21.

9.1K 469 7
                                    

Od razu z rana Nicki wywiozła mnie do swojego domu, mówiąc, że ostateczne przygotowania muszą się odbyć pod moją nieobecność. Impreza ma zacząć się ok. 6 po południu, więc została nam godzina na ubranie się i umalowanie, do czasu aż podjedzie po nas Ian.

-Gdzie powiesiłaś nasze sukienki? – zapytałam, wychodząc z garderoby w samej bieliźnie.

-Wiszą w łazience. – odpowiedziała mi Nicole, która właśnie kończyła swój makijaż.

Wskoczyłam szybko do pomieszczenia i ściągnęłam swoją sukienkę z wieszaka, po czym powoli, uważając na makijaż, założyłam ją. Wygładziłam materiał i obejrzałam się w lustrze. Wypuściłam głośno powietrze i wyszłam.

-Jak? – zapytałam, okręcając się.

-Z całą pewnością Michaelowi stanie. – powiedziała, przerywając malowanie ust. Zaśmiałam się na jej słowa i wyciągnęłam z torby czarne szpilki na platformie. Moja przyjaciółka w tym czasie poszła założyć sukienkę. Pięknie prezentowała się w ciemnoniebieskiej kreacji z lekko prześwitującego materiału do ziemi. Pod spodem miała specjalną do takich sukni bieliznę zakrywającą pół brzucha. Założyła do tego białe szpilki, również jak ja, na platformie. Co do włosów, Nicki swoje zakręciła, a ja wyprostowałam.

-Gotowe? – do pokoju bez pukania wszedł Ian. – Wow, nice. Chodźcie, gwiazdeczki. Czeka już sporo ludzi.

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do Porsche Ian'a, po czym z piskiem opon odjechaliśmy z podjazdu, za co oczywiście blondyn oberwał od nas.

Wtedy dopiero zaczęłam się stresować. Mnóstwo ludzi, w których centrum uwagi będę. Naprawdę nie lubię tego uczucia, to takie krępujące. Wszyscy skupiają się na twojej osobie, ludzie, którzy obrabiają ci dupę za plecami nagle stają się super mili, żeby tylko znaleźć się w twoim otoczeniu i mieć z tego zyski... I coś, czego naprawdę nienawidzę. Te walone składanie życzeń... To będzie chyba najtrudniejsze do przetrwania.

Serce skoczyło mi do gardła, gdy wjechaliśmy na podjazd. Wszędzie stało już pełno ludzi, którzy najwidoczniej wyczekiwali mnie. Nad drzwiami wisiał wielki transparent: „Happy 18-th Birthday, Casey!". Po posiadłości były powywieszane serpentyny i balony. Zrobiło mi się ciepło w środku. Mam tak wspaniałych przyjaciół.

Z domu wyszedł elegancko ubrany Dylan i otworzył mi drzwi. Wysiadłam, łapiąc jego rękę, której mi nadstawił. Wszyscy naraz zaczęli śpiewać „Sto lat, sto lat". Weszłam do środka, trzymając pod ramię Dylana. W środku było ciemno, wszystkie okna były pozasłaniane, a na środku salonu stał wielki ekran. Wszyscy weszli do środka. Dylan wraz z Nicki i Ian'em usiedli ze mną na kanapie, a reszta stanęła wokół. Serce mi zakołatało. W dodatku zauważyłam brak Mike'a.

Mulat poprosił wszystkich o ciszę, po czym ekran się zaświecił. W tle po cichu leciała moja ulubiona piosenka „Kiss me slowly" zespołu Parachute, gdy odezwał się znajomy głos mojej przyjaciółki.

Kim jest dla mnie Casey? Och, odpowiedź jest prosta. Ale skomplikowana w zrozumieniu...

W tym momencie zaczęły pokazywać się fragmenty filmów, z nami w roli głównej. Początek naszej przyjaźni, nocki u Nicole i u mnie, wycieczka do Irlandii, wakacje w Chorwacji, momenty ze szkoły...

...Jestem pewna, że gdybym jej nie poznała nie stałabym teraz tu, gdzie stoję. Casey była ze mną w każdym trudnym momencie mojego życia, w każdym ciężkim okresie, dziwię się, że jeszcze ze mną jest, przecież bywam naprawdę nieznośna. *śmieje się* Ale myślę, że właśnie to ukształtowało naszą przyjaźń. Bo przyjaciel to nie osoba, która kocha cię mimo twoich wad. To osoba, która kocha cię między innymi właśnie za nie...

I can't let you go. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz