Wszystkie dni wyglądały tak samo.
Budziłam się, płakałam. Jadłam, płakałam. Szłam spać, płakałam.
Nikt nie potrafił mi pomóc, nie potrafię pogodzić się ze śmiercią Lucy. Tak bardzo za nią tęsknie.
-Chloe, pakuj się. O dziewiętnastej mamy lot-odezwał się Leo.
-Dobrze-odpowiedziałam mu smutnym głosem na co on się do mnie przysiadł.-Tak bardzo za nią tęsknie-powiedziałam trzymając twarz w dłoniach.
-Wiem, że jest Ci bardzo trudno, ale czasu nie cofniesz. Zobaczycie się za parędziesiąt lat, tam u góry-powiedział zamykając mnie w ramionach.
-Nie wiem jak własna rodzina mogła mnie tak okłamać. Po rodzicach bym się jeszcze spodziewała, ale po dziadkach? Nie chcę ich znać-powiedziałam smutnym głosem.
-Postaraj się o tym nie myśleć, księżniczko. Dzisiaj polecimy do Paryża. Spełnisz swoje marzenie. Lucy na pewno chce żebyś się uśmiechała-powiedział uśmiechając się na co ja powtórzyłam jego gest.-A teraz się spakuj, masz trzy godziny-dodał wychodząc z pokoju.
Z szafy, która stała obok mojego łóżka wyjęłam walizkę. Spakowałam pięć par spodni, jakieś bluzki i bluzy i sukienkę. Dołożyłam bieliznę i buty oraz szczoteczkę do zębów. Po półtorej godzinie byłam już spakowana. Postanowiłam w końcu zejść na dół i coś zjeść, ponieważ przez ostatnie dni jadłam bardzo mało.
-O hej, Chloe-przywitała się Naomi.-Słyszałam co się stało-dodała smutnym głosem.
-Czasu nie da się cofnąć. Muszę żyć z tym, że już nigdy jej nie spotkam-powiedziałam smutnym głosem.
-Będzie okej-powiedziała.
Po krótkiej rozmowie z przyjaciółką postanowiłam coś zjeść. Wybrałam kanapkę z serem. Wykonałam te bardzo kreatywne danie i je zjadłam. Zanim się obejrzałam była już osiemnasta.
-Jedziemy?-zapytałam Leo.
-Masz dobre wyczucie czasu-zaśmiał się. Ubrałam buty, chwyciłam walizkę i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.
-Leciałaś kiedyś samolotem?-zapytał.
-Ledwo co było stać nas na chleb, a Ty pytasz czy leciałam samolotem?-zaśmiałam się.
Po chwili byliśmy już na lotnisku. Przeszliśmy przez kontrolę i oddaliśmy bagaże po czym udaliśmy się do samolotu.
-Boje się latać-poinformowałam przyjaciela po wejściu do samolotu.
-Nie masz czego, idź spać jak się boisz-odpowiedział wyjmując z kieszeni słuchawki.
Wykonałam jego polecenie, przecież i tak nie miałabym co robić. Oparłam się głową o jego ramie i już po chwili usnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziś taki krótki i nudny rozdział, ale jutro będzie o wiele dłuższy i ciekawy!
A tak btw, życzę Wam wszystkim wesołych świąt, masy prezentów pod choinką i żebyscie te święta spędzili w rodzinnym gronie <3
CZYTASZ
Live for me, princess 1&2 ||l.d
FanfictionPo nie udanej próbie samobójczej Chloe ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Chłopak o imieniu Leondre postanawia jej pomóc nie wiele mówiąc o sobie. W końcu Chloe wychodzi ze szpitala po czym zamieszkuje wraz z Leo. W między czasie dziewczyna dowiaduj...