- Ten pad jest zepsuty! – Krzyknęłam głośno, gdy po raz kolejny przegrałam rundę z Michaelem. Nie grałam najgorzej, ale to właśnie palce Clifforda poruszały się po padzie z prędkością światła nie mając sobie równych.
- Starałaś się Hayley, a ja to doceniam. Mało kto w ogóle ma odwagę ze mną grać – Zaśmiał się i upił łyk swojej Coli.
Siedziałam w mieszkaniu chłopców już ponad godzinę. Tym razem nie było to żadne ustawione spotkanie, po prostu ani ja, ani członkowie zespołu nie mieliśmy nic do roboty i Ashton zaproponował abym wpadła. Luke na całe szczęście lub z innego punktu widzenia, nieszczęście zamknął się w pokoju wychodząc z niego tylko wtedy, gdy chciał iść do kuchni lub toalety. Nawet w tych dwóch wypadkach nie zaszczycał mnie spojrzeniem.
- Michael, daj już dziewczynie spokój – Calum pokręcił rozbawiony głową, a gdy Mikey rzucił w jego kierunku poduszką, wystawił do niego środkowy palec.
Polubiłam tę ich gromadkę i naprawdę cieszyłam się z dzisiejszego spotkania. Z tego co mówił mi Ashton oraz w innych okolicznościach również Luke, za równy miesiąc mieli wyjechać do Stanów żeby zagrać kilka dużych koncertów. Cała trasa po Ameryce zająć miała półtora miesiąca, zaraz po tym chłopcy planowali spędzić kilka, może kilkanaście dni w Londynie aby potem wrócić na chwilę do rodowitej Australii. Oznaczało to, że zostało mi już nie wiele spotkań z Hemmingsem przed ich wylotem, a ja postanowiłam sobie powiedzieć mu prawdę jeszcze przed trasą. Nie miałam pojęcia jak to zrobić, ale to poczucie winy powoli nie pozwalało mi nawet spać.
Ktoś zadzwonił do drzwi, na co zaskoczona zmarszczyłam brwi. Jak dane mi było zauważyć, nie tylko ja tak bardzo zdziwiłam się niezapowiedzianym gościem. Calum podniósł się z fotela, chcąc otworzyć drzwi.
- Emma? – Zdziwiony głos Hooda, dobiegający z korytarza sprawił, że na twarze pozostałej dwójki wpłynęło ogromne zaskoczenie, jeszcze większe niż przed chwilą – Co ty tutaj robisz...
- Luke jest u siebie? – Średniego wzrostu, jasnowłosa dziewczyna weszła w głąb mieszkania, podpierając się o biodra. Była nawet ładna, miała zgrabny nos, duże usta i była bardzo szczupła, jednak wyraz jej twarzy nie świadczył o tym, że była mile nastawiona do innych.
- Emma, nie możesz sobie tak tutaj wchodzić, kiedy tylko...
- Pytałam tylko czy Luke jest... O mój boże, Hayley Rogers! – Dziewczyna spojrzała w moim kierunku piszcząc głośno i nim się obejrzałam, już obejmowała mnie ramionami. Spojrzałam zdziwiona na chłopców, ale poklepałam ją po plecach – Jestem wielką fanką, uważam że twoja ostatnia rola szpiega była cudowna!
- Oh, miło mi.
- W dodatku uważam, że ty i Ashton jesteście tacy słodcy, szkoda że tylko udajecie – Dziewczyna westchnęła teatralnie, siadając obok mnie. Wyglądało na to, że zamierza zabawić tu na jeszcze chwilę.
- Jej tata jest menagerem, chcąc nie chcąc wie co się dzieje – Wyjaśnił Michael, odpowiadając na pytanie które chciałam zadać. Kiwnęłam głową że rozumiem i niezręcznie rozejrzałam się po pokoju.
- Nie mogę uwierzyć w to, że w końcu cię poznałam, ty przyszłaś do swojego prawie chłopaka, a ja do swojego – Radośnie wzniosła ręce do góry, a ja po kilku sekundach wytrzeszczyłam na nią oczy, szybko spoglądając na Ashtona.
Może to ja byłam jakaś dziwna, ale czy ona właśnie nazwała Luke'a swoim chłopakiem? Musiałabym mocno kłamać mówiąc, że wcale mnie to nie ruszyło. W rzeczywistości poczułam jakby ktoś wbił szpilkę w moje serce.
CZYTASZ
Imitate | l.h.
FanfictionHayley Rogers jest jedną z najsławniejszych młodych aktorek swojego pokolenia. Pojawia się na czerwonych dywanach, otrzymuje liczne nagrody, a jej twarz co najmniej raz w tygodniu ląduje na okładce jakiegoś magazynu. Ze względu na osiemnaste urodzi...