23.

8.9K 427 26
                                    

-Casey, wstawaj. – usłyszałam nad uchem aksamitny, lekko zachrypnięty głos. Otworzyłam oczy, napotykając troskliwe spojrzenie Mike'a. Dodatkowo zdziwił mnie brak kaca.

Bo wciąż byłam pijana.

-Która godzina? – ledwo wydukałam, po czym odchrząknęłam, ponieważ głos ugrzązł mi w gardle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam u Mike'a.

-Koło czwartej. Masz, weź tą tabletkę, to unikniesz kaca. – podał mi pigułkę, a następnie szklankę z wodą do popicia. Dźwignęłam się do pozycji siedzącej i wzięłam od niego obie rzeczy. Łyknęłam tabletkę i popiłam. Skrzywiłam się lekko na jej gorzkawy posmak. Mike cały czas głaskał mnie po plecach. Uśmiechnęłam się do niego.

-Dziękuję. – szepnęłam i wstałam, chwiejnym krokiem kierując się do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i rozszerzyłam oczy. Rozmazany tusz, rozczochrane włosy. Jakbym zmartwychwstała. – Ja kurwa pierdolę. – powiedziałam z obrzydzeniem.

-Coś nie tak? – odwróciłam głowę w stronę drzwi. Mike stał oparty o framugę.

-Nie patrz na mnie, wyglądam jak śmierć. – zakryłam twarz dłońmi i usłyszałam śmiech bruneta, po czym poczułam jego ręce na moich nadgarstkach. Odsunął je delikatnie.

-Jesteś piękna, nawet jak jesteś pijana i rozmazał ci się makijaż. – cmoknął moje czoło. – Wykąpiemy się? – wskazał głową na wannę, a ja skinęłam. Chwyciłam krawędź koszulki i ściągnęłam ją, zostając w samej bieliźnie.

-Chwila. Znowu mnie rozebrałeś. – spojrzałam na niego spod byka, zakładając ręce na piersi.

-I szlachetnie dałem ci swoją koszulkę. – wskazał na swoją nagą klatkę, a ja zaśmiałam się. Podszedł do mnie i złożył delikatny całus na moich ustach.

-Nie piłeś? – zapytałam.

-Musiałem pilnować, żeby wszystko było z tobą w porządku. To twoje impreza urodzinowa. A jak zaczęłyście pić z Nicki, to odczułem, że zaraz coś się stanie, więc ją odesłałem do waszego pokoju a ciebie wziąłem tu. – powiedział, przeczesując palcami moje włosy.

-Jesteś kochany. – ucałowałam jego policzek. – Dużo ludzi jeszcze zostało?

-Garstka. Piją z chłopakami. – zaśmiał się, po czym rękami przesunął po mojej talii w górę i rozpiął mi stanik. W odruchu zasłoniłam się rękami, ale on je zabrał i zsunął ramiączka, ostatecznie pozbywając się ubrania. – Przecież już nie raz je widziałem. – mruknął, łącząc nasze usta w krótkim, lecz czułym pocałunku. Potem podszedł do wanny i zaczął napełniać ją wodą, sprawdzając temperaturę. W tym czasie podeszłam do zlewu i wszelkimi siłami spróbowałam zmyć makijaż, co po około pięciu minutach mi się udało. Kiedy skończyłam, Mike zakręcił kran i rozebrał się, wchodząc po tym do wody.

-Czuję się, jakbym miała umrzeć. – jęknęłam, ściągając majtki.

-Trzeźwiejesz. – zaśmiał się. – Chodź tu, kąpiel ci pomoże.

-Idę przecież. – przewróciłam oczami, wchodząc powoli do wanny i kładąc się od razu plecami na klatce Mike'a. Ciepła woda wraz z rękami mojego chłopaka otuliła mnie, co spowodowało moje odprężenie.

-Kocham Cię. – szepnął, całując mnie w głowę.

-Ja ciebie też. – odszepnęłam. Przekręciłam głowę w jego stronę i cmoknęłam pojedynczo jego usta.

***

-Wychodzisz? – przebudziwszy się ujrzałam, że Mike pośpiesznie się ubiera. Spojrzał na mnie.

-Tak, mam jedną sprawę do załatwienia. – burknął cicho, zakładając koszulkę. Nachylił się nade mną i cmoknął moje czoło. – Wrócę szybko, obiecuję. Kocham Cię. – mruknął i wyszedł, zostawiając mnie samą w pokoju. Opadłam na poduszkę lekko zdezorientowana jego zachowaniem. Westchnęłam ciężko i wstałam, po czym skierowałam się do Nicki, zobaczyć co z nią. Przemierzyłam niezbyt czysty korytarz, wymijając kubki po drinkach i niekiedy jakieś resztki jedzenia. Dotarłam do zamkniętych drzwi „naszego" pokoju i weszłam bez pukania.

-Wstawaj, śpiochu! – krzyknęłam, po czym pochyliłam się, aby uniknąć poduszek, którymi miotała we mnie zkacowana brunetka.

-Spierdalaj. – jęknęła, zakrywając się kołdrą. Zaśmiałam się, po czym z biurka wyciągnęłam tabletki od bólu głowy. Rzuciłam w nią pudełkiem i skierowałam się do łazienki, aby napełnić wodą szklankę, którą wzięłam z naszego biurka. Opłukałam ją a następnie nalałam przezroczystej cieczy. Weszłam z powrotem do pokoju i usiadłam na krawędzi łóżka.

-Nicole, mam wodę i tabletki. – szepnęłam, ruszając dziewczyną. Odkryła kołdrę, wzięła ode mnie szklankę i wyjąwszy aspirynę z pudełka, łyknęła ją i popiła. Odstawiła szklankę na szafkę nocną i spojrzała na mnie.

-Dzięki. – powiedziała cicho, kładąc głowę na moich kolanach. – Mam taką czarną dziurę w głowie. W ogóle nie pamiętam, co wczoraj robiłyśmy. – wyjęczała, oplatając ramionami moje biodra. – I jak to się stało, że ty teraz nie umierasz? – popatrzyła na mnie, a ja zaśmiałam się szczerze.

-Mike o mnie zadbał, bo sama ja nie byłabym w stanie. – uśmiechnęłam się sama do siebie, a ona prychnęła.

-Aż mi się nie chce wierzyć, że to ten sam Mike Anders co kiedyś.

-Mi też, uwierz...

***

-Casey, Mike ci mówił, gdzie wychodzi? – Do kuchni wszedł Dylan i stanął obok mnie. Strzeliłam go po ręce, kiedy pchał ją do sosu.

-Nie, powiedział tylko, że ma pilną sprawę do załatwienia i wróci najszybciej jak może. – odparłam, przewracając na patelni mięso na obiad. Dochodzę do wniosku, że oni beze mnie by tu nie przeżyli.

-Uhm, okey. Rób to szybko bo głodny jestem. – jęknął, a ja strzeliłam go w ramię.

-Pomagasz, czy będziesz ględził? – spojrzałam na niego a on tylko się zaśmiał.

-Żartujesz sobie? Ja i gotowanie? – zaśmiał się ironicznie.

-To idź chociaż sztućce na stole i talerze mi tu rozłóż, a potem zawołaj Nicki, może chociaż ona mi pomoże. – przewróciłam oczami i wyłączyłam ogień, przekładając jedzenie na postawione właśnie przez Dylana talerze. W tym czasie do kuchni weszła Nicole, która od razu, bez gadania wzięła się za resztę.

-Cas, telefon. – Ian podał mi mojego Iphone'a, a ja wytarłszy ręce w ścierkę wzięłam go i odblokowałam. Miałam dwa nieodebrane połączenia od nieznanego numeru i sms. Odczytałam go szybko.

Numer Nieznany: Mam dla ciebie dobrą radę. Skończ odpieprzać szopkę z moim chłopakiem, bo na dobre ci to nie wyjdzie. Musiał coś załatwić? Przyjechał do mnie. Zrozum, że byłaś tylko jego zabawką. Nie ośmieszaj się dłużej, po prostu zniknij z naszego życia.

Łzy zebrały mi się w oczach i po cichu zaczęły wypływać, kiedy po raz drugi, trzeci i czwarty czytałam tą wiadomość. Czy zabolało? To co czułam, było już nawet większe od bólu. Moje serce zostało roztrzaskane o ziemię bez najmniejszych skrupułów. Ignorując głosy moich przyjaciół i pytania, które puściłam mimo uszu po prostu założyłam buty i wyszłam. Czułam się, jakby świat wokół mnie stracił dźwięk, barwę i wszystko inne. Biegłam ile sił w kierunku domu, chociaż naprawdę miałam ochotę zniknąć i już nigdy więcej nie wracać. Miałam ochotę zapomnieć o tym, że istniał ktoś taki jak Michael Anders, że istniała moja miłość do niego. Miałam ochotę zapomnieć, że ja istniałam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Musiałam, inaczej byłoby zbyt pięknie >,< Nie zabijcie ;c

Jutro chyba następny, ale chyba xx 

Dziękuję za prawie 7k wyświetleń ! :o <3

Kocham Was mocno, pingwinki Xx 


I can't let you go. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz