Rozdział 14.

12.3K 765 317
                                    


*Gabinet dyrektora, Hogwart.*

-Albusie. Mówię ci, ten chłopak jest tak podobny do Toma...

-Wiem Horacy. Zauważyłem to. Tak jak i inni nauczyciele.

-Co z tym zrobimy? Może stać się drugim Czarnym Panem. -Slughorn zadrżał.

-Tego się obawiam. Najpierw jego zniknięcie w wakacje, potem przydział do Slytherinu, a teraz to... Martwię się o niego.

Horacy kiwnął głową i zamyślił się. Czy świat doczeka ery nowego Czarnego Pana, którym będzie Harry Potter? Dumbledore już wiedział, jak sprawdzić chłopaka...

***

Na kolacji Dumbledore powstał.

-Drodzy uczniowie. Wraz z waszymi nauczycielami postanowiliśmy zorganizować Turniej Pojedynków. Możesz się na niego zapisać każdy uczeń od piątej klasy. Przybędą do nas również chętni aurorzy i oni również będę brać udział w nadchodzącym wydarzeniu, tak samo jak i nauczyciele...

Na sali rozległy się szepty.

-Turniej odbędzie się jutro, dlatego lekcje zostają odwołane ! Zasady są proste. Żadnych zaklęć niewybaczalnych.

Harry cieszył się z nadchodzącego wydarzenia. Mógł się wykazać i zyskać w oczach uczniów, dzięki czemu łatwiej przeciągnąłby ich na swoja stronę. Kiedy wrócił do dormitorium sięgnął po księgę do zaawansowanej nekromacji. Pociągała go ta magia. Była chyba jedyną, jakiej jeszcze w pełni nie umiał. Opanował nawet elfickie, druidzkie, celtyckie, runiczne i wampirze zaklęcia, co było nie lada wyczynem. Nie martwił się tym, że ktoś go zobaczy... Blaise i Draco byli na treningu Quidittcha. Miał całe dormitorium dla siebie. Otworzył tam, gdzie poprzednio skończył i zagłębił się w lekturze.

***

Harry obudził się z samego rana. Wczoraj czytał księgę do późna w nocy, ale za to umiał z niej wszystko. Zaklęcia, klątwy, eliksiru, rytuały... Wstał z łóżka, wykonał poranną toaletę i ubrał się w wygodną szatę do walki. Na swoim lewym nadgarstku namalował różdżką pentagram. Było to bardzo bolesne, ale wiedział, że zwiększało siłę czarnomagicznych zaklęć kilkakrotnie... na ubranie nałożył runy, które niwelowały skutki klątw. Oczywiście nie do końca, ale zawsze to jakieś wsparcie. Zastanawiał się, czy będzie mógł użyć uroków z czarnej magii. Dyrektor powiedział, że zabronione są tylko niewybaczalne. Wzruszył ramionami. Co ma być to będzie. Ruszył do Wielkiej Sali. Gdy do niej wkroczył ujrzał, że stoły i ławki zniknęły, a na środku stoi wysokie podium, na którym zapewne będą odbywać się pojedynki. W pomieszczeniu powoli zbierali się uczniowie. Nie tylko od piątej klasy, ale i młodsi. Zapewne przyszli popatrzeć na widowisko.

-Witam was na pierwszym w historii szkoły takim turnieju. Zaraz będziecie losować swoich przeciwników. Na początek... -zerknął na listę. -Elizabeth Almer.

Pojedynki przemijały szybko. Jedne były nudne, inne znów bardzo ciekawe. W końcu przyszła kolej na półfinał, w którym miał brać udział czarny.

-Harry Potter. -powiedział Dumbledore.

Ślizgon podszedł do misy i wylosował.

-Mike Tayson, Ravenclaw, siódmy rok. -przeczytał.

Z tłumu wyszedł wysoki, umięśniony szatyn. Ruszył na podium, a zaraz za nim Harry. Uczniowie z niepokojem patrzyli na Pottera. Mike był bardzo utalentowanym czarodziejem i znał mnóstwo klątw. Nie znali jednak możliwości dziedzica Salazara.

-Drętwota. -zaczął krukon.

Harry odpowiedział mu niewerbalnym Protego, a potem rzucił Rictusempre. Walczyli juz od jakichś pięciu minut i Potter powoli zaczynał się wkurzać. Idiotyczny przemądrzalec. Zdecydował. Pokaże na co go stać.

- Sagitta tenebris! -krzyknął.

W stronę chłopaka z domu Roweny poszybowała smuga czarnego dymu. Było to zaklęcie, które po zetknięciu z ciałem powoduje silny ból klatki piersiowej. Człowiek zaczyna się dusić. Krukon uskoczył szybko przed nieznaną klątwą i przyglądał się w przerażeniu swojemu przeciwnikowi.

- Fulgur dolor. -brunet ponownie zaatakował.

Fioletowy promień uderzył w brzuch chłopaka, a on upadł na ziemię i zwijał się w spazmach bólu, krzycząc.

-Wystarczy! -wrzasnął dyrektor.

Zielonooki zdjął zaklęcie, a Albus podbiegł do leżącego na ziemi chłopaka. Zawołał uzdrowicieli, którzy zabrali go z podestu. Dyrektor odwrócił się w stronę Harry'ego. Wszyscy patrzyli na ślizgona z przerażeniem i szokiem.

-Co to było za klątwa Potter? -zapytał.

-Słyszał ją pan. Nie powoduje żadnych obrażeń. Jest to zaklęcie działające wyłącznie na psychikę.

-To była czarna magia! -wykrzyknął.

-Ograniczenia były tylko do niewybaczalnych. Nie widzę problemu.

-Problemu? Rzuciłeś potężne, torturujące zaklęcie na ucznia!

-Nie złamałem zasad. -odpowiedział spokojnie i zszedł z podestu.

Finał rozegrał z aurorem, którego dość szybko pokonał zaklęciem lęku. Był zdezorientowany i zbyt roztrzęsiony, by skierować różdżkę na Pottera. Wskutek czego Harry wygrał turniej.

-Czy ktoś chciałby rzucić wyzwanie naszemu mistrzowi? -zapytał dyrektor.

Na sali zaległa cisza. Nikt nie chciał skończyć tak, jak jego poprzedni przeciwnicy. Na Salazara! On pokonał jednego z najlepszych aurorów!

-Ja to zrobię. -powiedział Albus.

Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem. Dyrektor wszedł na podest i stanął naprzeciw Harry'ego.

-Nadal ograniczenie do niewybaczalnych. -napomknął czarodziej o siwych włosach i rozpoczął pojedynek.

Zaklęcia latały w tą i z powrotem.

-Furnfunculus!

-Drętwota.

-Duras.

-Ignis!

-Moltern!

Zaklęcie powaliło Dumbledora. Wszyscy spoglądali na niego z przerażeniem. Co stało się z dawnym Harrym? Skoro pokonał Albusa musi być silny... Za silny.

***

-Jesteś potworem!- krzyknął Ron po ich kolejnej kłótni.

-Dzięki za komplement.

-Jesteś bezduszny!

-Jestem. -prychnął.

-Jak to?


Harry Potter i Nieznana PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz