Wyszłam z biblioteki i ruszyłam prosto do swojego pokoju. Seth w milczeniu podążał za mną.
-Co zamierzasz zrobić?-odezwał się, kiedy zamknął drzwi.
-Bronić się.
-Przed czym?
-Przed ojcem, Valerym i całym tym gównem, w którym się znalazłam-odparłam pewnym głosem.
-Jak?
-Po pierwsze muszę złamać barierę, którą dyrektorka na mnie nałożyła.
-I jak chcesz to zrobić?
-Nie wiem. Ale wiem kto może mi pomóc.
-Proszę nie mów tego...
-Magnus.
-Rikki, to on cię w to wpakował. Skoro dyrektorka rzuciła to zaklęcie to miała powód.
-Nie Seth. To nie Magnus mnie w to wpakował. On mi pokazał w jakim gównie siedzę.
-Rikki...
-Wiesz który pokój jest jego?
-Wiem-westchnął-piętro wyżej. 66.
-Świetnie.
-Pójdziesz do niego, zamiast zapytać na przykład dyrektorkę?
-Ona jasno się wyraziła-odparłam przypominając sobie podsłuchaną rozmowę.
-Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.
-Ja też nie. Ale ona mi nie pomoże, a Magnus tak.Nie porozmawiałam z Magnusem. Kiedy poszłam się z nim spotkać pokój był pusty. Musiałam jednak podzielić się z kimś swoimi odkryciami, więc zebraliśmy się wszyscy w pokoju Setha i Andyego.
-Więc ta cała bajka o przepowiedni i uwolnieniu Lucyfera to prawda?-zapytał Drake.
-Na to wychodzi-odparł Seth.
-I ty jesteś jego córką?-odezwała się Bella.
-Nom.
-Przesrane-oznajmiła Lana.
-Jak bym nie wiedziała-powiedziałam kładąc się na łóżku.
-Pokaż mi ten wisiorek-poprosiła brunetka. Zdjęłam naszyjnik i jej go podałam. Dziewczyna wyciągnęła z szafki sól (chyba) i usypała nią kółko na stole. Położyła wisiorek w środku i zaczęła szeptać niezrozumiałe dla mnie słowa. W chwili gdy zaczęła sól zajęła się fioletowym płomieniem. Po chwili zgasła, a dziewczyna zmęczonym głosem oznajmiła:
-Nic z tego. Nie dam rady. Nie wiem co to, ale jest chronione bardzo potężnym zaklęciem. Musi być ważne.
-Właśnie dlatego potrzebuję Magnusa-oznajmiłam.
-Tego Magnusa? Nie możesz!-zawołała oburzona Lana.
-Niby dlaczego?-zapytałam.
-Bo to MAGNUS! On nic nie robi z darmo. Poza tym, z tego co wiem to syn Ariela...
-A ja jestem córką Lucyfera!
-Ale Rikki. Jeśli on ci pokazał tę przepowiednię to miał w tym jakiś cel!
-POKAZAŁ MI JĄ! TO CHYBA NAJWAŻNIEJSZE!
-Nie. Rikki zastanów się...
-Zastanowiłam. Poza tym żadne z was nie jest w stanie mi pomóc, a on tak.
-Tego nie wiesz-powiedział tajemniczo Andy.
-Co konkretnie masz na myśli?
-Nasz ojciec jest alfą. Wszyscy liderzy klanów spotykają się kilka razy do roku. Pojedziemy razem z nim i zobaczymy ile wiedzą o tym wszystkim-odparł blondyn.
-A ja zajmę się tym. Zobaczę czy uda mi się rozpracować co to i do czego służy-dodała Lana wskazując na wisiorek.
-Ja sprawdzę co moja mama o tym wie. To jedna z najstarszych wampirzyc na świecie-odezwał się Drake.
-A ja popilnuję, żebyś trzymała się z dala od Magnusa-oznajmił Seth.
-Potrzebujemy kryptonimu. Operacja Lucek wszystkim pasuje?-zapytał Andy. Potaknęłam wesoło, na co chłopak zawołał:
-OPERACJA LUCEK! ETAP PIERWSZY!
-No to skoro wszystko ustalone to chodźmy na kolację. Jestem głodna-powiedziała Bella wstając i ruszając do drzwi. Pozostali poszli za nią. Po chwili zostałam w pokoju tylko z Sethem.
-Nie idziesz?-zapytał.
-Nie mam ochoty na jedzenie-odparłam.
-A na co masz?
-Nie wiem-powiedziałam zgodnie z prawdą, układając się wygodniej na łóżku. Poczułam jak chłopak kładzie się obok mnie.
-Powiedzieć ci żart?
-Dawaj.
-Co jest małe, żółte i okrągłe?
-Nie wiem-powiedziałam po chwili zastanowienia.
-Duży, zielony sześcian-odparł na co parsknęłam śmiechem.
-To najgorszy żart w historii.
-Ale cię rozbawił.
-Bo jest idiotyczny! I bez sensu.
-To akurat prawda-przyznał.
-To teraz ja ci powiem żart.
-Już się boję.
-Co robi traktor u fryzjera?
-Nie wiem.
-Warkocze-chłopak patrzył na mnie jak na głupka.
-Nie rozumiem.
-Serio? Omg Seth. No warkocze. Taka fryzura. I dźwięk, który wydaje silnik traktora.
-Aaa. Dobra. To nie było śmieszne.
-A twój suchar niby był?-zakpiłam.
-Śmiałaś się.
-To nie znaczy, że był śmieszny.
-Właśnie, że tak.
-Nie!
-Tak!
-Nie!-oznajmiłam uderzając go w ramię.
-Chcesz zacząć wojnę z wilkołakiem?-zapytał unosząc brew, więc uderzyłam go ponownie, tym razem w niesamowicie umięśniony brzuch. Chłopak zaśmiał się i jednym ruchem zepchnął mnie z łóżka. Spadłam twarzą na ziemię i wybuchnęłam śmiechem.
-Zapłacisz za to Black-powiedziałam podnosząc się z ziemi.
-Już się boję-odparł kpiąco zwijając się ze śmiechu. No nie. Tak nie będzie! Sięgnęłam po poduszkę leżącą na sąsiednim łóżku i porządnie przywaliłam nią w głowę chłopaka, po czym rzuciłam się do ucieczki. Seth zareagował momentalnie. Nie zdążyłam zrobić nawet 3 kroków, a już leżałam na ziemi, przygwożdżona ciężarem chłopaka.
-Mam cię-powiedział. Wyplątałam ręce z jego uścisku i położyłam mu na plecach. Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i kiedy delikatnie poluźnił uścisk wykorzystałam swoją okazję. Oplotłam go nogami w pasie i odwróciłam tak, że siedziałam na nim okrakiem.
-Mam cię-oznajmiłam, na co zaśmiał się wesoło.
-I co teraz?
-Teraz przejdziemy do ciekawszej rzeczy-oznajmiłam nachylając się, a kiedy uśmiechnął się zwycięsko zaczęłam go łaskotać.
-Hej, to nie fair!-zawołał łapiąc oddech.
-Niby czemu? Ja się świetnie bawię.
-Nie wiesz co to zabawa, Rikki-oznajmił i usiadł, przytrzymując mnie na swoich kolanach. Założył mi kosmyk włosów za ucho i złapał delikatnie za podbródek.
-I ty mi niby pokażesz?
-Jak byś zgadła-odparł cicho składając pocałunek na moim obojczyku. Gwałtownie nabrałam powietrza i odchyliłam głowę. Chłopak jednak odsunął się.
-A niby nie wpadłem ci w oko-powiedział z ironią.
-Dupek-odparłam podnosząc się szybko. Co za palant! Ruszyłam do drzwi i otworzyłam je szeroko.
-Rikki, poczekaj!-zawołał kiedy wściekła wyszłam na korytarz. Wbiegłam po schodach i wkroczyłam do swojego pokoju, w którym...
-Cholera!-zapiszczała Bella w momencie, w którym mnie zobaczyła. Dziewczyna była...w dość ciekawym położeniu. Tak jak Andy.
-Mam dość-westchnęłam i zamknęłam drzwi. Do czego to doszło, żebym nawet do własnego pokoju musiała pukać.Nie mając gdzie się podziać (Lany nie było) poszłam do biblioteki. Usiadłam na parapecie i oparta o okno wyciągnęłam telefon.
-Hej mamuś-przywitałam się, kiedy kobieta odebrała telefon.
-Rikki? Boże kochanie. Wszystko w porządku? Nie dzwoniłaś i...
-Dyrektorka mi powiedziała, że jestem adoptowana.
-O.
-No i jakoś nie mogłam się w tym odnaleźć.
-Kochanie ja...
-Nie. Nie mów. To nie ważne.
-Jak to nie ważne?-zdziwiła się.
-To nie ma znaczenia. Jesteś moją mamą. Tato jest moim tatą. Kocham was. Nic innego się nie liczy.
-Kochanie przepraszam ja...
-Mamo, wszystko jest ok. Naprawdę.
-Tęsknię za tobą. Ojciec ostatnie dwa dni siedzi na twoim miejscu w altance i słucha muzyki-zaśmiała się.
-Jest gdzieś tam? Mogę z nim pogadać?
-Cześć kochanie!-usłyszałam radosny głos taty w słuchawce-Myślałem, że nas znienawidziłaś.
-Nie mogłabym. A już na pewno nie ciebie. Znasz jeszcze jakiegoś ojca, który pozwala córce słuchać rocka przez gigantyczne głośniki i śpiewa razem z nią piosenki?-zapytałam.
-Tak myślałem, że to mnie uratuje-odparł.
-Kocham cię.
-Wszystko okey? Jesteś jakaś smutna.
-Jest świetnie. Serio. Mam koleżanki.
-No nareszcie! Już myślałem, że do końca życia będę twoją jedyną przyjaciółką...
-Spadaj tato.
-Już.
-Co już?
-Spadłem.
-Kocham cię.
-Wiem kochanie, ja ciebie też.Po rozmowie z rodzicami poczułam się lepiej. Nie ważne czy łączą nas więzy krwi czy nie. Wychowali mnie. Kochali. To czyniło ich moją rodziną. I to jest najważniejsze.
Bo rodzina, to ludzie którzy się o ciebie troszczą. A nie jakieś przypadkowe upadłe anioły, które chcą zniszczyć świat.
Z tą myślą wróciłam do pokoju (tym razem pustego) i tuląc Dragona zasnęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/55649354-288-k583937.jpg)
CZYTASZ
World we don't know
FantasyŻycie Rikki wywraca się do góry nogami kiedy jej rodzice postanawiają wysłać ją do szkoły z internatem. Nowe miejsce, znajomości i zdolności, które dziewczyna odkrywa w sobie podczas pobytu w Angels Academy nie są jednak zwyczajne. Dlaczego rodzice...