Fan mail

745 25 0
                                    


Całą godzinę później, Mackenzie ogłasza w końcu, że ma dość i nie mogłabym być bardziej szczęśliwa, mogąc już założyć wygodną piżamę. Mack uśmiecha się szeroko do aparatu, przeglądając zdjęcia, a ja czuję rosnący niepokój. Co ona tam ma? - Mam się bać? - Postanawiam zapytać, czując się nieswojo przez wyraz jej twarzy. Mack śmieje się i potrząsa głową. Następnie patrzy na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem, który sprawia, że mam ochotę uciec gdzieś daleko i ukrywać się do końca życia. - Więc dlaczego czuję, że powinnam? - Są idealne, Rorie! Temu kolesiowi naprawdę będzie ciężko spokojnie je oglądać, uwierz mi - mruga do mnie, a ja się rumienię, rozumiejąc co kryje się pod jej słowami. Nie umiem wyjaśnić jak bardzo twardy się staję na myśl, że zmieniłem niewinność w nieprzyzwoitość. Drżę, pamiętając jego odpowiedź. Naprawdę jestem w stanie wywrzeć takie wrażenie na facecie? - Jak ma na imię, tak w ogóle? Nigdy mi nie powiedziałaś - pyta Mack, kiedy siadam na łóżku i biorę tableta. W duchu dziękuję jej za odciągnięcie mnie od moich rozmyślań i skupiam się nad odpowiedzią na jej pytanie. - Nie wiem. W postach podpisuje się jako King, ale to oczywiście nie jest jego imię. - No cóż, może go namówisz, by ci powiedział - Mack porusza zabawnie brwiami i uśmiecha się, więc rzucam w nią poduszką. Śmieje się, a ja razem z nią.Przysięgam, ta dziewczyna jest niemożliwa. Zaczynam jej wyjaśniać, że nawet jeśli zaczniemy ze sobą pisać regularnie, to nigdy nie uda mi się wyciągnąć od niego prawdziwego imienia, jeśli nie będzie chciał go wyjawić. Rozumiem jednak powód utrzymywania tego w tajemnicy, więc nie będę na niego naciskać. Dlaczego w ogóle o tym rozmyślam? I tak mój brak wiedzy w wiadomym temacie go odstraszy. Powiedział, że lubi fakt, że jestem niewinna, ale w końcu by się znudził... W ogóle nie powinnam tego ciągnąć. - Nie, nawet o tym nie myśl Aurora. Wiem, że to robisz - głos Mack przerywa moje rozmyślania i przełykam głośno ślinę. Cholera, powiedziałam to na głos? - Nie, ale mogę odczytać to z twojej twarzy, głupolu. Znam cię - cóż, teraz powiedziałam. Marszczę brwi wiedząc, że ma rację. Zna mnie tak dobrze. Cholera. Nie odpuści mi tego. Cóż, teraz jak sobie o tym myślę, to szkoda mi zrezygnować po spędzeniu godziny na robieniu zdjęć dla jakiegoś chłopaka. Tak, to jest to. Muszę to zrobić. Boże, jestem jakaś bipolarna. - Dobra, Mack. Przekonałaś mnie - ogłaszam, a ona klaszcze w dłonie z radością. Jej oczy błyszczą w swój własny pokręcony sposób i wiem, że odbiegła myślami daleko od tematu. Pewnie jest zachwycona, że od teraz będzie mogła opowiadać mi wszystko co robi ze swoim chłopakiem bez konieczności wyjaśniania mi czegokolwiek. Niestety Mack uznaje, że fajnie będzie krzyknąć mi do ucha, abym napisała do niego wiadomość w tej chwili, a ponieważ zdecydowanie nie chcę słuchać jej przeraźliwego pisku odblokowałam tablet. Włączyłam przeglądarkę wiedząc, że zostawiłam ją otwartą na jego blogu. Teraz wystarczy poczekać, aż strona się załaduje... Muszę trzymać tablet blisko siebie, aby ukryć jego blog przed wzrokiem ciekawskich. Wiem, że Mack nie może się doczekać, aby go zobaczyć, ale jak już mówiłam nie chcę się nim dzielić. Lepiej niech się z tym pogodzi. Po kilku sekundach zaglądam na ekran i moje serce przyspiesza. Załadowało się. Staram się zignorować seksualne posty, które niemal krzyczą na mnie "spójrz na ans, spójrz na nas, wiemy, że nas uwielbiasz". Zamiast tego klikam w mały szary kwadrat w prawym górnym rogu, aby otworzyć bloga w aplikacji, by łatwiej mi było napisać wiadomość. To jest to. Sięgam dłonią w lewo, potrzebuję czegoś się przytrzymać. - Mack, ręka proszę - Mackenzie natychmiast łapie moją dłoń i ściska ją uspokajająco. Wie, że się denerwuję. Robiłyśmy to samo, gdy w ósmej klasie wysyłałam pierwszego esemesa do chłopaka. Po prostu nie mogę nic na to poradzić. Biorę głęboki oddech i dwukrotnie dotykam ekranu, najpierw przycisk menu, następnie "nowa wiadomość". Pojawia się okno wiadomości i klawiatura, a moje serce zatrzymuje się, by znów wrócić do przyspieszonego tempa. Jak tak dalej pójdzie, to umrę na zawał, a to nie będzie nic przyjemnego. - Dobra, jak mam zacząć? - Mówię bardziej do siebie, ale tak, by Mack mnie usłyszała i coś mi doradziła. W końcu to jest powód jej przyjścia tutaj. Mack mruczy pod nosem, co ma oznaczać "czekaj, właśnie myślę". Trochę przypomina mi Violet z filmu Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń. Zawsze robi to, gdy musi się skoncentrować. To trochę urocze. - Cóż, na początek, możesz oczywiście powiedzieć "cześć" - mówi, chichocząc. Ja tylko kiwam głową i czekam, co powie dalej. - Powiedz kim jesteś, zrób jakieś odniesienie do swojej wcześniejszej wiadomości, by wiedział, że to ty. Tylko nie mów mu jeszcze swojego imienia. I tak nie będzie go znał, skoro nie podałaś go na swoim blogu. Pisz tak normalnie, coś jak "cześć, z tej strony dziewczyna, która napisała bla bla, umieść tu rzeczy o których mi nie powiedziałaś" a potem dodaj coś w stylu "zasugerowałeś mi, abym wyłączyła anonima, abyśmy mogli porozmawiać, więc pomyślałam: czemu nie. Tak też zrobiłam". Mniej więcej coś takiego. Tylko bądź szczera, dobrze? Dobra, mogę to zrobić. Oczywiście przewracam oczami na "umieść tu rzeczy, o których mi nie powiedziałaś". Wiedziałam, że znajdzie sposób, by trochę sobie ze mnie podrwić, ale wiem, że rozumie. To po prostu wydaje mi się zbyt prywatne. Ona nie ma problemu z dzieleniem się ze mną swoim życiem seksualnym, ale ja nie. To znaczy z myślami. Oczywiście, ja nie mam żadnego życia seksualnego. Kiwam jej głową, mówiąc, że zgadzam się z jej pomysłami i puszczam jej dłoń, by zacząć pisanie.


Cześć, King. Z tej strony dziewczyna, na której pytanie odpowiedziałeś ostatnio, ta "niewinna". Nie byłam pewna, czy wyłączyć opcję anonimowej wiadomości i porozmawiać, ale potem pomyślałam, dlaczego nie? Chyba mi nie zaszkodzi. I oto jestem x - ever-lasting-tattoos*


Naciskam "wyślij" i wypuszczam oddech, nie zdając sobie sprawy, że w ogóle go wstrzymuję. - Gotowe - informuję Mack, patrząc na nią, aby dostrzec jej uśmiech. - Co? Śmieje się i kręci głową, wyraźnie czymś rozbawiona. Tyle, że nie mówi mi czym. Zabiera mi tablet z rąk i kładzie go na łóżku, ciągnąc mnie za ręce, bym wstała. - Za bardzo się tym stresujesz, Rorie. To tylko seksowny chłopak. Chodź, zjedzmy coś. Wyglądasz, jakbyś tego potrzebowała. Pozwalam jej, by wyciągnęła mnie z sypialni, ale tylko wtedy gdy mam tablet z powrotem w swojej ręce. On w każdej chwili może mi odpisać, a nie chcę spóźnić się z odpowiedzią. Chociaż, jeśli odpowiem zbyt wcześnie, może to wyglądać, ze jestem zbyt chętna. Ugh, co zrobić... Krok po kroku, Aurora! Tak, tak, rozumiem. Mack karci mnie za moją potrzebę trzymania przy sobie tableta przez cały czas, ale nie mówi nic więcej. Dobra dziewczynka. Moje usta drżą. Chce mi się śmiać z moich własnych myśli, ale to wyglądałoby dziwacznie, więc się powstrzymuję. Kiedy już pokonujemy długie schody łączące piętro i parter, Mack ciągnie mnie do kuchni i zmusza mnie do odłożenie tableta na blat kuchenny, więc mam wolne ręce. Oczywiście nie jest na tyle życzliwa, by przygotować jedzenie również dla mnie. Co za przyjaciółka... Przygotowujemy nasze kanapki i dzbanek lemoniady w mniej, niż piętnaście minut, a następnie, gdy siadamy przy stole, palce aż mnie świerzbią, aby sięgnąć po tablet, jednak się powstrzymuję. Zamiast tego próbuję skupić się na jedzeniu i słuchaniu po raz setny narzekań Mack, jak to jej osobisty trener nie wydaje się ulegać jej urokowi. I po raz setny mówię jej, że mimo, iż uważam, że podrywanie własnego trenera jest bardzo nieodpowiednie, to jego strata, że nie chce być z kimś takim, jak ona. Mack uśmiecha się do mnie i przytula mnie ciepło, coś, co nie zdarza się często. Ona zwykle jest agresywna. Żartuję! No, może trochę... Nagle drzwi mojego domu otwierają się i pół minuty później Jace pojawia się w zasięgu naszego wzroku. Tyle, że nie jest sam, a na jego twarzy widnieje uśmiech, którego nie było gdy wychodził. Natychmiast uśmiecham się do niego, patrząc mu w oczy i dyskretnie unoszę brwi. Mack siedzi wściekła obok mnie. Dobrze ci tak. Mój młodszy brat jest poza zasięgiem. Następnie skupiam uwagę na drobnej brunetce, której dłoń spleciona jest z dłonią Jace'a i macham do niej. - Cześć, Kylie! Dawno cię nie widziałam - mówię, a ona się uśmiecha. - Hej Rorie! Mackenzie - odpowiada ze skinieniem głowy, a jej głos jest cichszy na końcu. Hm... Jace ignoruje to i szepcze coś do dziewczyny. Nie umiem czytać z ruchu warg, więc nie wiem co powiedział, ale cokolwiek to było, sprawiło, że oczy Kylie zabłysły, więc musiało to być coś dobrego. Albo złego, bardzo złego. Rorie, stop. On ma siedemnaście lat. Daj mu żyć. Wal się, sumienie. Jace oznajmia, że idą na górę i macham im na pożegnanie, nie chcąc myśleć o tym za dużo. Jak tylko słyszymy jak drzwi do sypialni Jace'a się zamykają, Mack robi się złośliwa. Mówi o tym, jak Kylie nie potrafi troszczyć się o faceta, bla, bla, bla. Wiecie o co mi chodzi. Dlaczego, Boże, dlaczego? Po chwili moje myśli wracają do tematu Kinga. Kiedy się otrząsam, zdaję sobie sprawę, że podryguję nogom i kręcę kosmyk włosów na palcu. Mack wzdycha dramatycznie obok mnie. - Poważnie, Rorie. Przestań, drażnisz mnie. Zrobią mi się zmarszczki i Damien na pewno nie będzie mnie chciał. I to będzie twoja wina. Już sprawdź tą cholerną skrzynkę odbiorczą, no. Jestem nieco zaskoczona jej wybuchem, że prawie podskakuję na krześle, ale potem na mojej twarzy pojawia się przepraszający uśmiech, a moja ręka już sięga po gadżet. Odblokuj. Aplikacja Tumblr. Profil. Wiadomości. Cholera.


No witam Panią Niewinną. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się do mnie napisać. Masz rację. Nie zaszkodzi Ci. Właściwie, mając cię w zaciszu naszych skrzynek pocztowych, mogę pomyśleć o kilku korzyściach. Ale będę na razie łagodny, kochanie. Chyba, że chcesz, żebym był szorstki. Mogę to zrobić, z przyjemnością. – akingwithouthisqueen


____________

  *ever-lasting-tattoos  to Tumblr autorki, jednak nic praktycznie na nim nie ma.  



Not Safe For WorkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz