Uporczywie naciskałam biały dzwonek do drzwi, na przemian mocno uderzając w ich powłokę pięścią. Była już pierwsza po południu, niemożliwe żeby spali. Dobijałam się do środka mniej niż minutę, ale w tej sytuacji, ciągnęło się to dla mnie jak cholernie długie godziny. Byłam niewyspana, zmęczona i zmarznięta.
- Matko, spokojnie już... - Drzwi otworzył mi Ashton, od razu przybierając na twarz zaskoczoną minę - ...Otwieram.
- Ash, ja nie dam rady - Prawie załkałam wchodząc do środka - Muszę z nim porozmawiać.
Wczorajszego felernego wieczora, Irwin odwiózł mnie do domu, zostając ze mną na dosłownie dziesięć krótkich minut. Dał mi jedną ze swoich niezawodnych rad, abym dała Hemmingsowi odetchnąć, pozbierać myśli. Początkowo przytaknęłam głową na jego słowa, ale gdy tylko wyszedł, a ja pogrążyłam się w nowej fali łez i rozpaczy, doszłam do wniosku że nie dam rady. Musiałam mu wszystko wyjaśnić. Chciałam jechać do apartamentu chłopców jeszcze tego samego wieczora, jednak moi rodzice zgrabnie zabarykadowali wszystkie wyjścia z domu, odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki. Kazali mi się położyć spać i jutro działać. I podejrzewam, że gdyby nie ogromne zmęczenie płaczem, które nawiedziło mnie koło czwartej nad ranem, nawet nie zmrużyłabym oka. Układałam w głowie coraz to ważniejsze kwestie, które pragnęłam mu powiedzieć. Bezskutecznie, bo słowa plątały się nawet w moim mózgu.
- Hayley...
- Nie ważne co powie - Pisnęłam, wchodząc zmieszanemu blondynowi w słow. Znowu zbierało mi się na płacz, ale nie mogłam teraz się rozkleić - Naprawdę nie ważne, ja po prostu muszę...
- Hayley - Chłopak westchnął, przeczesując dłonią włosy - Luke wyjechał.
Uchyliłam zaskoczona usta, niedowierzając w to, co usłyszałam. Przecież jeszcze kilka godzin temu tu był. Był w Londynie, na wyciągnięcie mojej dłoni. Nie mógł ot tak sobie wyjechać. Znowu zaczynałam panikować. Moje ręce wracały do wczorajszego, trzęsącego się stanu, oczy łzawiły a oddech przyspieszał.
Poczułam otulające się naokoło mojej talii ręce Ashtona, połączone z jego głośnym westchnięciem. Wtuliłam się w jego ramię i załkałam cicho. Naprawdę zależało mi na tej rozmowie z Luke'iem. Obudziłam się z wiedzą o tym, że prawdopodobnie i tak mi nie wybaczy, ale czułam, że byłam mu winna wyjaśnienia, nawet jeśli nie był chętny aby ich słuchać.
Uniosłam głowę do góry, chcąc odsunąć się od Irwina. Nic tu po mnie. Jednak moje spojrzenie zatrzymało się na przechodzącym przez korytarz niebieskowłosym chłopaku. Gdy tylko mnie zobaczył, przystanął w pół kroku, zaciskając dłonie w pięści.
- Co ty tu robisz! - Warknął wściekle podchodząc bliżej. Skuliłam się nieznacznie, bardziej chowając za Ashtonem, który odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Mike, uspokój się - Zaczął blondyn, pokojowo wystawiając w jego kierunku ręce.
- Jak mam się uspokoić, skoro ta... ta nie powiem nawet co, bez żadnego poczucia winy stoi sobie w naszym mieszkaniu!
Zacisnęłam oczy, nie pozwalając aby reszta łez opuściła moje powieki.
- Michael - Głos mi się załamał, ale dzielnie przełknęłam ślinę i kontynuowałam - Daj mi wyjaśnić.
- O bardzo chętnie! - Krzyknął, prychając i wyrzucając ręce w górę - Z przyjemnością posłucham jak chcesz się wytłumaczyć.
Odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu. Niepewnie podążyłam za nim, bawiąc się palcami u rąk. Ashton ruszył zaraz za mną, prawdopodobnie robiąc za moje fizyczne i moralne wsparcie. Miałam zamiar wszystko im wytłumaczyć, dokładnie tak, jak miałam w planach powiedzieć Luke'owi.
CZYTASZ
Imitate | l.h.
FanfictionHayley Rogers jest jedną z najsławniejszych młodych aktorek swojego pokolenia. Pojawia się na czerwonych dywanach, otrzymuje liczne nagrody, a jej twarz co najmniej raz w tygodniu ląduje na okładce jakiegoś magazynu. Ze względu na osiemnaste urodzi...