się wyrwał. Zmierzył Irwina spojrzeniem, ponownie kręcąc głową. Powietrze okropnie zgęstniało, a atmosfera chyba nigdy nie była tak napięta.
CZYTASZ
Imitate | l.h.
FanfictionHayley Rogers jest jedną z najsławniejszych młodych aktorek swojego pokolenia. Pojawia się na czerwonych dywanach, otrzymuje liczne nagrody, a jej twarz co najmniej raz w tygodniu ląduje na okładce jakiegoś magazynu. Ze względu na osiemnaste urodzi...