Zmęczona po całym dniu pracy dreptałam powolnym krokiem w stronę domu. Powietrze było chłodne. Zatłoczone ulice oświetlały lampy, w tle było słychać przejeżdżające auta. Spoglądałam się na ludzi. Niektórzy krokiem pełnym entuzjazmu pędzili przed siebie, a inni, jak gdyby wyssano z nich życie, dreptali powolnym krokiem do celu. Trochę jak ja. W mojej głowie panował mętlik od wczoraj. Octavia. Problemy. Stew bez pracy. Rachunki. Praca. Tysiąc myśli przebiegało mi po głowie na sekundę.
Ciężko westchnęłam otwierając ciężkie drzwi które prowadziły do środka wieżowca. Jeśli myślałam że nic złego mnie już dziś nie spotka, to się myliłam. Winda była zepsuta. Brooke, to tylko czternaste piętro. Kogo ja oszukuję, umrę na tych schodach. Bez innej możliwości dostania sie na górę podreptałm w stronę schodów.
Każdy schodek wydawał się cięższy do przejścia od poprzedniego. Zadawałam sobie teraz jedno pytanie. Czemu nie mogę po prostu pstryknąć palcami z znaleźć się na miejscu? Czemu życie musi być takie okrutne? Nie myślałam że kiedykolwiek przyznam się do tego ale naprawdę brakuje mi beztroskich czasów kiedy moimi jedynymi problemami było to w co się ubiorę albo jakich lekcji zapomniałam odrobić.
Kilka ostantich schodów było męczarnią dla moich obolałych nóg. Weszłam do mieszkania. W powietrzu unosił się zapach prez który uświadomiłam sobie jak głodna jestem. Zsunęłam wysokie czarne koturny ze stóp przeklinając samą siebie że je akurat dziś ubrałam.
Wchodząc do kuchni zastałam Stewa w fartuchu. Nie powiem, to już drugi raz w tym tygodniu. Podoba mi się to. Na ten widok uśmiechnęłam się.
- Co dobrego robisz?
Zapytałam odsuwając sobie krzesło. Stew odskoczył od miejsca w którym stał i odwrócił się natychmiast. Jego oczy były wielkie jak pięć złoty.
- Czemu się tak zakradasz? Chcesz żebym dostał zawału i umarł?
Mruknął Stew poprawiając sobie fartuch, po czym wrócił do poprzednich czynności. Zaśmiała bym się, ponieważ jego mina była bezcenna, ale byłam zbyt zmęczona.
- Głodna?
Zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Nawet nie wiesz jak.
Mruknęłam opierając głowę o blat stołu.Stew podał mi szparagi i pire z ziemniaków a do tego porządny kawał mięsa. Spojrzałam się na niego jak na zbawiciela i zaczęłam wcinać.
Po obiedzie poszłam wziąć gorący prysznic, dla rozluźnienia.
Nasunęłam na siebie białe szorty do spania i białą koszutlkę na ramiączkach z namisem "Kiss me godnight".
Wchodząc do sypialni ujrzałam Stewa który rozwalony jak święta krowa zajmował więkrzość łóżka.
- Za dwa tygodnie w sobotę wychodzimy. Musisz się ładnie ubrać.
Powiedział trzymając jakąś kartkę w dłoni. Uniosłam jedną brew, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Mam przyjemność zaprosić Stewa Korringtona, oraz Brooke Carter na ceremonię ślubną, która odbędzie się w kościele na ulicy Parkway Ave 17.
Zaczął cytować Stew.
- Tuż potem wszyscy goście, jak i para młoda przeniosą się do 'Nobbys Beach Reserve' Gdzie będziemy kontynuować zabawę do rana. Gorąco pozdrawiamy- Adrian Watson i jego przyszła małżonka Weronica Watson.
Gdy tylko skończył pisnęłam z podekscytowania.Leżałam czując całe jego ciało przy moim. Stew delikatnie mnie obejmował. Byłam zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się nad wszystkim co się ostatnio wydarzyło w moim życiu. I do tego ślub Adriana. Nie mogę się doczekać.
Weronica to świetna dziewczyna, a Adrian jest zakochany w niej od liceum, to przesłodkie. Zastanawia mnie też czy Madison i Brad tam będą. Mieszkają strasznie daleko ale Mad napewno nie odpuściła by takiego wydarzenia.
Pamiętam jak na początku Brad do niej zarywał, a ona go olewała najpodlej jak tylko mogła, ponieważ uważała że to pustak. I któregoś dnia wpadła do mnie do domu i zaczęła opowiadać jak po szkole gdy nikogo nie było ona się wróciła po coś do szafki a on po prostu podszedł, przybił ją do szafki i namiętnie pocałował. I oto tak Madison straciła głowe dla jednego chłopaka.
CZYTASZ
Through Everything With You~©
JugendliteraturDruga część - Sorry I'm different. Can you still love me?