Gdy się obudziłam, Leo już nie było obok mnie. Zdawało mi się to dziwne, bo jednak przez ostatnie tygodnie budziłam się zawsze przy nim.
Odblokowałam swój telefon i nagle zobaczyłam masę nie przeczytanych wiadomości. Postanowiłam je odczytać.
Numer Prywatny > Ja
Chloe, daj sobie spokój z Leondre. Nie jest Ciebie wart.
Numer Prywatny > Ja
A jak nie dasz, to
Numer Prywatny > Ja
pożałujesz tego, kochanie.
Numer Prywatny > Ja
Masz czas do szesnastej.
Numer Prywatny > Ja
Lepiej wyjedź z Paryża, albo już nigdy więcej nie zobaczysz Leo.
Nie wystraszyłam się tych wiadomości. Co może mi zrobić jakaś osoba, która boi się ujawnić? Postanowiłam odpisać tajemniczej osobie.
Ja > Numer Prywatny
Och, serio? Myślałaś/eś, że wystraszę się tych wiadomości? Myliłaś/eś się. Nie zostawię Leo i nie mam zamiaru wyjeżdżać z Paryża, bo osoba, która boi się ujawnić tak mi każe. Śmieszne.
Po odpisaniu tajemniczej osobie odłożyłam telefon na półkę, która stała przy moim łóżku. postanowiłam zejść na dół coś zjeść. W kuchni zauważyłam Leondre robiącego naleśniki.
-Hej-przywitałam się z nim.-Co tak wcześnie wstałeś?-zapytałam.
-Nie mogłem usnąć, nie chciałem Cię budzić-odpowiedział na zadane pytanie.-Jak Ci się spało?-zapytał uśmiechając się.
-Na pozór dobrze, ale dziwnie jest się budzić bez Ciebie obok-odpowiedziałam unosząc kąciki moich ust do góry.
-Myślałem, że nigdy nie doczekam się tych słów wypowiedzianych z Twoich ust-zaśmiał się kładąc naleśniki z Nutellą na stole. Szybko je zjadłam i odstawiłam talerz do zmywarki.
-Chloe, ja muszę wyjść. Wrócę wieczorem. Jak coś to dzwoń-powiadomił mnie Leo.
-Okej-odpowiedziałam mu idąc do góry. Chwyciłam telefon do ręki i na szczęście nie znalazłam tam żadnych niepokojących sms'ów.
*perspektywa Leo*
-Nie, Ashley. Nie zerwę kontaktu z Chloe!-krzyczałem do siostry. Ona nigdy nie zrozumie, że to ja wybieram z kim się zadaję.
-Haha-zaśmiała się.-A powiedziałeś jej gdzie pracujesz, skoro jest dla Ciebie taka ważna?-zapytała na co moja twarz zmieniła swoją mimikę.
-Nie jest to Twoja sprawa, Sophie-odpowiedziałem w miarę spokojnie.
-Nie uważasz, że Twoja dziewczyna powinna wiedzieć, że sprzedajesz dragi wraz ze swoim najlepszym przyjacielem? Nie powinna wiedzieć, że w każdym momencie może nakryć Cię policja i pójdziesz do więzienia?
-Nie jestem aż tak głupi i nie uważny, żeby policja mnie nie nakryła. Pracuję tak od trzech lat i do tej pory mnie nie nakryła, więc czemu miałaby to zrobić teraz?-zapytałem.-A po za tym, Chloe nie jest moją dziewczyną, więc Twoja niezwykle długa wypowiedź jest błędna, siostrzyczko-dodałem.
-A co byś zrobił, gdybym powiedziała Ci, że moi przyjaciele właśnie uprowadzili Chloe?-zapytała na co mocno się zdenerwowałem. Sophie nie raz odstawiała różne szopki, ale nigdy nie uprowadziła żadnej mojej towarzyszki.
-Powiedz mi, że to żart. Inaczej nie ręczę za siebie. Przeginasz, Sophie-powiedziałem mocno zdenerwowany.
-Nie rozśmieszaj mnie, Devries. Ja i żarty?-na jej słowa od razu ruszyłem w stronę hotelu. Miejsce, w którym rozmawiałem z siostra było nie daleko od hotelu więc dość szybko tam dotarłem.
-Chloe?-zacząłem wykrzykiwać.-Chloe, jesteś?-dalej się nie poddawałem.
Pobiegłem szybko do naszej sypialni. Chloe tam nie było. Leżał tam tylko jej telefon. Szybko go chwyciłem i odblokowałem.
Zauważyłem masę wiadomości od Prywatnego Numeru. Po przeczytaniu ich, byłem pewny, że to była Sophie. Jak mogłem jej nie ostrzec przed nią? Powiedziałem, żeby tylko się nie martwiła. Zaczynam coraz bardziej wątpić w to co robię. Niby mógłbym rzucić tę "pracę", ale zaraz bym on tych gangów itp. miał przesrane, zdaje mi się, że nie warto. Ale z drugiej strony zależy mi bardzo na Chloe i dalej pracując jako diler stawiam ją w niebezpieczeństwie.
Dobra, wale to, pomyślę o tym kiedy indziej. Teraz muszę myśleć, gdzie jest Chloe i jak mogę ją odzyskać bez dzwonienia na policję. Myśl, Devries. Myśl.
*perspektywa Chloe*
-Co ode mnie chcecie, dowiem się w końcu?-po raz kolejny pytałam dwóch mężczyzn siedzących z przodu samochodu.
-Niczego-odpowiedzieli tak samo jak dwadzieścia minut temu.
-To dlaczego zabraliście mnie od Leo? Nie rozumiecie, że jest mi z nim dobrze?
-Ale nam nie jest z nim dobrze-odpowiedzieli.
Nic nie rozumiałam. Nie mam pojęcia dlaczego uwzięli się właśnie na mnie i na Leondre.
-Ale wytłumaczycie mi chociaż dlaczego tak nienawidzicie Leo?-zapytałam.
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, mała-powiedział zatrzymując samochód. Wcześniej oglądałam dużo filmów o porwaniach, więc wolałam im się nie przeciwstawiać. Wolałam jeszcze pożyć.
Mężczyźni chwycili mnie za ręce. Zawiązali mi oczy i zaczęli gdzieś prowadzić. Gdy weszliśmy już do jakiegoś pomieszczenia, w którym było tak cholernie zimno, pchnęli mnie na ziemię i mocno skopali. Nie protestowałam. Wiedziałam, że gdybym zaczęła to robić byłoby jeszcze gorzej.
-D-dajcie mi s-spokój-mówiłam jąkając się.
-Nigdy królewno-powiedział jeden z nich mi na ucho po czym mocno mnie spoliczkował.-Chcesz coś powiedzieć do swojego ukochanego jako jedną z ostatnich rzeczy jakie powiesz w swoim życiu?-dodał przykładając mi telefon do ucha. Szybko kiwnęłam głową i zaczęłam mówić.
-Jesteś dla mnie ważny, Leondre. Boje się. Tak cholernie się boję. Tęsknie za Tobą-po moich słowach po raz kolejny zostałam uderzona.
Jedyne co usłyszałam przed moim zemdleniem, albo nawet i śmiercią, nie mam pojęcia, to: 'Trzymaj się, kochanie", które wyszło z ust Leondre.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam8)
Wiem, bardzo depresyjny rozdział8)
W czwartek już sylwester, więc chciałabym Wam życzyć, żeby w nadchodzącym roku, 2k16, spełniły się Wasze wszystkie marzenia oraz żebyście zawsze byli szczęśliwi:)
I jeszcze chcę Wam podziękować za te 3.7k wyświetleń, osoby, które mają mnie na snapie widziały, że dziękowałam dwa czy trzy dni temu za 3k, a teraz dziękuję za nie całe 4k. Jesteście najlepsi<3
xx
CZYTASZ
Live for me, princess 1&2 ||l.d
FanfictionPo nie udanej próbie samobójczej Chloe ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Chłopak o imieniu Leondre postanawia jej pomóc nie wiele mówiąc o sobie. W końcu Chloe wychodzi ze szpitala po czym zamieszkuje wraz z Leo. W między czasie dziewczyna dowiaduj...