//11//

4.8K 368 10
                                    

>> Oczami Brooke<<

Mężczyzna powolnym krokiem zbliżał się. Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej i opieram o zimną ścianę tuż za mną, bez drogi ucieczki.

Przy każdym jego kroku mój strach wzrasta, i coraz bardziej paraliżuje moje ciało. Gdy jest już wystrarczająco blisko abym mogła poczuć jego wodę kolońską zatrzymuje się i kuca. Nie mogę się ruszyć. Boję się spojrzeć mu w oczy.
- Biedna, niewinna, Brooke.
Zaczyna mówić mężczyzna oschłym głosem.

Biorę głęboki wdech. Brooke. Nie bój się. Jesteś od tego silniejsza. Pamiętaj, oni rosną w siłę, gdy ty się boisz. A co jeśli mnie skrzywdzi? Każdy ból fizyczny, jest do wytrzymania. Każdy. To tylko uczucie.

Próbuję zebrać się na odwagę. Podnoszę głowę, tym samym łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Miał ciemne oczy. Teraz jeszcze bardziej potrafiłam dostrzec pustkę która panowała w środku. Starałam się nie ukazywać mojego strachu.
- Czego ode mnie chcesz?
Mruknęłam przewracając oczami.

Mężczyzna zaśmiał się i pykając mnie w ramie palcem wskazującym powiedział.

- Odważna jesteś jak na taką kruszynę.
- Wypraszam sobie. Mam ponad metr siedemdziesiąt.
Przerwałam mu posyłając mu sarkastyczny uśmiech.

Obym tego nie żałowała za bardzo. Szatyn wstał i spojrzał na mnie z góry, przez co poczułam się naprawdę drobna i bezbronna.

- Stew ci o mnie nie mówił?
Zapytał robiąc bardzo sztuczną, zdziwioną minę.
- Jak wiesz, twój Stew przez jakiś czas bardzo dobrze się zabawił. A za każdą zabawę trzeba zapłacić.
Powiedział krążąc powoli po pokoju.
- A co ja mam z tym wspólnego?!
Warknęłam zirytowana tą sytuacją.
- Jesteś mi potrzebna. On odda co do grosza, a ja puszczę ciebie wolno.
Powiedział zatrzymując się przede mną.
- A co jeśli nie?
Zapytałam z trudnością.

Czułam jak by gula strachu siedziała mi w gardle. Mężczyzna ponownie klęknął i spojrzał mi się w oczy.

- Jeśli nie, to już po tobie.
Powiedział z takim nieopisywalnie chamskim uśmiechem na twarzy, przez który miałam ochotę mu rozszarpać tę jego twarz.

Mężczyzna ponownie wstał. Boże nie nudzi się mu to wstawanie i kucanie? Zaczął kierować się w stronę wyjścia. Zanim zniknął za drzwiami dodał.
- Skończysz w piachu, albo jako dziwka w jakimś tanim burdelu.
Drzwi zatrzasnęły się a ja zamarłam. Na samą myśl z jak okropną osobą mam doczynienia.

Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Przez jego obecność zupełnie zapomniałam o okropnym bólu głowy. Może go zawołać?. Boże co ja mam zrobić?..

Przez następną godzinę krążyłam po ciemnym pomieszczeniu. Gdzie ja mogę się znajdywać? A co jeśli wywieźli mnie za granicę? Nie, miał by zbyt daleko do Stewa. Poddaje się. Nie mam pojęcia.

Myśl o tym, że moje życie teraz polega na tym, jak postąpi Stew, nie dodawała mi otuchy. Wręcz przeciwnie. Pewnie nawet nie zauważył że zniknęłam. Jest zbyt zajęty poświęcaniem uwagi Octavi.

Jeśli trafię do burdelu, to będę mogła się bzykać z każdym bez wyżutów. Boże nie.. Fuj.. Wolała bym chyba naprawdę trafić do piachu.

Moje myśli z każdą chwilą stawały się bardziej bezsensowne.




>> Oczami Stewa<<

Siedziałem z Troyem i Ashem na kanapie. Przedzwoniliśmy już chyba wszystkie możliwe banki, znajomych, i rodzinę. Nikt nie jest w stanie pomuc. A ja nie mogę jej stracić!

Nagle ciszę zagłuszył brzęk telefonu. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie Brooke, przez co serce zabiło mi szybciej. Odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.

- Witam cię szanowny kolego. Dzwonię aby powiadomić cię o kilku zasadach którę panują od teraz. Po pierwsze. Piśnij słówko glinie, a głowę małej rozwali kula z mojego Glocka. Po drugie, daje ci szansę na wykazanie się. Jest piętnaście po siódmej. Od teraz masz czterdzieści osiem godzin, aby przelać całą kasę na moje konto. Nie musisz dziękować za czas. Dobrzy ludzie już tak po prostu mają. A po trzecie to chciałem ci uświadomić że jeśli kasa nie dotrze na czas to albo poćwiartkuję Brooke na kawałeczki i będę ci wysyłać co niedzielę jej części, albo sprzedam do najgorszego burdelu jaki znajdę.

Gdy skończył mówić siedziałem chwilę w ciszy. Musiałem dobrze przeanalizować wszystko co on powiedział. Fakt że ON ma Brooke, i że naprawdę jest w stanie zrobić okropne rzeczy, nie może do mnie dojść. Nic nie może się stać mojej księżniczce.

- Proszę weź mnie! Możesz mnie nawet zabić! Poćwiartkować! Cokolwiek... Po prostu puść Brooke! Ona nie ma z tym nic wspólnego!
Wykrzyczałem, a reszta tylko uważnie mi się przyglądała. Drake zaśmiał się szydersko i powiedział.
- Oh, gdybym to zrobił, nie było by zabawy.
Nie! Nie Brooke! Moja księżniczka!

Palące łzy spływały mi po policzkach. Straciłem totalnie panowanie nad sobą. Zacząłem się wydzierać do słuchawki.

- Zabawa?! To jest kurwa najważniejsza osoba w moim życiu! Zrób jej cokolwiek a cię zniszczę! Nie waż się jej tknąć!
- Taka ważna, a bzyknąłeś moją koleżankę. Czas leci.
Powiedział po czym się rozłączył.

Through Everything With You~©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz