Rozdział 21.

9.7K 640 165
                                    



Harry był już znudzony przesłuchiwaniem feniksów. Żaden z nich się nie ugiął, więc wyrywali z nich informacje w brutalniejszy sposób niż zwykła rozmowa i tortury. Większość z nich było nieprzydatnych. Stracili już dużo cennego czasu, a Potter zdążył już rzucić dwie Avady na więźniów, którzy mieli czelność mu się przeciwstawiać. Resztę wysyłał do lochów, by śmierciożercy mogli się jakoś zabawić.

Nagle przed oczami ujrzał znajomą twarz. Twarz człowieka, o którym śnił każdej nocy w wakacje. Niebieskie oczy jeńca spojrzały na niego z niezrozumieniem. Zignorował mężczyznę i zapytał:

-Kto go porwał?

-Rabastan Lestrange. -odparł Tom, ciekawy dalszych wydarzeń.

Wybraniec podciągnął rękaw swojej szaty i przyłożył różdżkę do Mrocznego Znaku. W czarnym dymie pojawił się brat Rudolfa. Rozejrzał się szybko po sali i uklęknął przed tronem zielonookiego. Ten pokazał mu gestem ręki by wstał.

-Rabastanie... -Harry wstał z tronu i podszedł do niego. -Czy to prawda, że to ty przyprowadziłeś tu Syriusza Blacka?

Potter zaczął go okrążać jak drapieżnik, naokoło swojej ofiary. Czarne szaty powiewały za nim z gracją.

-Tak, mój Panie. -powiedział cicho zachrypniętym głosem i zamknął oczy, czekając na Cruciatusa.

Ten jednak nie nadszedł. Spojrzał przed siebie z nieukrywanym zdziwieniem i zobaczył aprobatę malująca się na twarzy Harry'ego. W jego oczach można było dostrzec pochwałę.

-Doskonale, Rabastanie. -mruknął mu do ucha. -Otrzymasz nagrodę, a teraz idź.

-Dziękuję, mój Panie. -rzekł z ulgą i deportował się.

Riddle siedział na swoim tronie z szokiem wypisanym na twarzy. Spodziewał się, że brunet ukarze mężczyznę za porwanie jego ojca chrzestnego, a ten go... Pochwalił.

-Syriuszu. Dawno się nie widzieliśmy. -zielone oczy błysnęły złowrogo w półmroku.

-Harry. Dlaczego? -szepnął z bólem w głosie Łapa.

-Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Tak to już jest. -odparł rozbawiony postawą mężczyzny. -Podnieś się Black jak ze mną rozmawiasz. -syknął.

Gdy ten nie wykonał żadnego ruchu, użył na nim Imperio i kazał klęczeć przed sobą.

-Lily i James... Zdradziłeś ich. Co by pomyśleli, widząc cię po stronie zła?

-Oni nie żyją, a ja ich nie znałem. To, że starali się mnie obronić nic nie znaczy. Była wojna...

-Przyłączyłeś się do mordercy swoich rodziców! -wykrzyknął więzień.

-Tym, który ich zamordował był Dumbledore! -warknął rozeźlony Harry.

-Kłamiesz. Nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. -szepnął Syriusz.

-Nie mam czasu wyprowadzać cię z błędu, choć byłoby to dość przyjemne zajęcie. Mów co wiesz.

Voldemort drgnął niezauważalnie. Harry nie chce uświadamiać swojego ojca chrzestnego?

-Nigdy.

Harry westchnął. Jego ojciec chrzestny był głupi. Mógł uniknąć dodatkowego bólu, ale musiał wykazać się swoją gryfońską odwagą. To oczywiste, że Harry mógł wyciągnąć z niego informacje w inny sposób...

-Legilimens.

Wdarł się do umysłu Syriusza i przeszukał jego wspomnienia dotyczące zakonu. Znalazł kilka przydatnych informacji. Między innymi tożsamość członków i plany dropsa, który chciał przeciągnąć Wybrańca z powrotem na stronę dobra.

-Dziękuję za informacje, Syriuszu. -spojrzał w oczy Łapy, które przepełnione były strachem i wstydem.

Nie obronił tajemnic Zakonu Feniksa. Wydał jego sekrety...

-Bellatrix. -zawołał po chwili nastolatek.

Gdy w pomieszczeniu pojawiła się czarnowłosa kobieta, rzekł:

-Zabierz swojego kuzyna do celi. Możesz zrobić z nim co chcesz.

Lestrange chichocząc użyła zaklęcia lewitacyjnego na wciąż oszołomionym Syriuszu i wybiegła z pomieszczenia w podskokach. Zapewne dobrze zajmie się swoim krewnym. Harry odprowadził ją rozbawionym wzrokiem aż do wyjścia z sali, jednak gdy odwrócił się do Toma jego spojrzenie pozbawione było wszelkich uczuć.

-Za tydzień atakujemy Hogwart. -podniósł rękę, widząc, że Riddle chce mu przerwać. -Wiem jak możemy się tam dostać i znalazłem odpowiedni moment. Mam również plan bitwy. Jeśli chcesz, możesz wprowadzić poprawki. -przywołał kilka pergaminów i rzucił je w stronę Voldemorta.

Ten złapał je zręcznie i przebiegł pobieżnie wzrokiem po pierwszych zdaniach. To co zamierzał zrobić Harry było przebiegłe. Plan był dopracowany do ostatniego szczegółu. Nie było błędu, który mogli by popełnić. Jedyne na co trzeba uważać to Dumbledore, ale on jest jeden, a ich dwóch.

Spojrzał na Wybrańca. Musi wymyślić jakiś sposób by go sobie podporządkować. To on jest tu Czarnym Panem. Nie ten chłopak. Po bitwie wszystko się zmieni...

Harry nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem zniknął w czarnej mgiełce, nieświadomy myśli Toma.

Harry Potter i Nieznana PrzepowiedniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz