-Jedź na komisariat. – powiedziałam do taty, który spojrzał na mnie zdezorientowany przez lusterko.
-Czemu? – zapytała mama.
-Wiem, kto prowadził ten samochód, który w nas wjechał. – Tata zjechał w przypadkowy zjazd i zawrócił.
-W takim razie, jedziemy. – skinął, a Mike chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego. Miał jeden wielki znak zapytania na twarzy.
-Melanie. – szepnęłam.
***
Siedziałam w biurze na komisariacie, a przede mną stał i intensywnie wpatrywał jakiś niski, łysy koleś w okularach.
-A więc, straciłaś pamięć? – odezwał się w końcu.
-Nie straciłam. – odparłam szybko. – Miałam chwilową amnezję, spowodowaną śpiączką. Ale powoli zaczęły wracać wszystkie wspomnienia.
-Więc twierdzisz, że Melanie Carter prowadziła ten samochód, tak? – westchnął, wklikując coś w komputer. Dźwięk strasznie ranił moje uszy. Po chwili mamrotania westchnął i znowu zwrócił się w moją stronę. – Melanie nie ma prawa jazdy.
-Ale z tego co już mi wiadomo, samochód był skradziony. – uśmiechnęłam się sztucznie, a facet oparł o biurko dwoma rękoma.
-Rozumiem, sprawdzimy ją, lecz pani zapewnienia nie wystarczą. Biorąc pod uwagę pani stan...
-Nie róbcie ze mnie chorej psychicznie! – zacisnęłam zęby. – Dokumentacja lekarska wykazała, że nie mam żadnych problemów związanych z mózgiem i elementami pamięciowymi. Chwilowa amnezja. Taki profesjonalista jak pan, powinien doskonale wiedzieć, że to coś, co się niweluje. To nie to, co zanik pamięci krótkotrwałej, przypomniało mi się już prawie wszystko, włącznie z momentem wypadku i jestem w stu procentach pewna, że za kierownicą tamtego samochodu siedziała ta czarna zdz... Melanie. – kiedy kończyłam, byłam tak rozwścieczona, że niemal przeklęłam. Policjant poprawił się w fotelu i odchrząknął.
-Czy przejawiała w twoją i Michaela stronę wcześniej jakieś odmiany agresji, psychiczną, fizyczną? – zapytał, patrząc na swoje splecione palce.
-Tak. Najpierw nas naszła i próbowała zrazić mnie do mojego chłopaka, a następnie próbowała wrobić Michaela w ciążę, przez co się rozstaliśmy... Pogodziliśmy się dzień... Właściwie noc przed wypadkiem. – odparłam.
-Miała jak dowiedzieć się, że się pogodziliście?
-Właściwie to tak, wstawiliśmy następnego dnia wspólne zdjęcie na snapchata, taki komunikator – wyjaśniłam, bo chyba nie wiedział, o co chodzi. – Z samego rana, a wyjechaliśmy po południu.
-Ona też ma tego całego snapchata? – uniósł brew.
-Tak, ma... - zganiłam się w myślach za to, że wcześniej nie wpadłam na pomysł, aby ją usunąć.
-No dobrze, sprawdzimy ją. Możesz już iść. – Bez słowa pożegnania opuściłam pomieszczenie. Na korytarzu czekali na mnie Mike i rodzice.
-I? – zapytał mój chłopak.
-Sprawdzą ją, ale nic nie gwarantują. – przytuliłam się do niego. – Wróćmy do domu, w końcu.
-Tak, jedźmy.
~tydzień później~
-Bolą cię jeszcze? – zapytał Mike, przejeżdżając palcami po moich żebrach, które jeszcze niedawno były okryte opatrunkiem. Leżeliśmy na moim łóżku po skończeniu oglądania filmu.