3.

317 46 10
                                    

***

Wyglądała pięknie. Wdrapałem się na pobliższe drzewo, aby lepiej ją widzieć. Jej rude włosy łapały, każdy promień słońca. Niebieskie oczy wpatrywały się w słowa wypisane w książce. Jej usta, usta które mnie całowały. Piękna. Piękna. PIĘKNA!

***

Książka zbytnio mnie nie wciągała.
- Ugh. Żałuję, że nie wzięłam więcej wody.- szepnęłam do siebie. Patrząc na tempo, tego jak piłam.

Zaczynałam analizować zdobyte informacje.
Jestem wampirem. Prawie. Mogę spotkać się z dziadkiem. Mogę się spotkać z nim.
Do zobaczenia w mrocznym lesie.
- Nie. To głupie. Ale z jednej strony...- do zobaczenia. Wychodzi na to że on tu jest. Warto spróbować, nikt mnie tu nie usłyszy.
- Halo? Nieznajomy ze snu. Jesteś tu?- zawołałam.- Wampirze.
Traciłam nadzieję. Do zobaczenia w mrocznym lesie.
A może nie wolno mu wychodzić w dzień? Te słońce i w ogóle.
- Słyszałem, że ktoś mnie woła.- usłyszałam głos. Ten głos.- Witaj.
- Yyy... cześć.- odpowiedziałam.
- Proszę.- w dłoni trzymał butelkę wody.- Usłyszałem jak mówiłaś, że ci się kończy.
Wzięłam od niego butelkę, uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Mogę zadać Ci pytanie?
- Już to zrobiłaś. No, ale proszę, pytaj.
- Ile masz lat?- spytałam się.
- Dziewiętnaście.
- A tak naprawdę?
- A tak naprawdę to sto siedemdziesiąt trzy.
- Dużo.- stwierdziłam.- A mój dziadek?
- Twój dziadek jest potężnym wampirem. Najstarszym na tym kontynencie. Ma bodajże pięćset lat. Chodzą słuchy, że ma nawet tysiąc lat. Ale ile jest prawdy w tym, nie wie nikt.
- Aha. Dlaczego odwiedziłeś mnie w śnie?
- To był rozkaz, twój dziadek tego chciał. On jest władcą. Ja tylko marnym sługą.
- Ale dlaczego sen?
- Pomyśl, nie wystraszyłabyś się mnie, gdybym przyszedł i zaczął ci to opowiadać. Przypomnij sobie sen. Bałaś się mnie. Nie dziwię się. Moje pierwsze wrażenie nie było najlepsze. Jestem zwykłym potworem. Żądza krwi sprawiła, że chciałem cię zabić. Przepraszam. Mimo wielu lat ćwiczeń moja moc nadal mnie przerasta.
- Moc?- zapytałam.
- Każdy wampir ją posiada. Inni posiadają bezużyteczne moce, takie jak moc plastyczna. Wampirowi to się nie przyda. Nie da mu obrony. Żaden rysunek nie pomoże w walce z wrogiem. Najbardziej przydatne to moce psychiczne. Czyli wnikanie w czyjś umysł, kontrolowanie emocji. Bardzo przydatne są moce fizyczne. Siła, szybkość, wyostrzony słuch, węch i wzrok. Tyle, że każdy to posiada. Zdarza się, że inni mają je bardziej rozwinięte.
- Jaką moc konkretnie posiadasz?
- Jestem raczej szybki. Jak już wiesz potrafię wynikać do umysłu i deformować sny oraz wspomienia. Jestem też uzdrowicielem.
- Uzdrowicielem? To wy macie też różne kontuzje i wypadki?
- I tak i nie. Nasza skóra jest bardzo twarda.- wyciągnął do mnie rękę.- Dotknij.- nie kłamał trzymając go, nie powiedziałabym, że trzymam kogoś. Bardziej przypominało to trzymanie głazu.- Jestem uzdrowicielem dla ludzi i zwierząt.
- Takim przypadkiem był Fred?
- Tak.
- A czy to boli? Czy przemiana boli? Na czym ona polega?- spytałam.
- Przemiana składa się z dwóch części. Pierwsza polega na wypiciu odrobiny wampirzej krwi. Druga zaś na ugryzieniu.
Wypicie krwi głównie to czysta przyjemność. Gorzej jest z ugryzieniem. Czasami zew natury jest silniejszy od naszej woli, często taka przemiana jest bolesna w skutkach.
- A jeżeli się uda? Długo trwa?
- To zależy od organizmu. Gorzej mają kobiety. Ich ciałka są delikatne i kruche. Odczuwają większy ból. Proces trwa od 12 godzin do nawet 4 dni. Podczas ugryzienia jad zawarty w kłach rozchodzi się po żyłach. Krew zaczyna wolniej płynąć. Niektóre komórki umierają, mięśnie twardnieją. Na końcu jad dociera do serca, a ono wtedy staje. Mózg zostaje nienaruszony. Dlaczego? Nie wiem. Nikt jeszcze tego nie ustalił. Oczy zmieniają barwę na czerwoną, zmysły wyostrzają się. Tlen nie jest potrzebny, więc nie musisz oddychać.
- A u ciebie, jak długo to trwało?
- Osiemnaście godzin.
- Krótko.- stwierdziłam.
- Tak.- odpowiedział.
- A czym się żywicie?- spytałam.
- Krwią. Czasami ludzką, czasami zwierzęcą. Jeżeli chcemy się pożywić na dłużej jest to ludzka. Bardziej sycąca i starcza nam na dwa tygodnie. Zdarza się też, że zwykłe ludzkie jedzenie.
- Podoba Ci się takie życie?
- Raczej tak.
- Raczej?
- Wolałbym o tym nie mówić.
- Przepraszam. Mówiłeś, że w pierwszej części przemiany trzeba się napić krwi. Ma to jakieś skutki uboczne?
- Twoje zmysły są bardziej rozwinięte, oczywiście nie od razu zaczniesz biegać tak szybko jak ja.- w jednej sekundzie siedział przy mnie, a w drugiej już go nie było. Zaczęłam się rozglądać. Nigdzie go nie było. Usiadłam z powrotem i się napiłam wody.- Już jestem.- usiadł przy mnie, kładąc coś na kolanach.- Proszę.
- Woda, sorbet pomarańczowy? Ale jak? Skąd wiedziałeś, że go lubię?
- Widziałem jak go jadłaś na mieście.
- Ale skąd go wziąłeś? Przecież najbliższy sklep jest jakieś siedem kilometrów stąd. A ciebie nie było ze dwie minuty.- odparłam.
- Wracając do naszej rozmowy. Nie będziesz biegać tak szybko jak ja, po prostu nie będziesz się zbytnio męczyć. Węch i wzrok będzie taki sam. Słuch będziesz mieć lepszy. Takie małe udogodnienia. Spodoba Ci się.
- Ale ja nie wiem, czy chcę być wampirem.- smutno odparłam.
- Nic nie szkodzi. Masz jeszcze bardzo dużo czasu do namysłu. Jak chcesz jeszcze, coś o nas wiedzieć to pytaj.- uśmiechnął się
- A czy wy macie śluby? Możecie mieć męża lub żonę?
- Nie. Jest nam dobrze tak jak jest. Te wszystkie ograniczenie związane z tym. To nie jest nasza bajka.
- Czyli, że wy możecie... No wiesz... No uprawiać sex?
- Hahah. Taka nieśmiała, a taka urocza.
- Nie jestem nieśmiała.
- Nie denerwuj się.
- Ja jestem spokojna. Najpierw mówisz, żebym zadowała ci pytania, a potem się śmiejesz ze mnie.
- Ja nie specjalnie, księżniczko. My wampiry nie mamy problemów z mówieniem o tym. I tak. Możemy uprawiać sex. Sex, sex, sex. Jest to nasza naturalna potrzeba tak samo jak każdego żywego stworzenia. Tylko, że u nas bardziej.
- Więc możecie mieć dzieci?
- Mężczyźni zawsze. Kobiety mogą mieć dzieci do czasu przemiany. Później już nici z bycia mamusią.
- To smutne.- powiedziałam.
- Czy ja wiem. Dzięki temu jest więcej zabawy.
- A tobie tylko o jednym w głowie.
- A tobie?- przysunął się bliżej.
- Oczywiście, że nie.
- Dużo masz już kobiet na swoim koncie?
- Już nie liczę.
- Och...- odpowiedziałam zmieszana.
- Hahah. Żebyś widziała swoją minę. Bezcenna.
- Tak w ogóle my tu gadu gadu, a ja nie wiem jak masz na imię.
- Jestem Dante Baker.- odpowiedział.
- A ja...
- ... Emma.- dokończył.
- Dlaczego możesz siedzieć na słońcu w dzień. Czy nie powinieneś siedzieć w trumnie?
- Jestem dosyć młodym wampirem, więc na razie mi to nie grozi. Stare wampiry są bardziej narażone na działanie słońca. I nie potrzebuję trumny. To jest wymysł ludzi na potrzeby różnych filmów.
- A wilkołaki? Istnieją naprawdę? - Zgadza się. Istnieją. W dawnych czasach mieliśmy z nimi dobre stosunki. Był zawarty pakt o nie agresji, który mówił, że ani wampiry ani wilkołaki nie mogą zaatakować tych drugich. Pakt mówił też o tym, że obie rasy nie mogą mieć razem dzieci. Jednak ta część została złamana. To było jakieś 17 lat temu. Potem stworzono nowy. Mówił on, że jeżeli przyłapie się Dziecko Nocy z Dzieckiem Księżyca oboje muszą ponieść śmierć.
- To chyba dobrze. A istnieją jeszcze inne stworzenia, istoty?
- Tak, są jeszcze czarownice, elfy, demony i anioły.
- Całe życie w kłamstwie. To boli. A może dowiem się jeszcze czegoś więcej? I co wtedy?! Mam prowadzić nadal normalne życie? Oboje wiemy, że tak się nie da.- powiedziałam z żalem w głosie. Poczułam, że po policzku spływa łza. Wampir delikatnie ją stracił, złapał za podróbek, spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Potrzeba do tego tylko czasu.
- Obyś miał rację.

Potem już tylko siedzieliśmy. Nikt się nie odzywał.
W pewnym momencie musiałam zasnąć.
Byłam w domu. Poszłam do salonu, a tam przy kominku w fotelu siedziała mama. Trzymała na rękach dziecko. Trzymała mnie. Musiałam mieć co najmniej pół roku. Uśmiechałam się. W pewnym momencie moją uwagę przykuł odcień moich oczu. Były brązowe.

Obudziłam się. Nadal byłam w lesie. Niebo poszarzało, a ja znajdowałam się w objęciach Dantego.
- Która godzina?
- Po dwudziestej.- odpowiedział.
- Chyba powinnam wrócić do domu.- powiedziałam.- Dziękuję ci za to, że opowiedziałeś mi o tym wszystkim. Może byśmy się jeszcze spotkali?
- Z przyjemnością.
Chciałam pocałować go na pożegnanie w policzek, lecz on zrobił coś dziwnego. Zaczął mnie całować w usta. Nie wiedziałam co zrobić. Przerwał i spojrzał na mnie. Postanowiłam oddać pocałunek. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on objął mnie w talii. W tym momencie nie liczyło się nic, tylko my.
- Przepraszam. Ja nie chciałam.- powiedziałam.
- Nie przepraszaj. To było miłe.
- No to ja będę się już zbierać.
- Odprowadzę cię.
- Dziękuję.
Ruszyliśmy przed siebie. To były mile spędzone chwile. Wampir doprowadził mnie do drogi. Zastanawiałam się czy wejść oknem czy drzwiami. Zdecydowałam, że będą to drzwi.

CursedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz