Mam tę moc

6.6K 393 22
                                    

Wiedziałam co powinnam zrobić. Ale nie w tym miejscu. Potrzebowałam przestrzeni. Nie miałam pojęcia skąd wiem, że będzie potrzebna, ale nie zwracałam tym sobie głowy.
Magnus wziął Bellę na ręce i w towarzystwie dyrektorki, która odganiała ciekawskich uczniów, wszedł za mną do sali balowej. Delikatnie położył Bellę na jednej z kanap i poszedł zamknąć drzwi. Zanim to jednak zrobił do sali weszli Andy, Seth, Lana i Drake.
-Wyjdźcie, to nie jest...-zaczęła dyrektorka.
-Nie. Nie wiem co się stanie. Niech zostaną-poprosiłam i odwróciłam się w stronę Belli. Widziałam ból w oczach Andyego na widok mojej przyjaciółki. Musiałam jej pomóc.
Nie ważne co będzie potem.
Zdjęłam z szyi wisiorek i zacisnęłam na nim dłoń. Krawędzie były lekko zaostrzone, co czułam przez palce. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Czas na 'zabawę'.
Zdjęłam bluzę i stanęłam na środku sali. Przez ogromne okno wpadało blade światło księżyca. Wyciągnęłam rękę i ostrą krawędzią wisiorka wycięłam na prawym nadgarstku anielską runę. Poczułam mrowienie rozchodzące się od nacięcia przez całe moje ciało. Przez chwilę było całkiem przyjemne, jednak z każdą sekundą stawało się bardziej bolesne. Opadłam na kolana. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że skapująca z mojego nadgarstka krew układa się w dziwny symbol na podłodze. Ból stawał się nie do zniesienia. Plecy paliły mnie żywym ogniem, a głowa pękała.
Nagle wszystko ustało. Trzęsąc się wstałam i rozejrzałam. Stałam w środku kręgu z dziwnymi symbolami. Jak się domyślałam runy. Kiedy spróbowałam zrobić krok ból uderzył ze zdwojoną siłą. Ponownie zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu. Krzyknęłam dopiero w chwili, gdy wszystko skumulowało się w moich plecach. Wygięłam je w łuk i usłyszałam dźwięk pękających kości. Czułam jak pod skórą rośnie mi coś, a w następnej chwili z moich pleców wystawały ogromne, czarne skrzydła.
Ból zniknął. Zastąpiło go uczucie spełnienia. Każda komórka mojego ciała była wypełniona energią, którą nie sposób było opisać. Moja skóra błyszczała delikatnym, fioletowym światłem, podobnie jak oczy. Poruszyłam lekko skrzydłami i wzbiłam się w powietrze. W chwili gdy moje stopy oderwały się od ziemi symbole na podłodze zaczęły płonąć a ogrom wyzwolonej energii rozsadził okno. Euforia.
Stanęłam na ziemi i podeszłam do Belli. Położyłam prawą rękę na jej czole i pozwoliłam wypełniającej mnie energii spłynąć na dziewczynę.
Ostatnie co pamiętam, to głuche uderzenie mojej głowy o podłogę.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Setha śpiącego na krześle przy łóżku. Wyglądał strasznie słodko z głową opartą na ramieniu. Rozejrzałam się po sali, w której leżałam. Typowe skrzydło szpitalne w starym zamku.

Skrzydło. Skrzydła. Skupiłam się. Wiedziałam, że moje były na swoim miejscu, gotowe by je rozprostować. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na łóżku. Czułam się lepiej, niż kiedykolwiek. Wyciągnęłam się i ponownie spojrzałam na bruneta, który nadal słodko spał. Dotknęłam jego ręki i w niezrozumiały dla mnie sposób mogłam zajrzeć w jego myśli. A raczej w sen. Śnił o mnie, jak słodko!
-RIKKI!-głos Magnusa wyrwał mnie z zamyślenia. Seth obudzony nagłym okrzykiem blondyna zerwał się wywracając krzesło.
-Hej wam-przywitałam się wstając z łóżka-Gdzie jestem?
-W skrzydle szpitalnym-odparł Seth przecierając zaspane oczy.
-Po co? Czuję się świetnie.
-Byłaś nieprzytomna przez tydzień-oznajmił Magnus rozbawiony-Nie mogliśmy zostawić cię na podłodze w sali balowej.
-Tydzień? Serio? A jak Bella, wszystko okej?
-Tak. Jest w porządku. Uratowałaś ją. A skoro z tobą również jest już dobrze, musimy porozmawiać-powiedziała dyrektorka wkraczając do sali-Co to jest?
-Wisiorek-odparłam patrząc na to, co trzymała w dłoni.
-Skąd to masz?-kontynuowała.
-Prezent od tatusia-zakpiłam.
-I nie pomyślałaś, żeby mnie o tym poinformować? Masz pojęcie jak potężny relikt trzymam właśnie w dłoni?! To...
-Kawałek miecza Michała, którym obciął skrzydła Lucyferowi. Wiem. Mogę go odzyskać?
-Raquel, nie mogę ci go oddać-odparła. Wkurzyłam się. Nie dość, że patrzyła na mnie z dezaprobatą to jeszcze to. Wisiorek był mój. Chciałam go odzyskać.
Czułam jak budzi się we mnie moc, a chwilę później zobaczyłam jak dyrektorka z sykiem wypuszcza z dłoni naszyjnik. Podeszłam do niego i wzięłam z podłogi. Był gorący.
-Jak to zrobiłaś?-zapytał zachwycony Magnus, wskazując na poparzoną dłoń kobiety, która zszokowana wpatrywała się w swoją rękę.
-Nie wiem-odparłam zgodnie z prawdą-Mogę już iść?
Nie usłyszawszy odpowiedzi ruszyłam do wyjścia. Chwilkę później dogonił mnie Seth.
-Na pewno wszystko okej?-zapytał łapiąc mnie za rękę. Niewiele myśląc stanęłam na palcach i pocałowałam go mocno.
-W jak najlepszym-odparłam odsuwając się. W jak najlepszym.

Kiedy tylko otworzyłam drzwi do pokoju Bella rzuciła mi się na szyję.
-Rikki, tak bardzo ci dziękuję!-mówiła przytulając mnie.
-Udusisz mnie...
-O. Przepraszam. Rany. To było takie niesamowite!
-Byłam nieprzytomna przez tydzień-przypomniałam.
-I wyglądałaś słodko kiedy spałaś-dodał Seth zamykając drzwi, które sekundę później otworzyły się pod naporem Lany.
-W końcu! Jak się czujesz? Wszystko oki?-zasypywała mnie pytaniami, wchodząc do pokoju razem z Andym i Drakiem. Wszyscy mnie ściskali i tulili. Nikt nie chciał przyjąć do wiadomości, że to męczące, ale wybaczam im to. Tym razem.
-Słuchajcie, nie chcę być wredna, ale przegapiłam urodziny Zonko i muszę mu dać zaległy prezent-oznajmiłam wyciągając z szafki małe pudełeczko i ruszyłam z nim do wyjścia.

Wkroczyłam do kuchni i automatycznie się uśmiechnęłam.
Elfy to w istocie bardzo zabawne stworzenia. Są małe, wesołe, praca sprawia im przyjemność i mają oczy w przedziwnych kolorach.
-Panienka tutaj? Panienka już się dobrze czuje?-zapytał szybko Zonko kiedy tylko mnie zobaczył.
-Już tak.
-Panienka była chora, a miły wilkołak jej pilnował. Kazali mu wyjść ale cały tydzień siedział obok łóżka. Zonko przynosił mu spaghetti.
-Jesteś kochany. Posłuchaj, przepraszam, że przegapiłam twoje urodziny, ale mam dla ciebie prezent.
-Prezent? Dla Zonko?
-Aha-odparłam podając mu pudełeczko. Elf długimi palcami otworzył je i nagle jego oczy się zaszkliły.
-Nie podoba się?-zapytałam zmartwiona.
-Piękne. Zonko nigdy nie dostał prezentu. Dziękuję-powiedział przytulając mnie mocno.
Prezentem dla Zonko były...kolczyki. Konkretniej małe, różowe serduszka, których nigdy nie nosiłam. Pan Angus powiedział, że elfy uwielbiają błyskotki, a patrząc na uszy Zonko, w których błyszczały kolczyki różnej wielkości i kolorów uznałam, że to będzie idealny prezent. Nie pomyliłam się, bo elf jeszcze raz przytulił mnie mocno i uśmiechnięty wrócił do pracy.

Idąc do pokoju wpadłam na swoją 'ulubioną' koleżankę.
-No proszę...Jednak żyjesz?-zakpiła na mój widok.
-Tak.
-Szkoda, już myślałam, że będę mogła pocieszyć Setha, po twoim 'smutnym' odejściu.
-Pieprząc się z Magnusem? Tak. Seth to doceni.
-Skąd...Ty! To ty rozgadałaś to w szkole!
-No tak. Zrobiłam to leżąc nieprzytomna-odparłam sarkastycznie. Nie przekonałam jej jednak. Dziewczyna spojrzała na mnie spode łba i z nienawiścią w oczach zaczęła szeptać pod nosem. Zołza. Chciała rzucić na mnie zaklęcie. Niedoczekanie.
Nie rozumiałam czemu, ale byłam wściekła. Spojrzałam jej w twarz i pomyślałam, że chciałabym, żeby cierpiała. Wtedy dziewczyna krzyknęła. Jej twarz wykrzywił grymas ogromnego bólu. Nie przestawałam, odczuwałam przyjemność z jej cierpienia i przerażało mnie to, ale byłam w jakimś transie.
-Rikki!-zawołał Seth, który nagle pojawił się w korytarzu. Połączenie zostało przerwane. Victoria dysząc głośno, ze łzami w oczach zaczęła się podnosić. Odwróciłam się na pięcie i uciekłam.
Byłam przerażona. Nie potrafiłam wyrwać się z transu. Pragnęłam by trwał i by Victoria cierpiała. To było okropne. Nie byłam taka. Nie chciałam sprawić jej bólu i nie rozumiałam co się ze mną wtedy stało.
Poza strachem odczuwałam jednak coś jeszcze. Euforię. Użycie mocy powodowało niesamowicie przyjemne uczucie i to było chyba najgorsze.

World we don't knowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz