-Mike... - tylko to zdołałam z siebie wydobyć. Brunet wciąż całował mnie tak, że nie mogłam złapać oddechu. Napierał na mnie swoim całym ciałem, przez co naga część moich pleców stykała się z zimną ścianą.
-Mhmm? – mruknął nie przestając mnie całować. Jego ręce powoli zjeżdżały niżej.
-My nie... Nie powinniśmy... - Powiedziałam między pocałunkami, ale wewnętrzna „ja" wołała o więcej.
Cicho tam.
-Oh Williams, dlaczego ty musisz tak mocno na mnie działać. – Powiedział odrywając się ode mnie. Złożył jeszcze jeden namiętny całus na moich ustach, przygryzając zarazem moją dolną wargę i ostatecznie odsunął się, robiąc malutki krok w tył. Położył ręce po obu stronach mojej głowy, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Taka już jestem. – uśmiechnęłam się słodko, przechylając głowę w bok i zarzucając tym samym mojego kucyka na ramię.
-Jesteś najcudowniejszym co mnie w życiu spotkało, wiesz? – powiedział jakby nie do mnie, tylko do siebie, patrząc na swoje buty i uśmiechając się szeroko.
-Co z tobą? – zapytałam.
-W jakim sensie pytasz? – ponownie na mnie spojrzał, tymi swoimi pięknymi oczami koloru ciemnej czekolady. Westchnęłam.
-Nie wiedziałam, że posiadasz przejawy ludzkiego zachowania. – Mike zaśmiał się perliście.
-To znaczy? – spojrzał na mnie z góry.
No tak. Był ode mnie wyższy. Wiele wyższy.
-Nie jesteś takim zimnym dupkiem, jak mówią. – Michael odsunął się ode mnie, wypuścił głośno powietrze i podrapał się po karku, co swoją drogą było seksowne.
Cholernie seksowne.
-Wiesz, wychodzi na to, że... - zaciął się. – Że tylko przy tobie przestaje taki być. – Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.
Nicki miała rację.
-Chodź tu, ty zimny draniu. – powiedziałam, a potem się za to chlasnęłam w myślach.
Mike błyskawicznie znalazł się przede mną.
-Lubię tą niegrzeczną Casey. – mruknął.
Nasze usta znów były połączone. Ręce Mike'a wędrowały po mojej talii, kiedy moje ciągnęły jego włosy. Brunet chwycił moje pośladki, po czym uniósł mnie do góry, a moje nogi automatycznie oplotły jego tors.
-Wiesz, że mnie nie przelecisz, prawda? – powiedziałam w jego usta, gdy Mike zaczął iść w stronę pokoju Fabiana.
-Nie dasz pomarzyć nawet. – odparł, przekraczając próg. Opadliśmy na łóżko, wciąż się całując. Mike nadal trzymał mój tyłek, co chwila delikatnie go ściskając.
-Dość. – powiedziałam śmiejąc się. Mike tylko westchnął głęboko, następnie całując moją szyję. – Ej! – jęknęłam. On tylko się zaśmiał.
-Kotku, nie hamuj mnie tak. Jakbym chciał, już leżałabyś tu naga pode mną, krzycząc moje imię. – powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. – Jak sobie to wyobrażam, to robi mi się gorąco. – po tych słowach przygryzł wargę.
-Zbyt wiele sobie nie wyobrażaj. – powiedziałam, spychając go z siebie i siadając na nim.
-Pociągasz mnie jak cholera. – powiedział nisko, prawie warcząc.