//7//

5.3K 415 9
                                    

Zmęczona po całym dniu pracy dreptałam powolnym krokiem w stronę  domu. Powietrze było chłodne. Zatłoczone ulice oświetlały lampy, w tle  było słychać przejeżdżające auta. Spoglądałam się na ludzi. Niektórzy  krokiem pełnym entuzjazmu pędzili przed siebie, a inni, jak gdyby  wyssano z nich życie, dreptali powolnym krokiem do celu. Trochę jak ja. W  mojej głowie panował mętlik od wczoraj. Octavia. Problemy. Stew bez  pracy. Rachunki. Praca. Tysiąc myśli przebiegało mi po głowie na  sekundę.

Ciężko westchnęłam otwierając ciężkie drzwi które prowadziły do  środka wieżowca. Jeśli myślałam że nic złego mnie już dziś nie spotka,  to się myliłam. Winda była zepsuta. Brooke, to tylko czternaste piętro.  Kogo ja oszukuję, umrę na tych schodach. Bez innej możliwości dostania  sie na górę podreptałm w stronę schodów.

Każdy schodek wydawał  się cięższy do przejścia od poprzedniego. Zadawałam sobie teraz jedno  pytanie. Czemu nie mogę po prostu pstryknąć palcami z znaleźć się na  miejscu? Czemu życie musi być takie okrutne? Nie myślałam że  kiedykolwiek przyznam się do tego ale naprawdę brakuje mi beztroskich  czasów kiedy moimi jedynymi problemami było to w co się ubiorę albo  jakich lekcji zapomniałam odrobić.

Kilka ostantich schodów było  męczarnią dla moich obolałych nóg. Weszłam do mieszkania. W powietrzu  unosił się zapach prez który uświadomiłam sobie jak głodna jestem.  Zsunęłam wysokie czarne koturny ze stóp przeklinając samą siebie że je  akurat dziś ubrałam.

Wchodząc do kuchni zastałam Stewa w fartuchu. Nie powiem, to już  drugi raz w tym tygodniu. Podoba mi się to. Na ten widok uśmiechnęłam  się.
- Co dobrego robisz?
Zapytałam odsuwając sobie krzesło. Stew  odskoczył od miejsca w którym stał i odwrócił się natychmiast. Jego  oczy były wielkie jak pięć złoty.
- Czemu się tak zakradasz? Chcesz żebym dostał zawału i umarł?
Mruknął  Stew poprawiając sobie fartuch, po czym wrócił do poprzednich  czynności. Zaśmiała bym się, ponieważ jego mina była bezcenna, ale byłam  zbyt zmęczona.
- Głodna?
Zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Nawet nie wiesz jak.
Mruknęłam opierając głowę o blat stołu.

Stew  podał mi szparagi i pire z ziemniaków a do tego porządny kawał mięsa.  Spojrzałam się na niego jak na zbawiciela i zaczęłam wcinać.

Po obiedzie poszłam wziąć gorący prysznic, dla rozluźnienia.

Nasunęłam na siebie białe szorty do spania i białą koszutlkę na ramiączkach z namisem "Kiss me godnight".

Wchodząc do sypialni ujrzałam Stewa który rozwalony jak święta krowa zajmował więkrzość łóżka.
- Za dwa tygodnie w sobotę wychodzimy. Musisz się ładnie ubrać.
Powiedział trzymając jakąś kartkę w dłoni. Uniosłam jedną brew, nie wiedząc o co mu chodzi.
-  Mam przyjemność zaprosić Stewa Korringtona, oraz Brooke Carter na  ceremonię ślubną, która odbędzie się w kościele na ulicy Parkway Ave 17. 
Zaczął cytować Stew.
- Tuż potem wszyscy goście, jak i  para młoda przeniosą się do 'Nobbys Beach Reserve' Gdzie będziemy  kontynuować zabawę do rana. Gorąco pozdrawiamy- Adrian Watson i jego  przyszła małżonka Weronica Watson.
Gdy tylko skończył pisnęłam z podekscytowania.

Leżałam  czując całe jego ciało przy moim. Stew delikatnie mnie obejmował. Byłam  zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się nad wszystkim co się  ostatnio wydarzyło w moim życiu. I do tego ślub Adriana. Nie mogę się  doczekać.

Weronica to świetna dziewczyna, a Adrian jest  zakochany w niej od liceum, to przesłodkie. Zastanawia mnie też czy  Madison i Brad tam będą. Mieszkają strasznie daleko ale Mad napewno nie  odpuściła by takiego wydarzenia.

Pamiętam jak na początku  Brad do niej zarywał, a ona go olewała najpodlej jak tylko mogła,  ponieważ uważała że to pustak. I któregoś dnia wpadła do mnie do domu i  zaczęła opowiadać jak po szkole gdy nikogo nie było ona się wróciła po  coś do szafki a on po prostu podszedł, przybił ją do szafki i namiętnie  pocałował. I oto tak Madison straciła głowe dla jednego chłopaka.

Through Everything With You~©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz