First date pt. I

497 21 0
                                    

Słyszycie, jak moje włosy krzyczą z bólu? Bo ja tak i wiecie co? Mam to gdzieś.


W tym momencie jestem w swoim pokoju, patrzę swoje odbicie w dużym lustrze na drzwiach od łazienki i czeszę włosy trochę zbyt mocno, próbując rozczesać fale od warkocza. Moje ciało jest świeżo umyte, pachnące kokosowym żelem, a moja nowa niebieska sukienka doskonale je otula. Wiecie co? Nie kupiłam tej sukienki na imprezę. Kupiłam ją na randkę. Randkę z chłopakiem, z którym chciałam się spotkać od bardzo dawna i który postanowił spiskować z moją najlepszą przyjaciółką za moimi plecami. Ona wiedziała! Mack wiedziała, że nienawidzę być zaskakiwana, nie lubię niespodzianek, ponieważ największa spotkała mnie wiele lat temu i od tamtej pory nie mogę znieść, gdy nie mam kontroli nad sytuacją. Wiedziała o tym wszystkim, a i tak to zrobiła. Jak mam się cieszyć, że idę na randkę z Jay'em, kiedy jedyne na co teraz mam ochotę to płacz? Chyba jednak muszę odepchnąć te myśli na bok i pójść z nim, bo wiem, że potem, kiedy cały ból zniknie, będę czuła się jak gówno, że powiedziałam nie facetowi, w którym jestem pewna, że się zakochałam. Biorąc głęboki oddech, udaje mi się uśmiechnąć do swojego odbicia i zmusić się do myślenia tylko o Jay'u. Gdy jestem pewna, że uśmiech jest dość trwały, spoglądam na siebie po raz ostatni, zanim biorę swój telefon, chowając go w staniku i udaję się na dół, gdzie czeka na mnie Jay. Kiedy jestem już przy schodach, chcę po prostu do niego podbiec i go przytulić za poprawienie mi humoru w mgnieniu oka. Jego uśmiech, gdy na mnie spogląda jest zaraźliwy i znów chichoczę jak małolata. - Trochę ci zeszło, ślicznotko - puszcza mi oczko, a ja natychmiast się rumienię, mówiąc mu, że dziewczyna zawsze potrzebuje odpowiednią ilość czasu. Kiwa potwierdzająco głową, ale po tym, jak zaciska usta, mogę stwierdzić, że po prostu sobie ze mnie kpi. Kiedy docieram do ostatniego stopnia, Jay bierze mnie za dłoń, całuje ją, a następnie splata nasze palce. Zauważyłam, że bardzo lubi to robić - całować moją dłoń. Podczas podróży powrotnej do domu, zrobił to z pięć razy. Nie wiem czemu, ale zaczynam się rozglądać. Jay oczywiście to zauważa i w połowie drogi do drzwi frontowych mówi mi, że Mack tu nie ma. - Twoja ciocia zabrała ją do domu chwilę po tym, jak poszłaś na górę. Powiedziała mi, że wie, że będziesz na nią zła. Ale kochanie, ja tego nie rozumiem. Myślałem, że się ucieszysz, że tu jestem. I nie możesz być na nią wściekła, bo to był również mój pomysł. Kręcę głową, kiedy Jay kończy swoją przemowę, głównie dlatego, że nie jestem gotowa, by mu o tym powiedzieć, jeszcze nie, ale również dlatego, że to, jak broni moją najlepszą przyjaciółkę to chyba najsłodsza rzecz na świecie, a nie chce znów chichotać, jak głupia. - Nie jestem aż tak zła. Ona wie co zrobiła i dlaczego to było niewłaściwe, ale pewnie i tak jej wybaczę. I tak, oczywiście, że się cieszę, że tu jesteś, Jay - mówię i całuję go w policzek, a potem uśmiecham się najszerzej, jak tylko potrafię, by wiedział, że naprawdę tak myślę. Kiedy docieramy do mojego samochodu, Jay uśmiecha się szeroko, a ja nie wiem, czy to dlatego, że ja się wcześniej uśmiechnęłam, czy to z powodu tego, co mu powiedziałam, ale wygląda tak słodko, że decyduję pozostawić ten temat. - Gdzie mnie w ogóle zabierasz? - Pytam, gdy niegrzecznie zabiera mi kluczyki z dłoni, a następnie otwiera dla mnie drzwi od strony pasażera. Dziękuję mu, przewracając oczami, a on śmieje się, po czym zamyka drzwi i szybko obchodzi samochód, by usiąść po stronie kierowcy. - Ty mi powiedz, gdzie chcesz, żebym cie zabrał. To twoje miasto - odpowiada i puszcza mi oczko, a ja muszę ukryć zaczerwienione policzki. Dlaczego nie mogę na niego działać tak, jak on na mnie? To niesprawiedliwe! - Cóż - zaczynam, gdy Jay rusza z podjazdu, co daje mi pretekst, by spojrzeć przez okno, żeby nie mógł zobaczyć mojego rumieńca. - Nie wiem, jaką randkę zaplanowałeś, więc nie mogę zaproponować jakiegoś miejsca. Jay mruczy, mrużąc na mnie oczy, bo wie, że podstępem próbuję się dowiedzieć, co zaplanował na wieczór. Prawie się spodziewam, że powie, że to niespodzianka, ale on tego nie robi. Śmieje się i kręci głową, po czym oblizuje usta i mówi. - Właściwie, to zastanawiałem się, czy może lodowisko, na którym pracujesz jest otwarte. Och! Chce iść na łyżwy! Awww. Moją twarz rozświetla uśmiech, gdy słyszę tę informację i mówię mu, że podoba mi się ten pomysł. Następnie wyciągam swój telefon Cholera, już ósma trzydzieści? - Niestety, jest zamknięte. Zamykają o siódmej. Ale zawsze mogę zapytać mojego szefa, czy możemy skorzystać z lodowiska. Prawdopodobnie nie będzie miał nic przeciwko. Ale właściwie, to jestem głodna. Nie chcesz mnie najpierw nakarmić? - Pytam, chichocząc, kiedy unosi brwi i zerka na mnie. - Okej - znów się śmieje. - Na co masz ochotę? - Hmm - nucę, drapiąc się po brodzie, dla podkreślenia sytuacji, na co Jay śmieje się jeszcze bardziej i mruczy pod nosem coś o tym, że jestem urocza. Rumienię się na jego komplement, choć jestem pewna, że nie miałam tego usłyszeć, a potem uśmiecham się, wiedząc dokładnie co możemy zrobić. - Może McDonalds? Możemy wziąć jedzenie na wynos i zabrać je na lodowisko. Coś jak piknik, tak sądzę - proponuję, odpowiadając szerokim uśmiechem na uśmiech Jay'a, a on kiwa głową i pyta, gdzie ma jechać. Informuję go jak dojechać do Maka i podczas gdy on prowadzi, korzystam z komfortowej ciszy, aby zadzwonić do mojego szefa. Na szczęście ma mój numer i zna moje imię, więc nie muszę się przedstawiać. Tak, jak przewidywałam, szef się zgadza, ale prosi, żebyśmy zostawili porządek, a na koniec żebyśmy przejechali po lodowisku rolbą. Mówię to Jay'owi, a on wydaje się podekscytowany, że będzie mógł pojeździć sobie tym pojazdem i jedyne co jestem w stanie powiedzieć to "aww". - Okej, kochanie, jesteśmy na miejscu. Na co masz ochotę? - Pyta Jay, ignorując moją reakcję, a ja chichoczę wiedząc, że jest trochę zawstydzony, co czyni go jeszcze bardziej uroczym. Mówię mu, by zamówił co chce, ale kiedy koleś w okienku sugeruje nam Bacon Clubhouse, decydujemy zamówić dwa duże zestawy plus dwa pudełka nuggetsów i dwa Wrap Ranch Snacki. Nie trzeba było długo czekać na posiłek, na szczęście, bo Jay nie mógł utrzymać na mnie wzroku, ale zerkał na mnie dziwnie i to zaczynało działać mi na nerwy. - Co? - Pytam w końcu, gdy odjeżdżamy z McDrive z naszym jedzeniem. Oczy Jay'a rozszerzają się i znów spogląda na drogę po kolejnym ukradkowym spojrzeniu na mnie. Przewracam oczami i uśmiecham się widząc jego zakłopotanie. - Jay... O co chodzi? Odwraca wzrok w moją stronę i odwzajemnia uśmiech, jeszcze nieśmiało, drapiąc się po karku, po czym znów skupia wzrok na drodze, tylko tym razem, by nie spowodować wypadku, a nie dlatego, że go przyłapałam. - Tak się zastanawiam... I czuję, że naprawdę niegrzecznie o to pytać, ale... hm... Zawsze tak dużo jesz? - Pyta i rumieni się lekko, co jest tak urocze, że mam ochotę wycałować całe jego zaczerwienione policzki. - Większość czasu - odpowiadam mu, chichocząc, gdy wyobrażam sobie, co by było gdybym faktycznie zaatakowała całusami jego policzki. - A co? Po raz kolejny na mnie zerka, ale tym razem w sposób przez który mam ochotę zrobić z nim naprawdę nieprzyzwoite rzeczy. - Naprawdę? "A co"? Patrzyłaś na siebie? - Pyta oskarżycielsko, a mnie przechodzą dreszcze, gdy czuję jego gorące spojrzenie na swoim ciele. Czy on... Ja. Pierdolę. - Przestań - mruczę, przygryzając wargi i próbuję odwrócić wzrok, ale nie potrafię. Łapię jego szybkie spojrzenie na moje usta i walczę z uśmieszkiem, kiedy przypominam sobie, co mi powiedział ostatnio. - Nie rób tego, bo zatrzymam się tu i teraz i nie będę zważał na to, że całuję cię po raz pierwszy w samochodzie na środku drogi, choć nie tak to sobie wyobrażałem - mówi nagle Jay, wzrok utkwiwszy na drodze przed nami, a mi zasycha w gardle, gdy słyszę zmianę w tonie jego głosu. Cholera. Powstrzymuję słowa, które chcą wyjść z moich ust i odwracam głowę, by nie zobaczył moich policzków, które nagle zrobiły się czerwone. Żadne z nas nie odzywa się przez chwilę, bo napięcie wciąż jest wyczuwalne w samochodzie, tylko ja daję Jay'owi od czasu do czasu wskazówkę jak ma jechać. Wkrótce w zasięgu naszego wzroku pojawia się lodowisko i spoglądam na Jay'a, odwracając głowę jak tylko on zerka na mnie. Oboje wiemy, że ta niezręczna cisza musi się skończyć. Na szczęście dla mnie, Jay postanawia być dżentelmenem i zaczyna. - To tutaj? - Pyta, kaszląc lekko, próbując z kiepskim skutkiem ukryć ewidentny ton swojego głosu. Kiwam głową, oddychając ciężko, od samego słuchania jego słów i odchrząkuję. - Zaparkuj tam, przed wejściem. Jay podjeżdża we wskazane miejsce i idealnie parkuje na moim zwykłym miejscu. Wyłącza silnik i wyskakuje z samochodu, a ja czekam, zgadując, że będzie chciał mi otworzyć drzwi. Rzeczywiście to robi i podaje mi rękę, drugą chwyciwszy torby z jedzeniem. Gdy kładę dłoń na jego dłoni, nasze spojrzenia się spotykają i to jasne, że również poczuł to co ja. Mrugam kilkakrotnie, by odzyskać ostrość, a on prowadzi mnie do wyjścia, nasze dłonie splecione są ze sobą. Po chwili muszę puścić jego dłoń, by wyciągnąć klucz, który schowany jest pod jedną z płytek. Brak jego dotyku na mojej skórze jest tak intensywny, że zasycha mi w gardle. Podnoszę klucz i kiedy wracam, by otworzyć drzwi, nasze ciała stykają się na moment, a uczucie jest niesamowite. Jak to się stało? Wcześniej było nam razem tak wygodnie i dobrze, a teraz chcę go tylko w sowim łóżku. Ręce mi się trzęsą, gdy próbuję otworzyć drzwi, bo oddech Jay'a na moim karku sprawia, że cała jestem jak z galarety i mamroczę przekleństwa, gdy klucze prawie wypadają mi z rąk. Próbuję jeszcze raz, ale moje ciało nagle przebiega jakby dreszcz, gdy Jay kładzie dłoń na mojej. - Daj mi to - mówi cicho, a po moim kręgosłupie przebiega kolejna fala dreszczy i chwyta klucz, skutecznie otwierając drzwi. Mam ochotę przewrócić oczami, ale nie mogę. Idziemy do środka, witając ciemność i chłodne powietrze. Ponieważ znam to miejsce, mówię Jay'owi, aby poczekał, a sama idę włączyć światło i klimatyzację. Nagła jasność zmusza mnie do zamknięcia oczu. Gdy ponownie je otwieram, Jay jest bliżej, niż myślałam, przez co z moich ust wydobywa się krzyk. - Przepraszam - Jay śmieje się nerwowo, a ja sama chichoczę, wzruszając ramionami i biorąc jedną z toreb, co jest wymówką, byśmy już nie trzymali się za ręce. Moje ciało nie zniesie więcej tych dziwnych dreszczy emocji. Prowadzę Jay'a do stolików i mówię mu, aby położył tam jedzenie i usiadł gdzie chce. To wszystko jest bardzo dziwne i nie mogę nawet spojrzeć na niego dłużej, niż na kilka sekund. Zawsze spogląda na mnie w tej samej chwili. W dodatku postanawia mi to wszystko jeszcze bardziej utrudnić, siadając naprzeciwko mnie, ale udaje mi się postawić między nami papierową torbę z jedzeniem, więc nie mogę go zobaczyć. Jestem tak skupiona na utrzymaniu wzroku z dala od niego, kiedy wyciągam swoje jedzenie, że nie zauważam nawet jego ruchów. Dopiero wtedy, gdy jego dłonie pojawiają się na bokach torby i odsuwają ja, zdaję sobie sprawę, że zdjął swoją czarną bluzę, a moje ciało reaguje tak szybko, że aż mnie to przeraża. Moje serce zaczyna szybciej bić, moje źrenice się rozszerzają, dłonie zaczynają mi się pocić, a potem znajome motylki w dole brzucha sprawiają, że mam ochotę mocno zacisnąć nogi. - Cholera - mruczę do siebie i przygryzam wargę, by uniknąć głośniejszych dźwięków. Moje dłonie wydają się myśleć same i znajdują drogę do rąk Jay'a. - O mój Boże - mówię, gdy w końcu dotykam palcami tatuaży. Kurwa, uwielbiam je. - Kochanie - słyszę, jak mówi, ale nie reaguję. Moje ręce i oczy przyklejone są do jego tatuaży a mój umysł zbyt koncentruje się na tym, że nigdy bym nie pomyślała, że jego wytatuowane ramiona będą mnie tak jarać. Oblizuję dolną wargę i zdaję sobie sprawę, jak bardzo chcę wycałować wszystkie jego tatuaże, jeden po drugim. Powinnam? Ach, chrzanić to. Tak szybko, jak moje usta dotykają jego skóry, tuż nad aniołem, słyszę jak głośno wciąga powietrze i z jakiegoś powodu to zwiększa moją potrzebę dotykania go. Całuję nieco wyżej, w pobliżu ryby i nagle tracę styczność z jego skórą. Wtedy spoglądam w górę. Ja pierdolę. Jay wstaje i obchodzi stół, by znaleźć się przy moim boku, jego ciemniejące tęczówki nie opuszczają moich. - Wstawaj, Ro - mówi swoim zmysłowym głosem, po którym znów czuję dreszcze na plecach. Nie potrafię się ruszyć pod jego spojrzeniem, nawet gdy jego silne palce owijają się wokół mojego bicepsa. - Kochanie, wstań natychmiast. Czuję, że wciąż nie mogę się ruszyć, ale w końcu mój organizm reaguje i podnoszę się z krzesła. Ręce Jay'a wędrują prosto na moją talię i ciągnie mnie ostro w bok w stronę stołu. Czuję blat pod swoimi pośladkami, zdając sobie sprawę, że siedzę na stole. Patrzę uważnie, jak Jay do mnie podchodzi, rozsuwa moje nogi i staje między nimi. Wtedy mój wzrok przesuwa się na jego usta, które oblizuje, po czy mówi.


- Ro, zamierzam cię teraz pocałować.


__________________

  No w takim momencie skończyć! :) Zaraz następny!  



Not Safe For WorkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz