Minął miesiąc. Zostały dwa tygodnie. Tylko kilkanaście dni. Zaćmienie. Dzień, którego się obawiałam. Dzień, na który teraz czekam z utęsknieniem. Uwolnimy Lucyfera. Zawładniemy światem.
Nie sądziłam, że moje zdanie na ten temat tak się zmieni. Przyszłam do Valerego by uratować przyjaciół. Dokonałam wymiany, oni za mnie. Podejmując tę decyzję chciałam pozwolić, by Valery mnie szkolił, abym w odpowiedniej chwili mogła się mu przeciwstawić.
Jednak wszystko się zmieniło. Pokazał mi świat, do którego nie miałam dostępu, moc o której nie miałam pojęcia, siłę którą teraz potrafiłam władać.
Ja byłam potęgą.
Ja byłam mocą.
Ja byłam córką Lucyfera.-Wejdź!-zawołałam kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. W progu stał Andy. Blondyn wyglądał okropnie. Schudł, był mizerny i słaby. Zdradziecki pies, był niczym.
-Valery cię prosi. Mówi, że czas na spotkanie-odezwał się akcentując ostatnie słowo. Wiedziałam o co chodziło, miałam się widzieć z ojcem. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę drzwi, jednak zatrzymałam się przed lustrem. Wyglądałam inaczej niż miesiąc temu. Moje falowane, czekoladowe włosy sięgały mi do pasa i były zaplecione w luźny warkocz. Cera była bledsza, a piegi na jej tle dużo lepiej widoczne. Fioletowe oczy, które błyszczały złowieszczo, różowe usta z czarnym kolczykiem i widoczne spod ubrań runy nadawały mi mroczny wygląd. Do tego sam ubiór był świetny. Czarna koszulka bez ramiączek, czarne przecierane rurki i czarne botki na obcasie. Do tego luźny, krwistoczerwony swetr.
Uśmiechnęłam się do odbicia i ruszyłam za Andym do wyjścia z pokoju. Nie potrzebowałam jego pomocy w dotarciu do celu. W ciągu miesiąca doskonale poznałam miejsce, w którym zamieszkaliśmy, zwłaszcza, że na początku usilnie próbowałam znaleźć drogę ucieczki. Zamek był piękny i krył wiele tajemnic. Podobnie jak jego właściciel. Ale w sumie po Hrabim Draculi można się tego spodziewać.
Tak. Od miesiąca mieszkałam w przepięknym zamku w Transylwanii.
-Jak zwykle piękna, miło się widzieć kochana-przywitał się Vlad, kiedy wkroczyłam do sali tronowej. Hrabia był niesamowity. Naturalnie był wampirem, jednak dzięki temu, że od wieków żywił się wyłącznie krwią nephilim zapanował nad swoim procesem starzenia. Aktualnie wyglądał na 30 lat. Miał czarne włosy do ramion, błękitbe jak lód oczy, kilkudniowy zarost. Był cholernie przystojny, aż ciężko było przebywać w jego towarzystwie.
-Witaj Vlad. Czyżbyś miał mi dzisiaj towarzyszyć?-zapytałam na co mężczyzna zaśmiał się mrocznie.
-Ależ skąd kochana. Nie śmiał bym. Zostałem poproszony by pilnować cię podczas seansu, gdyż Valery miał coś do załatwienia. Wyszedł przed chwilką.
-Coż. Więc nie pozwólmy mojemu ojcu czekać-powiedziałam i stanęłam na środku pomieszczenia. Hrabia podał mi nóż z rubinowym ostrzem i posłał mi mroczny uśmiech-Chciałbyś o coś spytać?
-Twoja krew kochanie, zmarnuje się.
-Czyli chcesz...skorzystać?-zaśmiałam się.
-Jeśli pozwolisz kochanie-odparł.
-Nie. Ale może skorzystasz później-powiedziałam a zadowolony z odpowiedzi Vlad oddalił sięo kilka kroków. Z pomocą noża nacięłam skórę na ręku i używając mocy utworzyłam krąg na podłodze. Kolejną dawkę energii wykorzystałam by zagoić ranę. Następnie zamknęłam oczy i przeniosłam się tam, gdzie chciałam.-Jak zwykle punktualnie-odezwał się Lucyfer, kiedy mnie zobaczył.
-Jak mogłabym kazać ci czekać?
-Okey, ktoś mi powie, dlaczego ona jest taka szczęśliwa, że nas widzi? Ostatnim razem piszczała, że nas nie wypuści-odezwał się Azazel posyłając mi dziwny uśmiech.
-Twój syn ją przekonał-odparł Lucyfer.
-Valery? No proszę! Chyba będę musiał mu pogratulować.
-Będziesz miał okazję. Za dwa tygodnie-powiedziałam w stronę siedzącego na ziemi diabła-A skoro już o tym mowa, Valery mówił, że nie jestem gotowa. Co to ma niby znaczyć?
-Cóż...runy otwarcia na twoim ciele to pierwszy etap, musisz przejść jeszcze dwa. Pierwszym zajmiemy się zaraz, trzeci to ostateczna decyzja przy otwarciu. Musisz być pewna, że tego pragniesz, inaczej zostaniemy tu na wieki-wyjaśnił Lucyfer.
-Nie możesz machnąć sobie drugiego bahora i spróbować jeszcze raz?-zakpił Azazel.
-Nie. Jest tylko jedna szansa-odparł.
-To dawajcie ten drugi etap-zniecierpliwiłam się. Wiedziałam, że cokolwiek to będzie da mi więcej mocy. Pragnęłam mocy.
-Czyli lecimy z tym? Jesteś pewien, że chcesz żebym to zrobił?-zapytał Azazel Lucyfera.
-Ja nie mogę-odparł kpiąco.
-A ja chętnie-powiedział diabeł i klasnął w dłonie. W jednej chwili wszystko się rozmyło a w kolejnej stałam po środku ogromego lochu. Tyle że uwięzieni nie byli ludźmi, to były dusze. Dusze, które cierpiały. Przy każdej stał diabeł i pracowicie, z wielką przyjemnością znęcał się nad nimi.
-Ludzie są głupi-odezwał się Azazel prowadząc mnie przez salę tortur-kiedy obieca się im długie, piękne życie i spełnienie kilku żałosnych marzeń za wieczność w piekle...sprzedają swoje dusze bez namysłu.
-Czyli te dusze to ludzie, którzy podpisali pakt z diabłem?
-Tak.
-I co ja tu robię?
-To czym się tu zajmujemy nie jest jednak najgorsze. Te dusze istnieją, cierpią ale istnieją. Krążą pogłoski, że podczas Sądu Ostatecznego część z nich poleci do nieba. Więc są tu i modlą się o wybaczenie. Jednak może ich spotkać gorszy los. Można wyssać z nich energię. Pochłonąć duszę, tym samym wzmacniając swoją. To jest drugi etap. Pochłoniesz duszę.
-Po co? I dlaczego Lucyfer nie mógł...
-Och aniołku....Żeby nas uwolnić musisz zniszczyć swoją duszę, a żeby przeżyć coś takiego potrzebujesz, że tak powiem dwóch dusz-zaśmiał się-A twój kochany tatuś nie mógł tu z nami przyjść, bo dusza, którą pochłoniesz należy do twojej matki.
-CO? Dlaczego ona?
-Bo to twoja matka. To znaczy, że kiedy przy otwarciu bramy jedna ze znajdujących się w tobie dusz będzie musiała zginąć...ona nie pozwoli ci umrzeć. Tak robią matki.
-Nie masz pewności.
-Mam.
-Skąd.
-Już raz tak zrobiła. Kiedy się urodziłaś. Ewangeline chciała cię zabić. Wtedy twoja matka podpisała pakt, jej dusza za gwarancję, że nie zginiesz-powiedział i wepchnął mnie do pomieszczenia, w którym leżała kobieta. Wyglądała jak duch na filmach niskobudżetowych.
-Raquel-powiedziała delikatnie na mój widok.
-Mogłaś się bardziej postarać z doborem imienia. Jest beznadziejne-powiedziałam.
-Co ty wyrabiasz dziecko? Nie chcesz chyba...dlaczego?
-Dlaczego nie? Mam moc, a on ma rację. Nie będę się ukrywać. Będę władać.
-Dziecko...oni namieszali ci w głowie! Otrząśnij się. Spójrz w...
-ZAMILCZ!-wrzasnęłam. Jakaś zasrana kobieta nie będzie mi mówić co mam robić. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam na 'matkę' i uśmiechnęłam się. Uniosłam dłoń i delikatnie pogłaskałam ją po twarzy-Mam nadzieję, że nie będzie boleć-wyszeptałam i....pochłonęłam duszę matki.-No proszę...szybko ci poszło kochana-odezwał się Vlad, kiedy powróciłam z transu.
-I efektownie-powiedziałam radośnie czując wypełniającą mnie energię.
-Czyli...
-Czyli teraz pora na twoje korzyści-powiedziałam zbliżając się do niego. Hrabia ze zwycięskim uśmiechem zmniejszył odległość między nami po czym delikatnie przerzucił mój warkocz na lewe ramię. Pogłaskał moją szyję i złożył na niej lekki pocałunek, po czym wbił w nią swoje kły. Zamknęłam oczy i pozwoliłam by Vlad napił się do syta. Po kilku minutach mężczyzna odsunął się i złożywszy niski ukłon wyszedł.
-Tak się bawisz, kiedy mnie nie ma?-usłyszałam głos Valerego z drugiego końca sali.
-Zazdrościsz?-zaśmiałam się.
-Zrobiłaś co miałaś do zrobienia?
-Tak.
-Świetnie! W takim razie muszę vi coś pokazać. Widzisz, nie mogłem ci dzisiaj towarzyszyć, bo moi ludzie dostali pewne informacje, które musiałem sprawdzić. Chodź-powiedział, więc posłusznie ruszyłam za nim. Zeszliśmy krętymi schodami do lochu (co oni mają z tymi lochami?) i weszliśmy do jednego z pomieszczeń.
-Zobacz kto nas odwiedził-powiedział. Na ścianie, przykuci grubymi łańcuchami wisieli Drake, Lana, Bella i Seth.
-Rikki! Boże, jak się...-zaczęła radośnie Bella na mój widok. Idioci. Jednym spojrzeniem spowodowałam ból, w skutek którego dziewczyna straciła przytomność.
-Upewnij się, że stąd nie wyjdą. Jego rozkuj i zaprowadź do mnie-poleciłam wskazując na Setha.
-Myślisz, że pozwolę ci na spotkanie z kochasiem, żebyś mogła go uwolnić i...-zaczął Valery. Nie nawidziłam kiedy mnie lekceważył.
-JA JESTEM CÓRKĄ LUCYFERA I BĘDZIESZ ROBIŁ CO CI KARZĘ!-zawyłam w jego stronę i ciszej dodałam-Jeśli chcesz przeżyć, zrobisz o co proszę.
-Grozisz mi?
-Ostrzegam.
-Lubię kiedy się wściekasz aniołku. Niech będzie po twojemu, ale jeśli twój kochaś opuści zamek znajdę go, przyprowadzę i zabiję.
-Jeśli ucieknie, zabiję go sama-odparłam patrząc w czekoladowe oczy chłopaka, którego kochałam. A przynajmniej tak mi się niegdyś wydawało.
CZYTASZ
World we don't know
FantasyŻycie Rikki wywraca się do góry nogami kiedy jej rodzice postanawiają wysłać ją do szkoły z internatem. Nowe miejsce, znajomości i zdolności, które dziewczyna odkrywa w sobie podczas pobytu w Angels Academy nie są jednak zwyczajne. Dlaczego rodzice...