Po zapłaceniu za zakupy wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę domu. Samochodu Ann nie było na podjeździe, więc pewnie gdzieś pojechała.
Leo wyjął z kieszeni klucze od domu po czym otworzył drzwi. Siatkę z zakupami postawił na ziemi i skierował się do kuchni.
Zdjęłam buty i weszłam do pomieszczenia, do którego wcześniej wszedł mój przyjaciel. Na lodówce wisiała kartka od ciotki, na której napisała, że pojechała do koleżanki i wróci jutro wieczorem. Szczerze mówiąc nam to było na rękę, pomimo, że ciocia jest luźna, nie chcę żeby widziała jak się upijam.
-Idziemy?-zapytał Leo wskazując na schody.
-Okej-odpowiedziałam i ruszyłam za nim do mojego pokoju.
Usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy rozmawiać. Dopiero po chwili przypomniało nam się, że nie wzięliśmy siatki z alkoholem. Powiedziałam do Leondre, że po nią zejdę i tak jak powiedziałam tak zrobiłam.
W połowie schodzenia ze schodów usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybciej i podeszłam otworzyć drzwi. Przed drzwiami zauważyłam Nicka.
-Po co tu przyszedłeś?-zapytałam niegrzecznie.
-Porozmawiać-mruknął ignorując mój ton.-Mogę wejść?
-Nie, nie możesz. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać-powiedziałam poddenerwowana.
-Pamiętaj, że jak coś się będzie działo, zadzwoń- powiedział odwracając się i odchodząc.
Zamknęłam drzwi i skierowałam się do kuchni. Męczyły mnie dwie rzeczy.
Jeden, skąd on wiedział gdzie mieszkam?
Dwa, skąd mam mieć jego numer?
Drugie mogłam jeszcze jakoś wyjaśnić, że na imprezie mi zapisał, a ja tego nie pamiętam, ale skąd on do cholery wiedział gdzie mieszkam?
Okej, pomińmy to.
Chwyciłam reklamówkę i weszłam po schodach do mojego pokoju. Na samym wstępie wyjęłam jedną z butelek i wzięłam dużego łyka.
Leondre wyjął butelkę i powtórzył mój czyn.
-Kto to był?-zapytał.
-Nick.
-Czego chciał?-zapytał ponownie, a ja widziałam, że był zirytowany.
-Leeeooo, wyluuzuj-powiedziałam przeciągając nie które litery po czym znów napiłam się napoju.-Pogadać, ale go spławiłam-zaśmiałam się.
Leo wzruszył ramionami i zaczął pić piwo. Po parunastu minutach, kiedy każdy z nas wypił z trzy butelki, byliśmy mocno wstawieni, a znaczy się ja byłam mocno wstawiona. Leo ma dobrą głowę do alkoholu, ja niestety nie.
Cały czas się śmiałam i przypuszczam, że gadałam głupoty.
W pewnym momencie podeszłam bliżej Leo i namiętnie go pocałowałam. Mój przyjaciel, albo chłopak, bo sama już nie wiem, pogłębił mój pocałunek.
Wyszło na to, że całowaliśmy się potem przez paręnaście minut, póki nie zachciało mi się pić. Napiłam się piwa, bo byłam zbyt leniwa by zejść na dół i napić się wody.
-Będziesz miała jutro kaca, Chloe, a przecież masz szkołę-pouczył mnie.
-Taaaa-mruknęłam przygryzając wargę.-Zaaaabaaawimy się?-powiedziałam ze śmiechem.
-Nie chcę z Tobą robić po pijaku niczego czego będziesz później żałowała-mruknął delikatnie całując moje usta.
-Noo chooodź! Będzie fajnie!-prawie wykrzyczałam.
-Połóż już się spać-powiedział, a ja wydęłam usta z niezadowoleniem.
-Chodźmy na imprezę, albo cokolwiek! Noc jest jeszcze młooodaa!-powiedziałam cały czas się śmiejąc.
-Nigdy więcej nie dam Ci alkoholu-zaśmiał się Leo po czym podniósł mnie z podłogi i położył na łóżku.-Idź spać, Chloe. Dobranoc-dodał i pocałował lekko moje usta.
Próbowałam usnąć, ale niezbyt to mi wychodziło. Leo usiadł obok mnie na łóżku i chwycił moją dłoń.
-Boli mnie to, że jutro nie będziesz nic pamiętała, Chloe.
~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU.
jestem po prostu leniwa xd
Wiem, że rozdziały dodaje raz na ruski rok, ale znowu zaczęłam pisać kolejne ff
tym razem nie o bam!
tym razem o shawnie lol
noo i zapraszam do czytania nowego ff i mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał:)
CZYTASZ
Live for me, princess 1&2 ||l.d
Fiksi PenggemarPo nie udanej próbie samobójczej Chloe ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Chłopak o imieniu Leondre postanawia jej pomóc nie wiele mówiąc o sobie. W końcu Chloe wychodzi ze szpitala po czym zamieszkuje wraz z Leo. W między czasie dziewczyna dowiaduj...